Na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo podobnie. Trochę plastików, niewielkie gabaryty, off-roadowe atrybuty. Wszystkie powstały pod koniec lat 90. jako tania alternatywa dużych terenówek. Czy w rzeczywistości "maluchy" produkcji Hondy, Mitsubishi i Suzuki tak samo dobrze radzą sobie w miejskiej dżungli oraz w prawdziwym terenie? Warto zapoznać się z naszym testem, bo różnice okazują się bardzo istotne. Zacznijmy od Grand Vitary. Pod lupę wzięliśmy podstawową odmianę 1.6 z 3-drzwiowym nadwoziem. Większy model (5d) łączony jest np.z silnikiem 2.0 i ma ambicje należeć do grona "prawdziwych" terenówek. Nasze auto również ma ramę i dołączany "na sztywno" napęd przednich kół. W mieście to nic zachęcającego, ale poza utwardzoną drogą czysto mechanicznie rozdzielany napęd niesie wiele zalet. Dodatkowym atutem jest reduktor. Również nienajgorszy prześwit (195 mm) zachęca do opuszczania asfaltu. Malutkie gabaryty są kolejnym plusem. Komu mało seryjnych możliwości, może łatwo poddać Suzuki off-roadowemu tuningowi. Podwyższymy zawieszenie, założymy osłony itp., co pozwoli na poważną walkę na szlakach terenowych. Solidna konstrukcja Grand Vitary zniesie takie przeróbki bez kłopotu. Każdy kij ma dwa końce, Grand Vitara również nie jest we wszystkim idealna. Co dobre w terenie, nie całkiem sprawdza się w mieście. Tu trzeba pogodzić się z przeciętnym komfortem resorowania, szybko przejeżdżane zakręty mogą wywołać u kierowcy sporo stresu. Nie można też korzystać z dobrodziejstw napędu 4x4. Kolejne minusy to ograniczona pojemność wnętrza, choć wielkość tylnej kanapy może pozytywnie zaskoczyć - szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę szerokośći ilość miejsca nad głowami. Jednak fotele przednie mogłyby być wygodniejsze. Na pocieszenie pozostaje duża masa holowanej przyczepy (w zestawieniu z konkurentami). Może więc słynne z napędu Super Select Mitsubishi Pajero zręcznie połączy terenowe ambicje właściciela z szosową codziennością? Niestety, powiązanie z "normalnym" Pajero dotyczy tylko nazwy - technicznie Pinin ma z nim niewiele wspólnego. Napęd nazwany SS4-i zarezerwowano dla wersji z silnikami o bezpośrednim wtrysku benzyny (GDI). Daje on możliwość poruszania się "na samym tyle", automatycznego dołączania przedniej osi (ale sprzęgłem wiskotycznym, a nie poprzez międzyosiowy dyferencjał), całkowitego mechanicznego zablokowania sprzęgła i załączenia reduktora. Tak wyekwipowany samochód może już być atrakcyjny np. dla leśnika, ale nasz model (1.8 o mocy 114 KM z klasycznym układem zasilania) musi się obejść znacznie prostszym rozwiązaniem - jest tu co prawda centralny dyferencjał, ale wyposażony tylko w blokadę wiskotyczną, bez reduktora. Samochód ma samonośnąkaroserię wzmocnioną ramą. Skoro w terenie jest nie najlepiej, to może na asfalcie skorzystamy z dobrodziejstw stałego napędu? Rzeczywiście trakcja okazuje się niezła. Auto dobrze się prowadzi, jest stabilne. Kłopoty? To przede wszystkim kiepski komfort jazdy - zawieszenie dostrojono sztywno i zdarza się, że auto podskakuje bezradnie na wybojach. Inny minus to hałaśliwy silnik. Gdy przekraczamy 3000 obr./min w kokpicie zaczyna się robić nieprzyjemnie głośno. Przy szybkiej jeździe spalanie rośnie wyraźnie powyżej 10 l. Niewielką ilość przestrzeni (tylny rząd siedzeń, bagażnik) samochód stara się zrekompensować dość bogatym wyposażeniem oraz funkcjonalnością. Nie ma kłopotuz miejscem nad głowami. Tylną kanapę składa się łatwo i uzyskujemy równą powierzchnię. Jakie są atuty ostatniego z porównywanych "Japończyków"- Hondy HR-V? Ładna sylwetka sugeruje sportowe zacięcie, do tego mamy napęd 4x4, ale nie we wszystkich wersjach. Pozory mogą jednak mylić. Sprzęgło przekazujące napęd na tylną oś ma bardzo duże opóźnienie. W terenie piaszczystym zdążymy się zakopać, a tylne koła ciągle pozostają bezradne. Nawet w warunkach szosowych, gdy jest mokro lub leży śnieg, samochód ledwo spełnia zadania. Mogą też rozczarować walory silnika. Mimo że to hondowska jednostka napędowa, powyżej 3000 obr./min traci wigor. Jazda jest przyjemna, ale na sportowe doznania liczyć nie warto. Zaletą jest przyjemnie wykończone wnętrze i dobrze dostrojone zawieszenie. Na co dzień mamy więc przyjemny, wygodny środek transportu. Odmiana 5-drzwiowa ma powiększony o 10 cm rozstaw osi, za co pasażerowie tylnej kanapy z pewnością dziękują konstruktorom - jest tu całkiem znośnie. Przy wyjazdach w teren mnożyć się będą uszkodzenia elementów podwozia. W bardzo trwałej Hondzie przy dynamicznej jeździe można spodziewać się podwyższonego zużycia oleju (nawet litr na5 tys. km). Grand Vitara właściwie nie ma słabych punktów, ta generacja okazuje się lepsza niż... następczyni. Mitsubishi trapi użytkowników drobnymi awariami (elektronika, niedostatki wykończenia wnętrza, korozja), ale nie są one częste. Większe kłopoty z obsługą dotyczą wersji GDI. Analizując ceny wywoławcze warto pamiętać o ostatnich obniżkach cen w salonach. Jeśli ktoś żąda za te auta 40-50 tys. zł, to przesadza - może lepiej za te pieniądze nabyć nowe Suzuki SX4? Podsumowanie Wszystkie trzy auta dobrze wyglądają - jak rasowe terenówki. Ale na tym podobieństwa się kończą. Z myślą o jeździe w terenie warto interesować się tylko Suzuki. Ale komfort jazdy wypada tu ledwo przeciętnie. Wygoda jest z kolei zaletą Hondy. Niestety ten model - z fatalnie działającym dołączaniem napędu - z ledwością sprawdzi się zimą, o terenie nie wspominając. Może Pajero będzie złotym środkiem? Raczej nie - okazuje się zbyt słabe do terenu i... zbyt twarde do miasta.
Honda HR-V, Pajero Pinin i Suzuki Grand Vitara - Małe i tanie 4x4
Wyglądają poważnie, kosztują nie za wiele - idealna propozycja dla tych którym nie odpowiadają off-roadowe kolosy? Co oferuje japońskie trio?