Norwegia robi wiele, by stać się możliwie jak najbardziej proekologicznym krajem świata. Jednym ze środków do osiągnięcia tego celu jest zastąpienie silników spalinowych elektrycznymi.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMa to sens w kraju, gdzie praktycznie cała energia elektryczna produkowana jest ze źródeł odnawialnych, w tym głównie przez elektrownie wodne. I mimo tego, że Norwegia gazem i ropą naftową stoi, elektrownie gazowe stanowią raptem 1 proc. i właściwie nie są już używane.
Nie dziwi więc fakt, że w zeszłym miesiącu już 47 proc. wszystkich zarejestrowanych nowych aut w Norwegii miało napęd elektryczny lub hybrydowy. Pojazdy czysto elektryczne stanowiły aż 19 proc. ogółu, przy 17 proc. w zeszłym roku. Hybrydy wzrosły w ciągu roku z 12,6 do 15 proc., a hybrydy plug-in z 4,2 do aż 13 proc.
Taki wzrost musiał oczywiście spowodować spadek po drugiej stronie. Sprzedaż diesli osiagnęła pułap 26,4 proc. całego rynku, o 13 proc. mniej niż przed rokiem. Auta na benzynę spadły natomiast z poziomu 31 do niespełna 26 proc.
Najpopularniejszym samochodem elektrycznym w Norwegii była Tesla Model X, którą kupiło 601 klientów. Drugi na liście aut z ekologicznym napędem był BMW i3 (581 szt.). Na kolejnych miejscach znalazły się Volkswagen e-Golf (392 szt.) i hybrydowy Volkswagen Golf GTE (358 szt.). Piąte miejsce zajął Nissan Leaf, z 199 sprzedanymi egzemplarzami.
Duża popularność aut z napędami przyjaznymi środowisku wspierana jest przez liczne rządowe zachęty, jak odliczenie 25 proc. VAT-u, brak opłat rejestracyjnych i sporo innych. Z kolei pojazdy z napędem konwencjonalnym są tam horrendalnie drogie, a wszystko przez podatki. Dla przykładu, kosztująca u nas w bazowej wersji niewiele ponad 60 tys. zł Skoda Octavia w Norwegii, w podobnej - bazowej wersji kosztuje w przeliczeniu... 130 tys. złotych!