Od niedawna jeżdżę samochodem z silnikiem Diesla wyposażonym w filtr cząstek stałych. Gdy odstawiałem auto do warsztatu na przegląd, zabrałem własny olej – taki, jakiego używam w innych moich samochodach od lat. Mechanik stwierdził, że ten olej do tego auta się nie nadaje, mimo że to markowy syntetyk do diesli, i zaproponował mi inny, droższy, podobno specjalny do aut z filtrami DPF. Co ma ten filtr do smarowania silnika? Czy nie zostałem naciągnięty na droższy olej? – pyta Arkadiusz

Mechanik mógł mieć rację, przy czym nie chodziło zapewne o lepsze właściwości smarne proponowanego przez niego produktu. Każdy, nawet całkowicie sprawny silnik podczas pracy spala przynajmniej minimalne ilości oleju. Oleje silnikowe zawierają dodatki poprawiające ich parametry.

Niestety, wiele takich substancji, spalając się, pozostawia osady w postaci popiołu, z którego usuwaniem nie radzą sobie układy oczyszczania spalin. Cząsteczki te mogą blokować kanaliki filtra cząstek stałych, co prowadzi do przedwczesnego zużycia tego elementu. Dlatego producenci olejów przygotowali specjalne receptury środków smarnych, bez domieszek mogących powodować zatykanie systemów oczyszczania spalin.

Takie oleje określane są jako niskopopiołowe (tzw. oleje low SAPS), bo w wyniku ich spalania powstają minimalne ilości groźnego dla filtrów popiołu siarczanowego oraz związków fosforu i siarki.

Używanie tańszego oleju, ale o niewłaściwych parametrach, może być na dłuższą metę bardzo kosztowne. Wymiana zapchanego filtra cząstek stałych oznacza wydatek rzędu – w zależności od konkretnego auta – od kilku do kilkunastu tys. zł.