W kwestii opakowania Z1000 zostało stworzone zgodnie z filozofią sugomi. Pojęcie to oznacza intensywną aurę niesamowitości osoby lub obiektu, która powoduje, że oglądający jest zachwycony. Kwestia wyglądu Z1000 jest mocno dyskusyjna, ale niewątpliwie wygląda on jak wyciągnięty żywcem z japońskich anime. Według producenta Z1000 zostało pozbawione wszelkich zbędnych elementów i „wyrzeźbione” tak aby budzić respekt.
Silnik ma pojemność 1043 ccm i dysponuje mocą 142 koni mechanicznych oraz momentem obrotowym 111 Nm. To wszystko przy masie 220 kilogramów. Motor został zoptymalizowany tak aby płynnie oddawać moc. Niestety wygląda na to, że możemy zapomnieć o możliwości wyboru mapy silnika.
Jeżeli chodzi o właściwości jezdne, to motocykl ma prowadzić się lepiej niż jego poprzednicy. To wszystko między innymi za sprawą Separate Function Fork - Big Piston od firmy Showa. Widelec pozwala na ustawienie napięcia wstępnego, kompresji i odbicia. Tylne zawieszenie z kolei zostało zaprojektowane z myślą o lepszym rozkładzie masy podczas hamowania i przyspieszania. Tylny amortyzator pozwala na zmianę ustawień odbicia i napięcia wstępnego.
Za hamowanie odpowiedzialne są tarcze o średnicy 310 mm z przodu i tarcza o średnicy 250 mm z tyłu. Z przodu znajdują się czterotłoczkowe zaciski Tokico. Nowy Z1000 będzie również dostępny w wersji z ABS. W kwestii wspomagaczy wygląda na to, że Z1000 nie będzie w żaden sposób starał się ograniczać / chronić tyłka* kierującego (*niepotrzebne skreślić). W informacji prasowej nie ma mowy o kontroli trakcji, „riding modes”, kontroli stabilizacji i innych tego typu rozwiązaniach. Wygląda na to, że Kawasaki Z1000 będzie najbardziej surowe w całej stawce, ale o tym przekonamy się (mamy nadzieję) podczas testów.