Zauważyliście, że przez ostatni miesiąc w świecie motoryzacji ma miejsce jakieś niepokojące poruszenie? Oprócz testów Roberta Kubicy na Węgrzech trudno było doszukać się innych informacji niż tych o podłożu ekologiczno-elektrycznym. Przejście na energię elektryczną zapowiedziało Volvo i Mini, Porsche i Mercedes zdecydowali się przejść do Formuły E no i Tesla z modelem 3, ale to inna historia.

Niestety, trzeba płynąć z prądem i proces elektryfikacji samochodów dochodzi również do ojczyzny makaronu i pizzy. Nowe technologie w pierwszej kolejności dotkną Maserati. Z naszego punktu widzenia jest to niezwykle przykre. Włoskie samochody są piękne, ale co pokazują słupki sprzedażowe, nie tylko tym kryterium kierują się klienci. Ciężko jest odkleić niechlubną łatkę samochodów awaryjnych zwłaszcza, że cały czas zdarzają się wpadki. Do tego dochodzi przeciętna ergonomia, jakość wykończenia i cena świadcząca o tym, że to faktycznie samochód klasy premium czego po przyjrzeniu się bliżej nie widać.

Jednak każdy, najbardziej wybredny klient był w stanie się zawahać, kiedy usłyszał brzmienie Maserati. Była to akustyczna rekompensata za wszystkie inne niedociągnięcia, taka gra na emocjach. I co teraz? Runie ostatni bastion, jeden z niewielu atutów zostanie pogrzebany?

Sergio Marchionne podchodzi do tematu ze znacznie większym optymizmem, ale jak wiadomo, nikt nie kocha włoskich samochodów tak jak Włosi. Swoją drogą to jest naturalne, ale przydałaby się odrobina samokrytyki. To nie silniki są awaryjne we włoskich samochodach tylko właśnie elektryka. „Przynajmniej jedna z naszych marek, a zwłaszcza Maserati zakończy rozwój dwóch kolejnych modeli i skutecznie przełączy swoje portfolio na elektryzację” - mówi w wywiadzie Marchionne. „Po 2019 roku Maserati rozpocznie produkcję pojazdów elektrycznych, które uosabiają to, co uważamy za najnowocześniejszą technologię... Rozwój ten stanowi integralną część szerszej strategii w dziedzinie elektryfikacji, która obejmie połowę floty Grupy FCA w 2022 roku” - kontynuuje szef FCA.

Jak wiadomo wprowadzenie napędów elektrycznych jest wymuszone przez trend w motoryzacji, jednak FCA ma już pewne doświadczenia z tym związane. W 2012 roku zaprezentowano zelektryfikowaną wersję Fiata 500, aby sprostać prawu stanu Kalifornia. Wtedy Marchionne publicznie wezwał ludzi, aby nie kupowali tego modelu ponieważ koncern traciłby 10 000 $ na każdej sztuce. Z tą historią wiąże się pewien problem, który dostrzega dyrektor generalny FCA.

Rentowność produkcji samochodów elektrycznych bądź hybryd, w głównej mierze uzależniony jest nie od ceny silników czy innych podzespołów lecz od samych akumulatorów. Na ten moment ich ceny nie spadły na tyle, aby znacząco obniżyć koszt produkcji, a co za tym idzie nie zachodzi zjawisko ekonomii skali. Biorąc pod uwagę jak wielu producentów zadeklarowało przejście na zasilanie energią odnawialną, podaż może nie sprostać popytowi, ceny hybryd nie spadną, za to popyt na nie zdecydowanie tak. Koło się zamyka i pojawiają się pierwsze wnioski.

Zapraszamy do komentowania.