Nowoczesne samochody "pamiętają" znacznie więcej niż się ich użytkownikom – a często i mechanikom czy sprzedawcom – wydaje. Fachowcy potrafią odzyskać ze sterowników szczegółowe informacje m.in. o kolizjach, usterkach, czy nawet przebiegu.
Wbrew pozorom manipulacje przy elektronice zwykle zostawiają ślady!
Dobry komputer diagnostyczny w rękach wprawnego użytkownika może być skarbnicą wiedzy o aucie
Za pomocą modułu OBD i smartfona można samodzielnie odczytać błędy zapisane w sterowniku auta i sprawdzić, czy np. VIN pojazdu jest zgodny z dokumentami
Czasy, kiedy pamięć sterownika można było wykasować, odłączając na dłuższą chwilę akumulator auta, dawno już minęły. Nowe samochody rejestrują niesamowite ilości danych, których część mogą nawet na bieżąco wysyłać wprost do producentów, a część zapisują w pamięci sterowników. Mechanikowi, który ma komputer diagnostyczny i wgląd do niektórych danych, może się wydawać, że da się te dane łatwo skasować – to jednak zwykle tylko pozory, do informacji zapisanych "głębiej" przy użyciu zwykłego sprzętu diagnostycznego, nawet takiego, którym dysponują serwisy autoryzowane, dotrzeć się nie da. To samo dotyczy "skręconych" liczników – w przypadku w miarę nowych aut prawdziwy fachowiec najczęściej jest w stanie ustalić rzeczywisty przebieg lub przynajmniej znaleźć dowody na to, że wskazanie drogomierza zostało zmanipulowane. Jak to możliwe?
Poza pamięcią zawierającą m.in. kody błędów, do której dostęp można uzyskać za pomocą niemal dowolnego skanera diagnostycznego kompatybilnego ze standardem OBD, sterowniki nowoczesnych aut mają zwykle też pamięć głębiej ukrytą, a często też rozproszoną po wielu sterownikach. Jeśli dojdzie do awarii lub po prostu do anomalii w pracy jednego z podzespołów auta, to pamięć o tym zdarzeniu trafia do specjalnego rejestru, wraz ze "stopklatką" opisującą okoliczności tego zdarzenia.
Oznacza to, że np. wraz z kodem wskazującym na błąd w jakimś obwodzie czy nawet restart nawigacji mogą zostać zapisane: data zdarzenia, przebieg auta (lub np. liczba godzin pracy silnika), a także podstawowe parametry pracy wybranych podzespołów. Co z tego, że np. nieuczciwy handlarz "skręci" licznik z 300 tys. km do 160 tys. km, jeśli w ukrytej pamięci samochodu nadal znajduje się informacja, że przy 250 tys. km, miesiąc wcześniej, zablokował się zawór EGR albo komputer odnotował problemy z dopalaniem filtra DPF. Oczywiście, poszczególne moduły da się wymieniać i programować – ale to już wyższy stopień wtajemniczenia i z reguły w przypadku podstawowej usługi zlecanej przez nieuczciwych handlarzy nikt się w to nie bawi, bo byłoby to zbyt drogie. Specjaliści, którzy zajmują się kodowaniem sterowników, z reguły też potrafią odczytać ukryte w poszczególnych modułach dane.
Foto: Piotr Szypulski / Auto Świat
Niekiedy, żeby odczytać ukryte dane zapisane w sterowniku, trzeba wymontować moduł i zbadać go w warunkach laboratoryjnych. Przy okazji da się zwykle zweryfikować, czy ktoś wcześniej w sterowniku nie dłubał.
Czarna skrzynka w każdym aucie
Teoretycznie samochodowe rejestratory wypadkowe, działające na zasadzie podobnej do tego, jak działają czarne skrzynki w samolotach, mają stać się obowiązkowe dopiero w nieodległej przyszłości. W praktyce takie rozwiązania ma już większość aut wyposażonych w poduszki powietrzne, choć zakres gromadzonych w nich danych bywa naprawdę zróżnicowany – od bardzo podstawowych po szczegółowe, pozwalające precyzyjnie odtworzyć przebieg wypadku. W sterowniku poduszek powietrznych lub w dodatkowym, zainstalowanym fabrycznie w aucie rejestratorze (EDR – Event Data Recorder) zawsze przy odpaleniu zabezpieczeń pirotechnicznych są zapisywane okoliczności zdarzenia – od prędkości, siły i kierunku uderzenia, faktu zapięcia pasów, ewentualnego hamowania czy działania poszczególnych systemów, lokalizacji z GPS, przebiegu auta aż po... wagę pasażerów siedzących w fotelach, przed którymi wystrzeliły poduszki, czy nawet to, jak głośno grało radio!
Oczywiście, nie w każdym aucie, ale im nowocześniejszy samochód, tym obszerniejsza porcja danych. W niektórych nowych samochodach kamery pokładowe pracują cały czas i rejestrują obraz "w pętli". Zapis jest na bieżąco nadpisywany, chyba że dojdzie do kolizji – wtedy kilka ostatnich sekund nagrania jest chronionych i da się je odtworzyć.
Do pamięci rejestratora EDR trafiają też mniej dramatyczne zdarzenia – np. gwałtowne przeciążenia przy wpadnięciu w dziurę albo informacje o zadziałaniu systemów bezpieczeństwa, które zapobiegły wypadkowi. Dlaczego to ważne? Bo jeśli przy sprawdzaniu auta rejestrator jest zupełnie czysty, to znaczy to, że prawdopodobnie ktoś wykasował z niego wszystkie dane! Wymiana sterownika poduszek i innych elementów systemów bezpieczeństwa też zostawia ślady, które da się wykryć.
Producent samochodu wie, co zapisuje auto, ale raczej nie powie
Co ciekawe, producenci niechętnie informują o tym, jak wiele informacji zapisują auta i co do zasady nie udzielają dostępu do takich danych osobom i firmom zewnętrznym. Niekiedy zmuszają ich do tego sądy, chociaż nawet w takich okolicznościach przedstawiciele koncernów niekiedy "idą w zaparte". Zresztą często jest nawet tak, że sam producent samochodu też nie ma dostępu do wszystkich danych zapisanych przez elektronikę pokładową pojazdu.
Poza "centralną" pamięcią błędów osobne rejestratory mogą działać również w podzespołach dostarczanych przez poddostawców (np. w sterowniku ABS/ESP, sterowniku wtrysku czy innych modułach). Znajdują się one tam choćby po to, żeby w razie wypadków, usterek czy roszczeń gwarancyjnych producent danego podzespołu mógł stwierdzić, jak doszło do uszkodzenia i czy wina rzeczywiście leży po stronie wytworzonej przez niego części.
Dobry rzeczoznawca skutecznie prześwietli każde auto
Ze względu na bardzo wysoki koszt dokładnego badania ukrytej pamięci sterowników (nawet od 800 zł za sam odczyt danych aż do kilku tysięcy za sporządzenie szczegółowej analizy) nie jest to usługa popularna wśród osób próbujących sprawdzić auto używane przed zakupem. Z reguły do takich zaawansowanych środków sięga się dopiero wtedy, kiedy sprawa trafia do sądu, bo np. doszło do wypadku, w którym systemy nie zadziałały, albo – w najlepszym razie – kiedy ktoś kupił samochód z wypadkową przeszłością, którą sprzedający zataił i potrzebne są dowody, żeby uzasadnić roszczenie.