Można powiedzieć, że Isuzu wybrało sobie kiepski moment na zaatakowanie polskiego rynku. Tryumfalny powrót „kratek” spowodował – jak można było się spodziewać – odwrócenie klientów od pikapów. Straciły one swoją uprzywilejowaną pozycję fiskalną. Jednak szefowie Isuzu zdają się tym faktem nie przejmować, przeciwnie – twierdzą, że bardziej zależy im na owocnej współpracy z profesjonalnymi użytkownikami takich pojazdów, niż szerszym gronem przypadkowych, którzy kupili pojazdy „do wożenia VAT-u”. To zdrowe podejście, zwłaszcza że D-Max nie jest efektownym pojazdem, za to nadzwyczaj efektywnym.
Pikap Isuzu nowością jest tylko w Polsce. Obecny model debiutował w 2005 r. Jednak w tej klasie aut to nieduża wada i samochód z pewnością nie zdążył się zestarzeć. Jego budowa doskonale wpisuje się w obecne trendy: niezależne zawieszenie przednie (drążki skrętne), sztywny tylny most z resorami, proste dołączanie przedniego napędu, trzy wersje kabiny. Testowaliśmy raczej ubogo wyposażoną wersję L z silnikiem 2.5.
Zarówno sylwetka, jak i wnętrze nacechowane są praktycznością. Nie będziemy zachwycać się projektem tablicy rozdzielczej, ale też niczego mu nie zarzucimy. Ciekawie prezentuje się tylna część kabiny. Oparcia obydwu przednich foteli dają się pochylać, ale wsiadanie i wysiadanie będzie dużo łatwiejsze z prawej strony – lewy fotel nie ma połączonego mechanizmu pochylania i przesuwania. Oczywiście miejsca z tyłu trudno uznać za wygodne – to dwa małe siedzonka, gdzie pasażer ma kolana pod brodą. Niżsi pasażerowie nie mają dobrego podparcia dla głowy (wypada na wysokości szyby) – rolę zagłówków przejmuje podsufitka. Mocno pionowa pozycja utrudnia też zamontowanie tam fotelika dziecięcego (mogłoby się wydawać, że wszystko jedno do czego go przypniemy).
Trudno jednak uznać to za wady – na taki kompromis trzeba iść w przypadku wersji „Extended Cab”. Dodajmy, że siedziska z tyłu łatwo poskładać, przez co uzyskamy spory przedział ładunkowy o regularnych kształtach – idealne miejsce na podręczne bagaże podczas podróży. Skrzynia ładunkowa to również standardowe rozwiązanie, warto podkreślić, że Isuzu dobrze przygotowało katalog z akcesoriami typowymi dla pikapów – bez kłopotu dobierzemy potrzebną zabudowę, wykładzinę itp.
Istotnym plusem auta jest silnik. Mimo, że była to mniejsza jednostka 2.5 o mało powalającej mocy 136 KM, na opieszałość nie narzekaliśmy. Silnik wprost zachwyca elastycznością – wyższy bieg można już załączać przy… 1500 obr./min. To nic, że obroty spadną poniżej 1000/min. Taki styl jazdy sprzyja oczywiście nie ścigantom, a kierowcom oszczędnym – osiągnięte w teście minimum (6,2 l/100 km) mówi samo za siebie.Pikap utożsamiany jest z dość dzielnym off-roadowo pojazdem. W przypadku D-Maxa nie zawiedziemy się ani trochę.
Do zabawy zachęcają proste plastikowe zderzaki, których nie szkoda zarysować. Co prawda prześwit wynosi przeciętne dla tej klasy 200 mm, jednak warte pochwały jest zabezpieczenie podwozia solidnymi stalowymi osłonami. Proste, mechaniczne rozwiązania zapewniają niezawodność. Problemy? Oczywiście są – długi zwis tylny (z zewnątrz auto ma ponad 5 m długości) wpływa na kiepski kąt zejścia, łatwo zahaczyć spodem. Nowoczesność czasem pomaga – w niektórych momentach u konkurencji możemy „podeprzeć się” elektronicznymi systemami kontroli trakcji, tu do dyspozycji mamy tylko blokadę LSD tylnego mostu, której skuteczność nie jest za wysoka, przez co stosunkowo łatwo unieruchomić auto na wykrzyżu. Jednak najczęściej „idzie jak burza”, pozwalając na swobodną pracę, a także dając dużo frajdy.