Oczywiście sam fakt przekazania daniny już jest upokarzający, ale to nie koniec poniżeń. Trzeba też zderzyć się z maszyną urzędniczą, panią (w moim przypadku był to pan akurat) z magiczną książką w ręku. W księdze zapisano, ile tak naprawdę wart jest zakupiony pojazd. Nieważne, co jest wpisane na umowie kupna-sprzedaży.

Znaczy, nie ma to znaczenia na początku. Pani (lub pan) sprawdza najpierw, jak bardzo chcę oszukać fiskusa. Odnajduje odpowiednią rubryczkę i sprawdza, czy kwota wpisana w dokumencie jest adekwatna do tej z magicznej książeczki. Nie ma problemu, jeśli uda się trafić, lub gdy wartość pojazdu jest niższa zaledwie o kilka ‰ od ceny „z książeczki”. Pani (lub pan) zrobi tylko bardzo kwaśną minę i zazwyczaj powie: „ostatecznie możemy uznać kwotę z umowy”. Natomiast jeśli się wygłupiliśmy i nieopacznie wpisaliśmy kwotę wyższą niż książkowa, przyjdzie nam zapłacić od wartości na umowie, a nie „wartości rynkowej” z magicznej książeczki.

Od lat zastanawia mnie więc sens wpisywania wartości na umowie? Przecież można by spisać umowę ze sprzedającym i nie podawać kwoty w ogóle. Urząd Skarbowy wie lepiej, ile ten pojazd jest warty. Miałem nawet przez chwilę taki pomysł, aby pójść do urzędu z umową bez kwoty, bo przecież pani (bądź pan) urzędnik mi powie, ile ten pojazd kosztował i ja tę kwotę pokornie uzupełnię w umowie.

Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu, gdyż zapewne byłbym aresztowany i osadzony w jednym z lochów Urzędu Skarbowego. Skoro dziś policjanci skarbowi oprócz tego, że mają broń krótką, to chyba na dodatek wyposażono ich ostatnio w długą, granatniki, kamizelki kuloodporne i nie wiem, czy nie wozy opancerzone, to na pewno w podziemiach pałaców skarbowych są już przygotowane ciemne i wilgotne lochy.

Nie ma się czemu dziwić. Według urzędów skarbowych w Polsce mieszka 38 milionów przestępców! Trzeba nad nimi jakoś zapanować. Niestety, okazałem się mięczakiem i jakości standardów penitencjarnych urzędu skarbowego postanowiłem nie sprawdzić. Wpisałem karnie w umowie „dwa tysiące” za mocno pełnoletniego Transita i oddałem Morawieckiemu co jego. Całe 40 złociszy. Niech ma chłopina.