Wykonawcy: około 20 dziennikarzy z całej Polski, w tym dzielny wysłannik Onetu

Narzędzia: Volkswagen Golf R Line, Volkswagen Multivan Panamericana, Volkswagen Amarok, Volkswagen Alltrack, Volkswagen Tiguan, Volkswagen Touraeg. Wszystkie w wersjach z napędem na cztery koła.

Dzień 1. Analizując prognozę pogody prawdziwa zima miała zacząć się od trzeciego, może czwartego dnia pobytu, czyli tuż przed wyjazdem do Polski. Tymczasem... Lądujemy rejsowym samolotem z Warszawy w stolicy Finlandii, a lotnisko zaśnieżone, oblodzone, wicher szaleje, a na zewnątrz minus pięć stopni w skali Celsjusza. Misja zaczyna się od problemów i to nie związanych z powietrzem, samochodami, lecz... morzem. Transportowane promem przez koncern samochody utknęły między Gdańskiem a Helsinkami, więc pismaki w oczekiwaniu zwiedzają miejscowe lotnisko. Nie robi jednak na nas żadnego wrażenia, w końcu przy Okęciu wszystkie porty wymiękają. W końcu zapada dramatyczna decyzja: zmieniamy środek lokomocji.

Pierwszy odcinek długości ponad 450 kilometrów pokonujemy... luksusowym autobusem pewnej szwedzkiej marki na literkę "V". Jednak nikt na nudę nie narzeka. Kierowca to najwyraźniej krewny znanego kierowcy rajdowego Ari Vatanena, bo na oblodzonej drodze jedzie bardziej ryzykownie niż kierowcy w programie Ice Road Truckers. Nie, wcale się nie boję jak wyprzedza... Na szczęście od około 150 kilometra ubywa śniegu - im dalej na północ tym bardziej czarno, oczywiście mam na myśli nawierzchnię. Śpimy w miejscowości Lisami w Hotelu Haapaniemen Matkailu Oy. Język fiński jest super...

Dzień 2. To nie była długa noc - po sześciu godzinach snu budzik w komórce wyje jak opętany... Poranne spojrzenie za okno - dojechały - auta VW z napędem 4Motion czekają na nas gotowe. Będzie jazda! Dzielni kierowcy zjechali z promu po ponad 36 godzinach rejsu dotarli późną nocą do miejsca noclegowego i na pewno zapamiętają go do końca życia. Dobrze, że mnie tam nie było... Wsiadam do Tiguana. Cztery osoby z dużym bagażem przy delikatnym wsparciu logistycznego myślenia mieszczą się bez kłopotu. Zmiany za kierownicą planujemy co 80-100 kilometrów. I bardzo dobrze. Krajobraz jest miły dla oka - las, gdzieniegdzie przebija się jakieś jeziorko, fajnie. Ale tak niemal przez całą drogę odcinka liczącego ponad 450 kilometrów.

Po drodze trzeba napoić wcale nie paliwożerne Volkswageny. Diesel kosztuje około 6,60 zł w przeliczeniu z euro - o około złotówkę więcej niż w Polsce. Co ciekawe w Finlandii jest mnóstwo stacji automatycznych, w tym także znana z Polski Neste. Tiguan na trasie pokazał tylko część ze swoich wcale nie małych możliwości, wszak droga niemal czarna, a ograniczenia prędkości restrykcyjne: 80 km/h poza obszarem zabudowanym. Nawet lekko łamiąc surowe przepisy osiągamy spalanie na poziomie 6,9 l/100 km - brawo. Po drodze mijamy stado łosi, gdzieniegdzie przy nielicznych domach stoją już choinki. Pięknie jest. W Rovaniemi, czyli blisko naszego hotelu termometr w aucie pokazuje minus 14 stopni. Odczuwamy jednak jeszcze większą, bo "trochę" wieje. Ochota na fotografowanie więc zmniejsza się z każdym kolejnym postojem. Och te zmarzlaki z Polski... Co będzie na Nordkappie? Wieczorem kolega po fachu kończy wyprawę. A właściwie zmienia wersję mobilną w stacjonarną - biedak poślizgnął się i kolejne dni spędza w fińskim szpitalu. Ponoć pielęgniarki miały urodę niczym cudowne Polki. Już wiadomo, dlaczego upadł...

Dzień 3. Zaczyna się dziać na całego. Golf zakopany w śniegu podczas sesji zdjęciowej. W odkopaniu pomaga Fin o nie do wymówienia nazwisku oraz polska siła fizyczna. Kilka godzin później znajdujemy koło. Koło podbiegunowe. Wiedzieliście, że Św. Mikołaj mówi po polsku? Ale fotka z nim to nie na polską kieszeń. Szybka wysyłka kartek przedświątecznych, pamiątkowa maskotka dla małego dziecka i druga dla dorosłej żony i ruszamy dalej na północ. Czas goni, choć do pokonania "tylko" 270 km. Na powietrzu już zaledwie minus 10 stopni Celsjusza. Krajobraz się zmienia. Przynajmniej kolorystycznie, bo wokół nadal lasy, lecz droga i okolice już na biało. Bardzo biało.

Tym razem wybraliśmy Multivana. Spisuje się świetnie. Napęd na cztery koła robi swoje, a spalanie jak na takie warunki - wyśmienite: 9,4 l/100 km. Z tyłu dużo miejsca, więc droga w pięć osób przyjemniejsza od trasy pociągiem. Test nagłośnienia przy muzyce Evy Cassidy i U2 zdany na "piątkę". Jest Volkswagen jest impreza. Tylko kart do pokera brakuje... Śpimy Kakslauttanen (miejscowość nazywa się Saariselka)- w szklanym iglo patrząc w chmury i śniąc. Śniąc o... o tym, że ktoś skomentuje na Onecie nasze wojaże.

