Auto Świat Fiat Panda 4x4 1.3 M-Jet – Test Pandy na bezdrożach Podlasia

Fiat Panda 4x4 1.3 M-Jet – Test Pandy na bezdrożach Podlasia

Autor Janusz Borkowski
Janusz Borkowski

Panda to jedyne w swojej klasie auto z napędem na cztery koła. Teraz doczekała się trzeciej generacji. Podczas wypadu na Podlasie sprawdziliśmy, jak radzi sobie wersja z 75-konnym dieslem

Fiat Panda 4x4 1.3 M-Jet
Zobacz galerię (24)
Auto Świat
Fiat Panda 4x4 1.3 M-Jet

Pudełkowaty kształt, płaskie szyby, spartańskie wnętrze, a pod maską litrowy silnik o mocy 48 KM. Tak w 1983 roku wyglądała pierwsza Panda 4x4 – małe auto o dużej dzielności terenowej, dostępne za rozsądne pieniądze. Od tamtego czasu minęło prawie 30 lat, w sprzedaży znajduje się już model trzeciej generacji, a mimo to żaden z producentów nie zdecydował się na zbudowanie w segmencie A pojazdu, który stanowiłby konkurencję dla Pandy 4x4.

To jedyne auto segmentu A z 4x4​

Jedynymi samochodami na rynku, z którymi można próbować porównywać Pandę 4x4 1.3 Multijet (przynajmniej cenowo), są Dacia Duster 1.5 dCi/90 KM 4x4 (od 59 000 zł) oraz Suzuki Jimny 1.3/85 KM (od 53 900 zł). Opinia dzielnego auta terenowego towarzyszy każdej generacji modelu – także ostatniej, o czym mieliśmy okazję przekonać się podczas testu na fabrycznym torze Fiata w Balocco („AŚ” nr 44/12). Tym razem jednak test Pandy 4x4 przeprowadziliśmy nie na zaprojektowanym przez producenta offroadowym torze, lecz w naturalnym dla tego modelu środowisku – na szutrowych drogach Podlasia.

Wczesnym rankiem wyruszyliśmy z Warszawy w kierunku Siemiatycz (150 km). Na tym odcinku doceniliśmy dobrą dynamikę 1,3-litrowego diesla (w bielskiej fabryce wyprodukowano ponad 5 mln sztuk) oraz niskie spalanie – 5,1 l/100 km. Zwiedzanie Podlasia rozpoczęliśmy od Drohiczyna, gdzie znajduje się klasztor benedyktynek. Jadąc dalej na wschód, naszą uwagę przykuły powojenne bunkry, które stanowiły pas sowieckich umocnień (linia Mołotowa). Kilka kilometrów za Siemiatyczami skręciliśmy do Mielnika, gdzie oprócz góry zamkowej, na której znajdują się ruiny kościoła z 1420 roku, warto odwiedzić jedyną w Polsce odkrywkową kopalnię kredy. Kilka kilometrów dalej – w Wajkowie – droga równoległa do koryta Bugu zmieniła się z asfaltowej na szutrową.

Mieliśmy pecha, bo tego dnia naprawiano ją i kilka razy na środku drogi napotkaliśmy wysypane pryzmy żwiru. Ominięcie ich nie zawsze było możliwe (z jednej strony wzniesienie, z drugiej rzeka), dlatego zdani byliśmy na offroadowe możliwości Pandy. Trzeba przyznać, że auto świetnie poradziło sobie z przeszkodami, w czym bezsprzecznieoprócz napędu na cztery koła – pomocne okazały się większy prześwit i dobra geometria nadwozia oraz duży moment obrotowy silnika.

Dotarliśmy też do Niemirowa, gdzie można przeprawić się na drugą stronę Bugu. Tam zdecydowaliśmy się jednak odbić na północ, do Koterki, gdzie tuż przy granicy polsko-białoruskiej znajduje się zabytkowa cerkiew Matki Boskiej Pocieszycielki z 1852 roku. By do niej dojechać, trzeba było pokonać kilkunastokilometrowy odcinek zniszczonej drogi leśnej, pełnej wyboi i grząskiego piasku. I tym razem Panda nie zawiodła, pokonując trasę bez problemów. Po obejrzeniu cerkwi z zewnątrz (obiekt był zamknięty) ruszyliśmy dalej na północ, do miejscowości Tokary, w której znajduje się zabytkowy kościół z lat 30. ubiegłego wieku. Ostatnim punktem wyprawy była Grabarka – miejsce kultu religijnego prawosławnych – do której dotarliśmy szutrowymi leśnymi duktami. Zwiedzenie doliny Bugu i zabytków Podlasia wraz z dojazdem i powrotem do Warszawy (łącznie 400 km) zajęło nam 10 godzin.

Autor Janusz Borkowski
Janusz Borkowski
Powiązane tematy:
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków