Decyzję o oddaniu pieniędzy pobranych od kierowców za wydanie kart pojazdu jako jedne z pierwszych podjęły władze Krakowa. W ślad za nimi poszły inne miasta. Do tej grupy dołączyło również starostwo powiatowe w Gostyniu (woj. wielkopolskie).

Wpłynęło tam już ponad 220 wniosków dotyczących zwrotu nadpłaty za wydanie karty pojazdu. Większość z nich udało się już rozpatrzyć i zwrócić należne pieniądze. Na decyzję czeka jeszcze około 70 wniosków na kwotę ponad 120 tys. zł.

Z powodu rosnącej liczby orzeczeń sądowych, problem ten postanowiono rozwiązać za pomocą ugody. Nie znaczy to jednak, że wszyscy wnioskodawcy mogą liczyć na zwrot pieniędzy. Trudności z ich odzyskaniem będą mieć z pewnością ci najwięksi importerzy, handlujący autami na dużą skalę. Są to firmy, które złożyły do gostyńskiego urzędu po kilkadziesiąt wniosków. Zdaniem starosty trzeba najpierw sprawdzić czy owe firmy koszty opłat za wydanie kart pojazdów nie przerzuciły na kupujących. Oznacza to konieczność skontrolowania rachunków na podstawie których zakupiono auta.

Pomimo rosnącej liczby miast wychodzących naprzeciw roszczeniom kierowców, nadal większość z nich wzbrania się przed dobrowolnym oddaniem nadpłaconych pieniędzy. Należy do nich m.in. wydział komunikacji w Gnieźnie, który na każdy wniosek odpowiada odmownie, a pieniądze zwraca dopiero wtedy, gdy zostanie do tego przymuszony przez wyrok sądu. Oznacza to konieczność złożenia cywilnego pozwu.

Pieniądze za wydanie karty pojazdu samorządy pobierały na podstawie obowiązujących w całym kraju przepisów. Chodzi tu okres od 21 sierpnia 2003 r. do 14 kwietnia 2006 r. Wówczas za wydanie tego dokument trzeba było zapłacić 500 zł. Jeszcze w 2006 roku opłata ta została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny i obniżona do 75 zł. Na skutek tej decyzji urzędy zostały zalane wnioskami o zwrot nadpłaty w wysokości 425 zł.

sibi