Dzień 4. Czas rywalizacji i ćwiczeń na torze w Saariselce. To miejsce, w którym odbywają się zimowe testy pojazdów wielu marek, w tym także modeli mających dopiero wejść na rynek. Poranna piesza droga na śniadanie odbywa się w tropikalnej temperaturze minus 27 stopni. Drogę na tor na szczęście pokonujemy już Volkswagenem Golfem, z włączoną klimatyzacją. Pojazd daje radę ze swoim 4Motion... Na torze trzy ćwiczenia, każde inną parą pojazdów. Jest zabawa, bo między innymi driftujemy, ale i nauka, bo przecież w naturalnych warunkach też można wpaść w poślizg. W sportowej części rywalizacji ujawnia się charakter wysłannika Onetu  - to bardzo grzeczna osoba i nie chcąca odbierać radości zwycięstwa kolegom po fachu.

Popołudniu ruszamy na Norwegię. Tym razem czeka nas bardzo trudny odcinek - sporo pagórków, trochę zakrętów. W każdej chwili może wyskoczyć renifer lub inny zwierz. Jedziemy nocą. To znaczy na zegarze mamy godzinę 14.30, ale wszędzie ciemno. Ciemno i ślisko. Poruszamy się Passatem Alltrackiem. Autko trzyma się drogi niczym piłka Messiego, jakoś nie wpada w poślizg. Oczywiście duża w tym zasługa skromnego kierowcy... Spalanie dzięki równej jeździe, przy czterech postojach, szokuje: 6,2l/100 km. Niepostrzeżenie przekraczamy granicę między Finlandią a Norwegią i... zyskujemy godzinę. Tak "za darmo" - w ojczyźnie Brevika jest nieco inny czas niż w kraju Św. Mikołaja.

Zatrzymujemy na moment auto, włączając "awaryjki". Już po chwili staje zupełnie obce auto. Dwie piękne Norweżki chcą mieć pewność, że z nami wszystko dobrze, autu sprawne, itp. Niesamowite, w Polsce takie zachowanie nie do pomyślenia. A może po prostu chciały nas poderwać, a my ciapy... Tankujemy na Statoilu, który... podobnie jak fińskie stacje jest niemal bezobsługowy jeśli chodzi o pracowników stacji. Tego też w Polsce nie mamy... 270 kilometrów po śniegu i lodzie pokonane. A wieczorem gulasz z łosia, aż biorę dwie dokładki.

Od czterech dni szukamy zorzy. Chowa się za chmurami, sypie śniegiem. Nie lubi Polaków? Ostatnia nadzieja jutro. Nadzieja, która ponoć nie umiera nigdy.

Dzień 5. Zabawę w chowanego wygrała zorza - nie zobaczyliśmy jej. Za to dojechaliśmy niemal na sam kraniec Europy. 71 stopni 10 minut, 21 sekund, praktycznie bliżej do bieguna ze Starego Kontynentu nie ma (nie licząc kilku miejsc wysuniętych o kilka kilometrów do przodu). Aby tam dotrzeć ruszyliśmy około 6:30 rano z miejscowości Lakselv. Droga zapewne jest piękna, ale większość trasy pokonujemy w norweskich ciemnościach. Tylko nieliczne statki z prawej strony świadczą, że tuż obok mamy wielką wodę. Nieco jaśniej jest dopiero około godziny 10. Sam przylądek imponuje bezmiarem przestrzeni. Wszędzie wzgórza, śnieg i zapierające dech w piersiach widoki - sceneria niczym z najlepszych filmów przyrodniczych.

Znów jedziemy Passatem Alltrack, spodobało nam się to auto. Teoretycznie na zjazdach i podjazdach powinno sobie radzić gorzej niż Tiguan lub Touraeg, tym bardziej że na asfalcie śnieg i lód, choć nie musimy tak jak sądziliśmy wcześniej być pilotowani przez pług, co to w tych terenach o tej porze roku często bywa. Ale jest znakomicie. Na tym odcinku najbardziej polubiłem komfortowy tylni fotel.

Wreszcie sam Nordkapp, czyli globus i widok w morze. Gdzieś tam, całkiem niedaleko jest Arktyka i biegun północny. Volkswagenami tam nie dojedziemy, ale może kiedyś w innej ekspedycji na saniach? Zimno a przede wszystkim przenikliwy wiatr nie dają długo rozmyślać. Czas wracać, tym bardziej że ciemno się robi już o godzinie 13. Jeszcze tylko drobne zakupy, noc w hotelu w miejscowości Alta i powrotny lot do Warszawy. Lot z międzylądowaniami w Tromsoe, Oslo i Kopenhadze. I sprint przez całe lotnisko w stolicy Danii, by nasz transport do Warszawy nie wyleciał bez nas.

Podsumowanie. Sześć Volkswagenów i niemal 20 żurnalistów zrealizowało cel, a dla niektórych nawet marzenie. Nie jest to zdobycie Mount Everestu, lecz niewielka liczba turystów świadczy, że nie każdy porywa się na taką eskapadę na początku grudnia. Żadne auto nie uległo awarii, nie doszło do choćby małej kolizji. Dobre samochody, dobrzy kierowcy, tak... czekamy następne pomysły Volkswagena pozwalające wypróbować te auta. Ten test zdały na piątkę z plusem.