Mariaż Fiata z amerykańskim Chryslerem zaowocował poszerzeniem palety modeli Fiata z napędem na cztery koła. Jej ukoronowaniem jest Freemont, który jest efektem zeuropeizowania modelu Dofge Journey. Amerykański rodowód Freemonta bez problemu można dostrzec we wnętrzu auta. Kabina jest obszerna, cupholderów tyle, by zmieścić kubki członków drużyny koszykówki, a siedzenia skrojono w rozmiarze XL. Jest ich na pokładzie aż siedem. Dwa z nich są chowane w podłodze bagażnika. Należy traktować je jako rozwiązania awaryjne. Są wprawdzie wygodniejsze niż w większości aut europejskich, ale podróże na dłuższych dystansach mogą być męczące.
Wyposażenie seryjne fiatowskiego SUV-a w wersji Lounge jest naprawdę bogate. Dopłaty 4 tys. zł wymagał jedynie pakiet "Video", w którego skład wchodzi odtwarzacz DVD firmy Alpine z 9-calowym (odchylanym z sufitu) ekranem. Przyzwyczajenia wymaga obsługa niektórych urządzeń, choćby wycieraczek, których wyłącznik znalazł się w dźwigni zespolonej po lewej stronie kierownicy. Poszukiwanie włącznika oświetlenia kabiny może natomiast zająć sporo czasu.
Pod maskę trafił włoski MultiJet o pojemności 2 l i mocy 170 KM. Diesel jest elastyczny, pracuje bez większych wibracji, ale jego temperament tłumi 6-stopniowy automat. Jest leniwy i niezdecydowany. Redukcja trwa wieki, a podczas jazdy z prędkościami ok 120 km/h często nie może się zdecydować czy pracować na 5. czy może 6 biegu. Freemont raczej nie przepada za szybką, dynamiczną jazdą. W roli wygodnego auta do długich podrózy sprawdzi się jednak dobrze. Komfort zawieszenia jest wysoki, a miejsca w kabinie pod dostatkiem.