• Starsze osoby mają w Polsce większe obawy przed wejściem na jezdnię
  • 60 proc. pieszych nosi ciemne ubrania, a 80 proc. nie nosi odblasków
  • Nawet 30 proc. polskich pieszych musi ustępować pierwszeństwa pojazdom na pasach

W razie zderzenia samochodu z pieszym kierowca jest chroniony karoserią i poduszkami powietrznymi, a pieszy nie. Dlatego właśnie nazywany jest niechronionym uczestnikiem ruchu. Wobec ważącego półtorej tony auta, pieszy powinien mieć specjalne prawa, aby zachować życie i zdrowie na przejściu.

I miał je już do tej pory – kiedy tylko wejdzie na przejście z ruchem niekierowanym sygnalizacją świetlną, ma pierwszeństwo przed samochodami i kierowcy nadjeżdżających aut muszą zwolnić lub zatrzymać się, aby go przepuścić.

Ale w polskich warunkach nie było to wystarczające. Kultura jazdy jest niska, a kierowcy często wykorzystują swoją uprzywilejowaną sytuację – siedzą przecież w samochodzie ze strefą zgniotu i poduszkami powietrznymi, podczas gdy piesi nie mają żadnej ochrony. .

Co mówią badania?

Z przeprowadzonych badań wynika wiele ciekawych, ale z drugiej strony – dla rozsądnego i myślącego kierowcy czy pieszego – niestety także oczywistych obserwacji. Pojazdy w rejonie przejść dla pieszych często przekraczają dozwoloną prędkość, a im mniejsze natężenie ruchu pieszego, tym rzadziej kierowcy ustępują pierwszeństwa pieszym. Innymi słowy, kiedy wzdłuż jezdni jest dużo ludzi, a znaczna ich część kieruje się na przejście i przechodzi przez jezdnię, to pojazdy jadą wolniej i częściej ustępują pierwszeństwa pieszym.

Piesi na przejściu Foto: Archiwum Auto Świat
Piesi na przejściu

Co ciekawe, im większe natężenie ruchu pojazdów, tym ich prędkości są mniejsze i kierowcy częściej ustępują pieszym, bo wymaga to od nich mniejszej zmiany prędkości jazdy – nawet, jeżeli trzeba zwolnić do zatrzymania. Nie jest więc tak, jak można by było sądzić, że jadący w gęstym ruchu zniecierpliwieni kierowcy rzadziej ustępują pieszym na przejściach. Ta obserwacja podpowiada, że spowolnienie i zagęszczenie ruchu przed przejściami dla pieszych poprzez redukcję pasów ruchu z dwóch (w tym samym kierunku) do jednego ma sens, mimo że kierowcy niespecjalnie lubią takie rozwiązania.

Badania potwierdziły też znane fakty: starsze osoby mają w Polsce znaczne trudności w przechodzeniu przez jezdnię i to nie za sprawą własnych niedomagań fizycznych, tylko z powodu kierowców, którzy nie chcą zwalniać i przepuszczać pieszego w podeszłym wieku, a przynajmniej robią to niechętnie.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku młodych pieszych, którzy z jednej strony mają więcej odwagi, by zmusić kierowcę do udzielenia należnego pieszemu pierwszeństwa, ale z drugiej strony często mylą odwagę z brawurą i wkraczają na jezdnię zupełnie nie licząc się z drogą hamowania samochodu.

Szczególny problem występuje w przypadku autobusów, które choć mają wydajne układy hamulcowe, to nie mogą hamować z pełną intensywnością, bo ludzie stojący w kabinie mogliby, przewracając się, doznać nawet poważnych obrażeń. A teraz będą twarde statystyki.

Ponad 80 proc. pieszych nie stosuje w Polsce żadnych elementów odblaskowych. Dodatkowo, 60 proc. z nich nosi ciemne ubrania, co czyni takie osoby niemal niewidocznymi w nocy. To wyjątkowa nieroztropność, a w przypadku nieoświetlonych dróg pozamiejskich niemal samobójstwo.

Bardzo źle jest także z oświetleniem rowerzystów – nawet drogie rowery, takie za kilka tysięcy złotych, jadąc po jezdni, często nie mają ani jednej aktywnej lampki, którą można kupić za kilkanaście-kilkadziesiąt złotych i to razem z baterią. Modne rowery górskie często nie mają nawet odblasku. A ponieważ nieco zboczyliśmy z tematu – to właśnie do niego wracamy.

Do 30 proc. polskich pieszych zmuszonych jest do ustępowania pierwszeństwa pojazdom na pasach. To bardzo źle świadczy o kierowcach. Jednocześnie niewielka dotąd liczba obwodnic małych miejscowości powoduje, że na głównej drodze ruch praktycznie nie ustaje i trzeba bardzo długo oczekiwać na możliwość choćby podjęcia próby przejścia przez jezdnię.

64 proc. pieszych z dużych miast i 81 proc. pieszych z małych miejscowości stwierdziło, że największym problemem ich bezpieczeństwa jest fakt, że kierowcy nie zatrzymują się, aby pieszy mógł bezpiecznie pokonać jezdnię.

