Chcielibyście przejechać Afrykę wzdłuż i wszerz? A może pragniecie przemierzyć Himalaje? To za mało? OK! Może więc macie zamiar uratować świat przed zagładą niczym Lara Croft albo James Bond? Proszę bardzo! Z pewnością będą z tym związane ekstremalne wyzwania. Nie ma sprawy – bez wątpienia sprosta im Land Rover Defender!
Ten niesamowity pojazd w roku swoich 66. urodzin wciąż cieszy się doskonałym zdrowiem. Jasne, że wielu nowoczesnych rozwiązań znanych ze współczesnych samochodów na pokładzie tego auta nie uświadczycie. Nie ma tu np. poduszek powietrznych i nie są one dostępne nawet opcjonalnie. Z kolei za ABS trzeba zapłacić aż 9610 zł!
Z przodu tradycyjnie siedzi się bardziej na drzwiach niż w aucie, a system regulowania siedzeń jest naprawdę mizerny. Kiedy już uda się dostać do wnętrza, człowiek podróżuje w niezrównanie dostojnej pozycji – siedzi wyniośle, niemal jak arystokrata. Na wszystko, co dzieje się dokoła, patrzy z góry. Dotyczy to również jadących z tyłu. Możliwość podziwiania krajobrazu przez otwarte okno dachowe okazuje się dodatkowym bonusem dla nich.
Defender jest napędzany 2,2-litrowym turbodieslem. Jednostka ogłasza swą moc potężnym brzęczeniem, które przeradza się podczas przyspieszania w ryk rozwścieczonego nosorożca. Ma też niemałe pragnienie i raczej nie zadowoli się mniejszą dawką paliwa niż 12,5 l/100 km. W zamian za to konsekwentnie wprawia ciężkie auto w ruch.
Prowadzenie na drodze utrudnia nieprecyzyjny układ kierowniczy, ale nie wolno zapominać, że mamy do czynienia z terenówką. W takim pojeździe nadwrażliwy, przeczulony układ byłby nieporozumieniem. No właśnie, przecież od debiutu w 1948 r. Defender jest budowany jako typowa terenówka z krótkim pierwszym biegiem, wysokim prześwitem (21,5 cm), permanentnym napędem na cztery koła i blokadą centralnego dyferencjału. Wóz prawie nie do zatrzymania.
Na koniec musimy zmierzyć się z jeszcze jedną, nieco wstydliwą i nieprzyjemną sprawą. Chodzi mianowicie o układ hamulcowy. Defender zatrzymuje się ze 100 km/h dopiero po przejechaniu ponad 50 m.
Podsumowanie
Jazda Defenderem jest jak udział w czarno-białym filmie. Od razu nasuwa się jedna myśl: a więc tak to wtedy bywało! Zmienia się też subiektywne nastawienie do tego pojazdu, który przestaje być środkiem transportu, a staje się przeżyciem, prawdziwą przygodą – pierwotną, naturalną, nie do podrobienia. Gdyby tylko nie te stare, nieskuteczne hamulce…