O usługach firmy Park Partner z Dąbrowy Górniczej zrobiło się głośno już kilka lat temu, gdy Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa powierzyła jej nadzór nad parkingami na swoich drogach. Dzisiaj z tych samych metod korzystają także wspólnoty mieszkaniowe z Bytomia. Kierowcy denerwują się, że w perfidny sposób są nabijani w butelkę.

Pan Szymon z Rydułtów przyjechał do Katowic na spotkanie. Zaparkował samochód na parkingu przy ul. Rybnickiej. - Nie było tam znaku "zakaz parkowania", tylko jakaś tabliczka z napisanym drobnym drukiem tekstem. W tym miejscu nie ma możliwości zatrzymania się, by zapoznać się z jego treścią - relacjonuje pan Szymon. Gdy wrócił do samochodu, zauważył blokadę na kole. Podszedł do niego mężczyzna przedstawiający się jako pracownik firmy Park Partner i powołując się na ów regulamin, powiadomił o opłacie za parkowanie. - Poprosiłem o pomoc policjantów. Czekaliśmy na patrol prawie półtorej godziny. Funkcjonariusze zapytali, czy zapoznałem się z regulaminem i stwierdzili, że nic w tej sprawie nie mogą zrobić - wspomina mężczyzna. Przy okazji dostał mandat za złamanie zakazu wjazdu. - Z tym nie zamierzam polemizować. Faktycznie, nie zwróciłem uwagi na znak. Przyznaję - to moja wina - dodaje. Rydułtowianin sprzeciwia się nielegalnemu zablokowaniu jego auta oraz wymuszeniu zapłaty. Ku jego zdziwieniu, interwencja policjantów była nieskuteczna, bo blokady nie ściągnięto. Zażądali od parkingowego ściągnięcia blokady, ale ten nie zareagował na ich polecenie.

Pan Szymon złożył skargę na postępowanie mundurowych. - Stwierdzili tylko, że powinienem sam dogadać się z pracownikiem firmy Park Partner - dziwi się kierowca.

Równie zaskoczona działaniami dąbrowskiej firmy była pani Jadwiga z Katowic. Kobieta zawiozła dziecko do lekarza. Po powrocie na parking zauważyła założoną na kole blokadę. Katowiczanka jest przekonana, że w momencie wjazdu na ten teren tablica z regulaminem była nieczytelna. Kilka dni później przeprowadziła prywatne śledztwo. Udała się pod ten sam adres. Regulamin był zamazany, a w tym czasie na teren osiedla wjeżdżały samochody. Dopiero po kilku minutach parkingowy naklejał regulamin. Nagranie potwierdzające jej słowa przekazała prokuraturze.

Anna Duch, rzeczniczka Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej zapewnia: mieszkańcy przyklaskują pomysłowi zarządu. Bo współpraca z dąbrowską firmą rozwiązuje problem zajmowania miejsc parkingowych na osiedlach przez osoby postronne. Przypomina, że już jeden sposób przetestowano, ale z marnym skutkiem.

- Jakiś czas temu postawiliśmy szlabany, ale regularnie je uszkadzano, a naprawy były kosztowne. Instalacja jednego takiego szlabanu wynosiła ok. 7-8 tysięcy złotych, a nasi mieszkańcy liczą każdy grosz. Takie rozwiązanie okazało się nieekonomiczne - tłumaczy. Obecnie, jak twierdzi rzeczniczka, ma zdecydowanie więcej zwolenników niż przeciwników. - Lokatorzy wymagają od nas podjęcia konkretnych działań. Choć oni również muszą się dostosowywać do obowiązującej tutaj dyscypliny. Sami muszą zgłaszać przyjazd swoich gości i numery rejestracyjne swoich samochodów - dodaje.

