Znakowanie samochodów mikro-cząsteczkami robi ostatnimi czasy furorę w naszym kraju. Przyjrzyjmy się zatem z bliska tej technologii na przykładzie produktu firmy DNA Auto. Według jej właścicieli jest to rewolucyjny system zabezpieczenia pojazdu. Polega on na trwałym naniesieniu mikro-cząsteczek w wielkości od 5 do 20 tysięcy na różnych elementach samochodu, na których pojawią się unikatowe numery identyfikacyjne po którym można rozpoznać auto zapisane w bazie. Taki nadany kod genetyczny jest niepowtarzalny, a jego usunięcie czy też podrobienie jest jak najbardziej nieskuteczne.

Tak zabezpieczony samochód skutecznie zniechęca złodzieja, gdyż ceny rynkowe "gorącego auta" lub jego części w szarej strefie spadają do zera. Dzięki temu zjawisko "samookradania" pojazdów, a także próby zmiany ich tożsamości kończą się fiaskiem.

Jak wygląda cały proces nanoszenia DNA?

Cząsteczki DNA są natryskiwane na powierzchnie przeznaczone do oznakowania za pośrednictwem specjalnego urządzenia natryskowego. W zależności od wybranej opcji może to być wersja PIN, która nadaje dla auta niepowtarzalny indywidualny numer indentyfikacyjny, który jest umieszczany w specjalnej bazie danych i przypisywany do numeru VIN pojazdu. Dostęp do takiej bazy jest możliwy przez stronę www. Druga opcja polega na natryskiwaniu cząsteczek zawierających numer VIN pojazdu zabezpieczonego. W celu identyfikacji i zgodności części nie ma konieczności odwoływania się do bazy danych.

Cząsteczki są natryskiwane na takie obszary, gdzie nie ma warstw lakierowanych lub szklanych. I tutaj w zależności od wykupionej opcji nakłada się 5 tysięcy, 10 tysięcy lub 20 tysięcy cząsteczek. Przy dziennym świetle po wyschnięciu nie są one w ogóle widoczne gołym okiem, natomiast ujawnią się dopiero jak zaczniemy świecić na nie lampą ultrafioletową. Ich wielkość wynosi średnio 1mm, a po powiększeniu jej pod lupą zobaczymy ułożone napisy i sekwencję cyfr i liczb, składające się na kod rozpoznawczy. Podczas procedury montażu na szybach bocznych naklejane jest ostrzeżenie. Po kilku minutach od natrysku samochód jest gotowy do jazdy. Nałożona substancja jest odporna na ścieranie za pomocą ogólnodostępnych środków chemicznych. Według brytyjskiego instytutu THATCHAM jej trwałość jest określana na 20 lat.

Zabieg zabezpieczający można wykonać praktycznie w każdym województwie, gdzie znajdują się warsztaty partnerskie. Cena za większy spokój nie jest zbyt wygórowana. Najtańszy pakiet kosztuje już 547 złotych brutto.

Jak system się sprawdza?

To jak najnowszy system zabezpieczania pojazdów się sprawdza można zobaczyć na podstawie statystyk polskiego importera samochodów marki Subaru, który zdecydował się na krok żeby standardowo sprowadzane samochody do Polski były od razu znakowane. I w ten sposób od marca 2006 roku wszystkie auta posiadały znakowanie. Od tamtego czasu aż do dnia dzisiejszego została zgłoszona kradzież tylko trzech samochodów. W innych krajach powodzenie jest bardzo podobne. W Wielkiej Brytanii i Australii dzięki nowemu systemowi udało się zmniejszyć kradzież co po niektórych modeli aż o 90 procent. W najbliższym czasie, w ślad za Subaru zamierzają podążyć kolejne znane marki: Jaguar, Land Rover, Range Rover, a także Autobusy Solaris. Duże zainteresowanie wyraziły także Renault oraz Yamaha.