Co roku na torze Byron Dragway w północnej części stanu Illinois w USA spotyka się tuzin śmiałków, dla których zwykłe wyścigi równoległe to banał i przeżytek. Nie, nie jest aż tak dobrze, by pokusili się o pokonywanie zakrętów – ich domeną jest jazda na wprost, i to raczej na krótkich odcinkach. Jednak sposób, w jaki to robią, zasługuje na szacunek i reportaż. Poczujcie więc zapach wysokooktanowego paliwa i spalonych gum. Będzie odlotowo!

Typowy drag strip

Znajdujemy się na typowym samochodowym „placu zabaw” na amerykańskiej prowincji. Kilkusetmetrowy pas asfaltu, wzdłuż niego trybuny, a wokół budki z hamburgerami oraz błonia, na których parkują wielkie i jeszcze większe kampery. Na co dzień odbywają się tu zwyczajne wyścigi na ćwierć mili. Jednak jeden weekend w październiku jest zarezerwowany dla zawodów w power wheelstand, czyli – w wolnym tłumaczeniu – jeździe na tylnych kołach. Mistrzostwa świata w tej dziedzinie odbywają się już od 20 lat, a wymyślił je Ron Leek – były właściciel toru i promotor sportów motorowych.

Przednie koła w górze? To logiczne! Jak twierdzi Leek, na pomysł zawodów w power wheelstand wpadł, gdy obserwował podrasowane muscle cars startujące w wyścigach równoległych, które zawsze ruszają z uniesionymi przednimi kołami – dlaczego zatem nie uczynić tego osobną dyscypliną? Chętnych do popisów na tylnych kołach nie brakowało. W pierwszych zawodach główną nagrodą było 1000 dolarów, dziś zwycięzca wszystkich kategorii może zgarnąć 20-krotnie więcej. Obecnie jury wybiera najdłuższy, najwyższy, najbardziej fotogeniczny i najbardziej brutalny wheelstand.

Według programu sobota jest dniem treningowym, natomiast same mistrzostwa odbywają się w niedzielę. W rzeczywistości jednak nikt nie chce ryzykować ewentualnych uszkodzeń przed zawodami. Zamiast tego kierowcy wolą majstrować przy swoich „V8-kach”, wyposażonych w kompresory i zasilanych paliwem wyczynowym oraz podtlenkiem azotu.

W numerze także:

Kołami w stronę nieba Foto: Auto Świat
Kołami w stronę nieba

Są sposoby

Żeby skutecznie oderwać przednie koła od ziemi, potrzeba ponadto bardzo stabilnej tylnej osi (oczywiście, z zaspawanym mostem), zawieszenie musi być sztywnei wzmocnione, a rozkład mas – przemyślany. Reszta to już umiejętności i odwaga kierującego, który obserwując niebo, dowodzi stadem 600-800 KM. Stabilność prowadzenia jest umowna, wypadki oczywiście się zdarzają – w przeciwnym razie trybuny świeciłyby pustkami. W 2012 r. zdarzyła się jak dotąd najgroźniej wyglądająca kraksa. Buicka Skylarka Cabrio, kierowanego przez Jeffa Wilda, zniosło na barierkę. Auto koziołkowało i wylądowało kołami do góry. Dzięki klatce bezpieczeństwa kierowcy nic się nie stało, a samochód dawno już wyremontowano. Zdarzenie można obejrzeć na YouTubie.

Święto

W niedzielę, tuż po dwunastej, rozpoczyna się pierwszy z czterech biegów. Na starcie stoi mały AMC Gremlin i rozgrzewa opony – każda ma 50 cm szerokości. 8000 widzów wstaje i oddycha powietrzem zmieszanym z zapachem gumy, olejui hamburgerów. Komentator mówi coś do mikrofonu, ale trudno go zrozumieć. Kierowca odpuszcza na moment gaz, bierze głęboki oddech, po czym rusza. Auto momentalnie staje dęba, tylny zderzak wbija się w asfalt niczym kotwica. Kierowcy udaje się pokonać ok. 70 m z przednią osią w górze, zanim pojazd twardo uderzy kołami o podłoże.

Kołami w stronę nieba Foto: Auto Świat
Kołami w stronę nieba

Lądowanie nie mniej ważne niż start

Publika, jak i pozostali zawodnicy szaleją z radości. Ci ostatni chcieliby powtórzyć ten wyczyn, jednak kolejni trzej wypadają gorzej od Gremlina, a czwarty zalicza tak twarde lądowanie, że pęka miska olejowa. Przed startem następnego zawodnika trzeba zneutralizować jezdnię.

Po przerwie wspomnianemu już Jeffowi Wildowi udaje się zrobić bardzo płynny i wysoki wheelstand, za co potem otrzymuje nagrodę. Niekwestionowanym zwycięzcą zostaje jednak Ricky Kirkpatrick, który swoim srebrnym Chevroletem Malibu Wagon „poszedł na tylnych łapach” najdłużej i najdalej ze wszystkich. Jak sam przyznaje, kluczem do sukcesu były: odpowiednia moc silnika, odwaga i wyczuciem prawej stopie oraz... stare hantle w bagażniku, dociążające tył! Widowiskowość zapewnił sobie też wyborem odpowiedniego typu auta – startuje w końcu niepozornym kombi.

Sport dla ludu, z szansą na eksport

Widzowie składają zawodnikom szczere gratulacje, proszą o autografy, kontakt jest bardzo bezpośredni. Ten sport to prawdziwe igrzyska, dobra zabawa dla wszystkich. Zapewne to tylko kwestia czasu, nim te zawody dotrą do Europy – tak jak to się stało z monster truckami czy wyścigami równoległymi na 1/4 mili.

Opracowanie Błażej Buliński

W najnowszym tygodniku "Auto Świat" 8/2014 przeczytasz także:

Kołami w stronę nieba Foto: Auto Świat
Kołami w stronę nieba
  • Francuskie maluchy: nowe Renault Twingo i Peugeot 108Mercedes S Coupe | WiadomościVolvo XC60 po liftingu | TestCo dalej z Chevroletem? | PoradnikCzy trzeba bać się turbiny? | PoradnikCzy warto przetoczyć tarcze? | Wasze pytaniaHonda Jazz 1.3l-DSI Vtec IMA Elegance | Samochody używaneRyzykowne auta na literę "N" | Samochody używane