78 proc. pieszych i 72 proc. kierowców zgadza się, że trzeba położyć większy nacisk na egzekwowanie przepisu zobowiązującego kierowców zbliżających się do przejścia dla pieszych do odpowiedniego zmniejszenia prędkości, tak aby nie narazić na ryzyko pieszych znajdujących się na przejściu lub na nie wchodzących.

A teraz będzie petarda.

Petarda braku wyobraźni.

Pomiary prędkości wykazały, że w obszarach z ograniczeniem do 50 km/h – czyli miastach i miejscowościach – nawet 85 na 100 zbadanych kierowców przekracza dozwoloną prędkość. Poza obszarami zabudowanymi, gdzie znaki zezwalają na jazdę maksymalnie 70 km/h, aż 90 na 100 zbadanych kierowców przekracza dozwolony limit prędkości.

Trudno się dziwić, że wobec takich realiów drogowych postulowane są zmiany w przepisach ruchu, zwiększające prawa pieszych na przejściach przez jezdnię. Zmiana ma polegać na tym, że pieszy będzie miał pierwszeństwo przed samochodami już wtedy, gdy będzie zbliżał się do przejścia, czyli wyrazi w ten sposób wolę wejścia na jezdnię.

Obecnie kierowca pojazdu zbliżającego się do przejścia dla pieszych jest zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności i ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, który już znajduje się na jezdni, jednak nie temu, który dopiero oczekuje na bezpieczne przejście. Wymaga to odpowiedniej obserwacji drogi i dostosowania prędkości jazdy.

Według projektu Ministerstwa Infrastruktury, kierowca ma być zobowiązany do reakcji na to, co zauważy nie tylko na samym przejściu, lecz także w jego okolicy – tak, aby stworzyć możliwość bezpiecznego przejścia przez jezdnię pieszym, którzy zbliżają się do przejścia.

Dlaczego ten projekt jest ważny?

Przynajmniej z dwóch istotnych powodów.

Po pierwsze, sytuacja będzie jednoznaczna. Pieszy nie będzie musiał odważnie, a czasem ryzykownie, wchodzić na przejście, by zyskać pierwszeństwo. Kierowca z kolei będzie miał obowiązek przepuścić pieszego, zatrzymując się uniknie ryzyka, że ten wtargnie pod koła rozpędzonego – nawet tylko do obowiązującej w danym miejscu – prędkości samochodu.

Pieszy ze smartfonem na przejściu przez jezdnię Foto: istock
Pieszy ze smartfonem na przejściu przez jezdnię

Tak, to oznacza, że będziesz musiał lub musiała zatrzymać się przed przejściem, jeżeli pieszy czeka przy krawędzi jezdni, aby na nią wejść. Oznacza to również znaczne, bardzo znaczne ograniczenie prędkości jazdy – tak, aby kierowca był w stanie bezpiecznie zatrzymać się przed przejściem, gdy zbliży się do niego pieszy. Bezpiecznie, czyli również tak, aby kierowcy z tyłu również zdążyli zareagować w porę i nie wepchnąć hamującego auta na pieszych.

Po drugie…

To być może błahostka, ale wypada o tym napisać. Proponowana zmiana przepisów, poza potencjalnym zwiększeniem bezpieczeństwa pieszych, zakończy wreszcie trwające od lat dyskusje, czy przepisy w ogóle zmieniać, żeby było bezpieczniej, czy może jednak ich nie ruszać.

Owszem, zmiana taka będzie wymagała szeroko zakrojonej kampanii edukacyjnej, skierowanej do pieszych i kierowców, ale istnieje szansa, że takie wyjście obu stron ze strefy komfortu uratuje czyjeś życie lub zdrowie. Taką kampanię, pod hasłem #DobryKierowca, już rozpoczął PKN ORLEN: dobrykierowca.orlen.pl

W specjalnych spotach kierowca ORLEN Team, Robert Kubica, razem z najmłodszymi przekonuje do zasad zachowania bezpieczeństwa na drodze, takich jak właśnie ustępowanie pierwszeństwa pieszym, jazdy z dozwoloną prędkością, tworzenia korytarzy życia czy jazdy „na suwak”.

Jeszcze nie jesteś przekonany(a) że warto zmienić przepisy?

Albo inaczej: czy ktoś z Twoich bliskich miał wypadek na przejściu dla pieszych?

Bo widzisz, to jest sytuacja, w której tylko prewencja może pomóc.

Warto zwalniać przed przejściami dla pieszych tak, aby móc się w każdej chwili bezpiecznie zatrzymać. A zmiana w przepisach posłuży temu, żeby kierowcy za Tobą też byli przygotowani na hamowanie, a pieszy mógł bez obaw wejść na jezdnię w wyznaczonym do tego miejscu.

To się da zrobić. Tylko musimy to zrobić – kierowcy i piesi – działając razem, a nie stawiając się po dwóch stronach wirtualnej barykady.