Przedstawiciel firmy Park Partner uważa, że zachowanie postronnych osób wjeżdżających na drogę wewnętrzną spółdzielni to naleciałość z czasów komunizmu. - Nawet gdy stoi znak i ustawimy regulamin, oni i tak wiedzą swoje i nie zamierzają respektować prawa. A prawda jest taka, że wszystkie postępowania sądowe, czyli około 40 rozstrzygnięto na naszą korzyść - przypomina.

Tymczasem policjanci podkreślają, że każdy przypadek musi być oceniany indywidualnie z uwzględnieniem całokształtu okoliczności faktycznych i prawnych w nim występujących.

Funkcjonariusze kolejno powinni ocenić, czy konkretny czyn stanowi wykroczenie, następnie czy jest społecznie szkodliwy, w końcu – czy sprawca podlegający ukaraniu ponosi za niego winę. - Jeżeli w konkretnym przypadku nie doszło do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia, to nie ma podstaw prawnych do żądania przez funkcjonariuszy policji usunięcia blokady z koła pojazdu przez zarządcę prywatnego terenu, znajdującego się poza drogą publiczną, strefą zamieszkania i strefą ruchu, jego właściciela lub inne osoby działające w ich imieniu. W takiej sytuacji wezwani przez właściciela pojazdu na interwencję funkcjonariusze policji powinni poinformować osoby, które założyły blokadę na koło pojazdu, że takie działanie jest bezprawne i stanowi groźną dla porządku prawnego samowolę - wyjaśnia podinsp. Andrzej Gąska, rzecznik prasowy Śląskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji.

Gdyby strony sporu nie doszły do porozumienia, mundurowi powinni je poinformować o możliwości dochodzenia swoich praw na drodze sądowej.

Jak twierdzą prawnicy, na drogach publicznych, a ściślej - tam, gdzie mają bezpośrednie zastosowanie przepisy kodeksu drogowego, blokady mogą zakładać wyłącznie strażnicy miejscy i policja. W przypadku prywatnych parkingów ich stosowanie jest nieuprawnione.

- W grę wchodzić mogą jedynie przepisy prawa prywatnego, a więc w szczególności kodeks cywilny. Na jego podstawie właściciel nieruchomości, na której znajduje się parking, może oczywiście stosować szereg działań w celu ochrony swojego prawa własności lub w celu egzekwowania reguł natury zobowiązaniowej obowiązujących na parkingu. Zakładanie blokad na koła kierowców, którzy nie uiścili opłaty za parkowanie na prywatnym parkingu i żądanie za ich zdjęcie kwot rzędu 150 i więcej złotych należy uznać za co najmniej nadużycie praw podmiotowych właścicieli parkingów - ocenia Mariusz Orliński, adwokat z kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.

Adwokat przypomina, że nie bez znaczenia jest także wprowadzanie kierowców w błąd poprzez brak należytego oznakowania zasad korzystania z prywatnego parkingu.

Kierowca, wjeżdżając na taki teren, może pozostawać w przekonaniu, że jest on parkingiem publicznym, na którego korzystanie np. ma wykupiony abonament.

- Kolejna próba odjechania z takiego parkingu może zakończyć się przykrą niespodzianką w postaci blokady. O ile więc takie działanie nie powoduje jakichś szczególnych uciążliwości dla właściciela parkingu, wykorzystywanie blokad na koła należy ocenić negatywnie jako co najmniej nadużycie przysługujących im praw podmiotowych. A jeśli jest połączone z wprowadzaniem w błąd czy nawet podstępem w zakresie uwidoczniania zasad korzystania z parkingu, to takie działanie z jakiejkolwiek ochrony prawa cywilnego korzystać nie może i stanowi już naruszenie prawa własności czy posiadania użytkowników pojazdów. Jeśli więc ktoś został zmuszony do zapłaty za takie parkowanie i zdjęcie blokady, to należy stwierdzić, że może domagać się zwrotu podwyższonej opłaty oczywiście przy uwzględnieniu regulaminowej opłaty za parkowanie - komentuje.

(NZ)