Ferrari dotychczas pozostawało jednym z nielicznych producentów aut, pod maskami których pracowały silniki wolnossące (nie licząc modlu F40). Coraz ostrzejsze wymogi dotyczące zużycia paliwa i emisji spalin wymusiły jednak i na tej włoskiej ikonie wprowadzenie do oferty modelu z silnikiem wspomaganym turbosprężarką. Na szczęście Ferrari robi to w swoim stylu nie idąc na żadne kompromisy.
Pracujący pod maską Californi T ośmiocylindrowy turbodoładowany motor o pojemności 3,8 l wyposażony we trysk bezpośredni osiąga moc 560 KM i moment obrotowy 755 Nm. To prawie 70 KM więcej niż poprzednik. Do tego dzięki turbo moment obrotowy jest większy o 49 proc. a auto do setki przyspiesza w 3,6 s, o 0,2 s szybciej niż model, który zastępuje. Prędkość maksymalna to zapierające dech w piersiach 316 km/h. Jest też coś, co ucieszy ekoentuzjastów: California T zużywa średnio o 15 proc. mniej paliwa i emituje o 20 proc. mniej CO2 – 250 g/km. Jednostka spełnia wymagania normy emisjki szkodliwych spalin Euro 6.
Ferrari zapewnia, że dzięki takim rozwiązaniom jak np. kompaktowe turbiny Twin Scroll o niskim momencie bezwładności czy układ adaptacyjnego sterowania ciśnieniem spalania (Variable Boost Management) udało się całkowicie wyeliminować zjawisko turbodziury, co zapewnia natychmiastową reakcję na ruchy pedałem gazu i czystą przyjemność jazdy. Co więcej, silnik zachował typową dla marki charakterystykę brzmienia. Z niecierpliwością czekamy by je usłyszeć.
Zobacz galerię Ferrari California T
Auto zyskało także zmodyfikowany układ kierowniczy i zawieszenie z amortyzatorami MagnaRide najnowszej generacji (o zwiększonej o ponad 50 procent szybkości reakcji). Nowe są kompozytowe tarcze hamulcowe i klocki, co poprawiło skuteczność karbonowo-ceramicznego układu hamulcowego (CCM3). Model jest też wyposażony w najnowszą odsłoną systemu kontroli trakcji F1-Trac, tę samą, którą znajdziemy w 458 Speciale.
Drobne zmiany wprowadzono także w stylistyce Californii T. Objęły one m.in. szerszy i głębszy grill wzmocniony trzema poziomymi belkami, przetłoczenia na bokach i nadkolach, inne położenie końcówek wydechu i solidny, potrójny tylny dyfuzor.
Nie zapomniano oczywiście o dachu. Nadal składa się on po przyciśnięciu guzika w ciągu 14 s. Doskonała opcja na nadchodzące ciepłe dni.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Genewa 2014 - wszystkie premiery
Pracujący pod maską Californi T ośmiocylindrowy turbodoładowany motor o pojemności 3,8 l wyposażony we trysk bezpośredni osiąga moc 560 KM i moment obrotowy 755 Nm. To prawie 70 KM więcej niż poprzednik. Do tego dzięki turbo moment obrotowy jest większy o 49 proc. a auto do setki przyspiesza w 3,6 s, o 0,2 s szybciej niż model, który zastępuje. Prędkość maksymalna to zapierające dech w piersiach 316 km/h.
Auto zyskało także zmodyfikowany układ kierowniczy i zawieszenie z amortyzatorami MagnaRide najnowszej generacji (o zwiększonej o ponad 50 procent szybkości reakcji). Nowe są kompozytowe tarcze hamulcowe i klocki, co poprawiło skuteczność karbonowo-ceramicznego układu hamulcowego (CCM3). Model jest też wyposażony w najnowszą odsłoną systemu kontroli trakcji F1-Trac, tę samą, którą znajdziemy w 458 Speciale.
Wnętrze najnowszego Ferrari prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie.
Drobne zmiany wprowadzono także w stylistyce Californii T. Objęły one m.in. szerszy i głębszy grill wzmocniony trzema poziomymi belkami, przetłoczenia na bokach i nadkolach, inne położenie końcówek wydechu i solidny, potrójny tylny dyfuzor.
Nie zapomniano oczywiście o dachu. Nadal składa się on po przyciśnięciu guzika w ciągu 14 s. Doskonała opcja na nadchodzące ciepłe dni.
Nie zapomniano oczywiście o dachu. Nadal składa się on po przyciśnięciu guzika w ciągu 14 s. Doskonała opcja na nadchodzące ciepłe dni.