Projektanci i producenci aut montują w samochodach coraz więcej udogodnień. Tempomat czy podgrzewane siedzenia to obecnie już standard. Jednak jednym z pierwszych takich rozwiązań był niewielki uchwyt asekuracyjny, wyrastający z podsufitki lub słupka bocznego, zwany potocznie "cykorłapką" lub "rączką strachu". Przyrząd ten także w angielskim doczekał się ciekawych określeń, m.in. "Jesus handle" i "panic handle".
W wielu autach to miejsce, gdzie lądują zawieszki zapachowe, wyprasowane ubrania czy inne gadżety. Jednak jego rzeczywiste zastosowanie jest zupełnie inne.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoDo czego służy "cykorłapka"?
Uchwyt asekuracyjny ma dużo poważniejsze zadanie. W większych pojazdach zapewnia niezbędną dźwignię do bezpiecznego podnoszenia się pasażera i jego opuszczania, zapobiegając niebezpiecznym skokom podczas wysiadania. Konstruktorzy wprowadzili to rozwiązanie z myślą o pasażerach, którzy mają trudności z poruszaniem się — m.in. osobach starszych, niepełnosprawnych oraz kobietach w ciąży.
W przypadku mniejszych aut uchwyt może ułatwić zajmowanie miejsca w pojeździe podczas wsiadania.
Dlaczego po stronie kierowcy nie ma uchwytu asekuracyjnego?
Brak uchwytu nad drzwiami kierowcy wynika z kilku powodów. Osoba prowadząca pojazd może wykorzystywać kierownicę do stabilizacji ciała podczas wsiadania i wysiadania.
Dodatkowo istnieje obawa, że kierowcy chwytaliby uchwyt podczas jazdy, prowadząc pojazd jedną ręką, co mogłoby stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa.