Akcjonariusze amerykańskiego Forda zostali zaszokowani znacznie obniżoną prognozą zysków koncernu. Zaledwie w 3 miesiące po objęciu szefostwa firmy Mark Fields oświadczył, że w związku z kryzysem ukraińskim europejski oddział Forda nie osiągnie zapowiadanego wcześniej zysku i odnotuje straty. Kursy akcji firmy natychmiast mocno spadły.

Amerykański koncern ogłosił, że w 2014 roku zysk koncernu przed opodatkowaniem ma wynieść 6 mld dolarów, czyli o 1,5 mld dolarów mniej niż wcześniej zapowiadano i o 2,5 mld mniej niż w 2013 r. W przyszłorocznych zapowiedziach widać więcej optymizmu – prognozy zysku zostały zwiększone z 8,5 do 9,5 mld dolarów. Niestety, europejska dywizja koncernu nadal ma wykazać 250 mln dolarów strat.

Jako powód szefostwo firmy powoduje sytuację na rynkach rosyjskim i ukraińskim. W Rosji w ciągu pierwszych 6 miesięcy tego roku sprzedaż spadła o 43 proc. – żaden inny zachodni producent nie został tak mocno dotknięty kryzysem.

Nie bez znaczenia są też rosnące koszty akcji przywoławczych – w zeszłym tygodniu Ford wezwał do serwisu 850 tys. aut, w których może dojść do zwarcia w instalacji elektrycznej. Koszt: nawet 500 mln dolarów.

Inwestorzy zareagowali bardzo nerwowo – akcje Forda spadły o 7,47 proc.