Kamery monitorujące otoczenie stają się standardem w wielu modelach samochodów. Wspomagają różne systemy, jak np. asystent pasa ruchu czy martwego pola. Producenci pracują nad kolejnymi rozwiązaniami pozwalającymi wykorzystać „oczy samochodu” w nowych, przydatnych funkcjach. Jedną z nich jest rozpoznawanie znaków drogowych. Zasada działania jest prosta: kamera rejestruje znaki podczas jazdy i wyświetla kierującemu odpowiednie powiadomienia na ekranie komputera pokładowego.
– System rozpoznawania znaków dostępny jest w modelach wielu marek. Oczywiście nie jest to jeszcze wyposażenie standardowe, za takiego asystenta trzeba najczęściej dopłacić. Samo rozwiązanie może być naprawdę pomocne, szczególnie w nowszych samochodach, w których taki system często sprzężony jest z nawigacją. Kierowca otrzymuje powiadomienia w odpowiednim czasie, co pozwala mu szybko skorygować jazdę i dostosować ją do przepisów np. dotyczących ograniczenia prędkości czy wyprzedzania. To ważne zarówno na nowej trasie, jak i tam gdzie jeździmy już trochę „na pamięć”. Niestety najprostsze systemy, które nie korzystają z pomocy GPS, trudno uznać za rozwiązanie, na którym można w pełni polegać. Jeśli znak jest np. uszkodzony lub brudny, kamera może go nie rozpoznać. W niektórych samochodach zdarzają się także sytuacje, że kamery odczytują np. prędkości zjazdów z autostrady i traktują je jako ograniczenie na całej drodze. System nie zwalnia nas zatem od zachowania zdrowego rozsądku i znajomości przepisów ruchu drogowego. Np. w Polsce ograniczenie prędkości poza znakiem odwołuje skrzyżowanie, a tego prosty system nie rozpozna i nadal będzie wyświetlał komunikat o ograniczeniu – mówi Adam Lehnort, ekspert ProfiAuto.