Submarkę „N” Hyundai powołał do życia dwa lata temu i jej stery powierzył Albertowi Biermannowi. To gość wcześniej odpowiedzialny za M GmbH, czyli sportowe ramię BMW. Samo „N” nawiązuje do Namyang, czyli centrum badawczo-rozwojowego koreańskiej marki, a także do Nuburgringu, gdzie mieści się jej europejskie centrum testowe. Kompaktowy i30 N jest natomiast pierwszym modelem produkowanym seryjnie, zaprojektowanym pod kątem dostarczania sportowych wrażeń. Biermann nie ukrywa, że Hyundai podobnie jak wiele innych koncernów wzorował się na VW Golfie GTI, by stworzyć model, który sprawdzi się jako auto do jazdy na co dzień oraz do wściekania się po torze i będzie stanowić rozsądną alternatywę dla kompaktowych hot hatchy.
Hyundai i 30 N – czy naprawdę jest taki dobry?
Przyznam od razu, że pełna odpowiedź na to pytanie jeszcze nie jest możliwa. Wynika to z faktu, że w Namyang mieliśmy do dyspozycji samochody przedseryjne, które co prawda w ponad 90 proc. mają odpowiadać wersjom finalnym, ale można oczekiwać w nich jeszcze drobnych poprawek. Hyundai nie ujawnił nam też specyfikacji technicznej – powinniśmy ją poznać w ciągu najbliższych tygodni po oficjalnej homologacji, a najpóźniej przed rynkową premierą planowaną na wrzesień. Wszystkie egzemplarze testowe były też zamaskowane, więc trudno ocenić ostateczną stylistykę. Na szczęście podobnie jak w Golfie GTI można oczekiwać raczej sportowych akcentów niż przesadzonych i udziwnionych detali. Na pierwszy rzut oka widać szersze zderzaki i listwy progowe, a także bardziej mięsistą strukturę kaskadowego grilla. Dynamiczny styl nadają też 18- lub 19-calowe koła (opony odpowiednio 225/40 R18 lub 235/35 R19) spod których widać czerwone zaciski układu hamulcowego oraz spoiler dachowy. Dyskretne logo „N” kształtem nawiązuje ponoć do szykan w Zielonym Piekle.
Sportowe akcenty we wnętrzu to profilowane fotele, kierownica obszyta skórą z grubym przyjemnie leżącym w dłoniach wieńcem i przyciskami do obsługi multimediów i wyboru trybów pracy układów jezdnego i napędowego. Dla tych najbardziej torowych ustawień zarezerwowano osobny przycisk „N”. Całość, mimo maskowań, prezentuje się bardzo dobrze, a jedyna rzecz, jaka budziła moje zastrzeżenia to twarde plastiki w górnej części kokpitu.
Hyundai i30 N – a co wiadomo o technice?
Póki co niewiele. Wiemy już, że pod maskę trafi turbodoładowany benzynowy silnik o pojemności 2,0 l w dwóch wariantach mocy. W bazowej będzie to, jak powiedział Albert Biermann: „niewiele mniej niż oferuje Golf GTI”, czyli ok. 230 KM, a w topowej „trochę więcej od Golfa GTI z pakietem Performance”, obstawiam zatem ok 250 KM. Napęd przekazywany jest poprzez 6-biegową skrzynię manualną na przednie koła. A kierowca ma do wyboru cztery tryby pracy napędu: Eco, Normal, Sport i N. Ten ostatni ma charakterystykę torową i zapewnia pracę wszystkich pokładowych układów na najwyższych obrotach i przekształca mocne i30 i rasowego hot hatcha.
Hyudnai i30 N – jak zatem jeździ ten kompakt?
Przyznam szczerze, że pod względem zachowania na torze przekroczył moje oczekiwania i to dokładnie w taki sposób jak lubię. Ma świetnie zbalansowaną sztywność zawieszenia, która sprawiała, że na zakrętach auto prowadziło się jak po sznurku. Z każdym okrążeniem Hyundai i30 N prowokował wręcz do coraz agresywniejszej jazdy nie wykazując przy tym tendencji do zbędnej pod- czy też nadsterowności. Opony Pirelli P Zero doskonale trzymały samochód do nawierzchni, a responsywny i bezpośredni układ kierowniczy bardzo dobrze komunikował co działo się na styku przednich kół z nawierzchnią, pozwalając na pewne utrzymanie kontroli. W trybie N działanie układu stabilizacji toru jazdy jest mocno przytłumione, a co ważne, ESP da się całkowicie wyłączyć, dostarczając w ten sposób jeszcze większego poczucia łączności kierowcy z maszyną. Było to obezwładniająco przyjemne, tym bardziej, że silnik dostarczał mnóstwo mocy w szerokim zakresie obrotów i w akompaniamencie brzmienia z wydechu, jakiego nie powstydziłyby się jednostki widlaste. Ten wydobywający się z dwóch rur basowy bulgot przeplatany potężnymi strzałami podczas redukcji przełożeń wzmagał tylko sportowe doznania z jazdy. Tak, jest lepiej niż w Golfie GTI, bardziej mięsiście i wyzywająco. To po części zasługa elektronicznego wzmacniacza, by lepiej słyszeć warkot we wnętrzu, ale także aktywnych, mechanicznych klap w układzie wydechowym, by budzić respekt i popłoch na drodze. Nie przesadzam. Brzmienie wydechu i30 N jest urzekające!!! Mam nadzieję, że uda się je utrzymać w procesie homologacji i unijne przepisy bezsensownie nie zakneblują tego auta. W końcu w trybach Normal i Eco zachowuje się jak zwykły i30.
Hyundai i30 N – zapowiada się bardzo dobrze...
Zdecydowanie i bezdyskusyjnie. Zatrudnienie Alberta Biermanna to był strzał w dziesiątkę, bo w tym, jak ten samochód się zachowuje i prowadzi czuć rękę faceta, który zęby zjadł na sportowym dostrajaniu najlepszych aut świata. Z niecierpliwością czekam, kiedy i30 N trafi do parku prasowego w Polsce, by móc w pełni sprawdzić jego możliwości i oczywiście podzielić się wrażeniami z Wami. Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że to dojrzała, sportowa konstrukcja. Jeśli tylko Hyundai dopasuje do niej właściwą politykę cenową, to o sukces modelu w grupie amatorów hot hatchy może być spokojny...