Otwarcie granic spowodowało lawinowy napływ do Polski samochodów używanych. Wiele z nich to interesujące nas terenówki. Postanowiliśmy przyjrzeć się, co można kupić dysponując kwotą 10 tys. zł.
Niestety, o ile w przypadku aut osobowych dostępny będzie niezły model kompaktowy, o tyle w segmencie 4x4 nie porządzimy. Wiele modeli w ogóle nie schodzi do takiego pułapu – np. Land Cruiser, Patrol GR czy Mercedes G dopóki jeżdżą warte są więcej, bez względu na wiek! Nie zawsze trzeba jednak sięgać do najwyższej półki.
W pierwszej części pokazujemy 8 przykładowych modeli o wartości do 10 tys. zł (w kolejności alfabetycznej). W kolejnym numerze – reszta zestawienia oraz koszty jakie poniesiemy na reanimację zaniedbanej terenówki – ku przestrodze i ostudzeniu zapału optymistów...
Obecnie w salonach największym powodzeniem cieszy się klasa lekkich SUV-ów, która zadebiutowała w 1994 r. – wraz z pojawieniem się Toyoty RAV4. Na rynku używanych to również doceniane pojazdy i za omawianą kwotę bardzo trudno będzie nabyć samochód tej klasy. Na najstarsze rawki, Hondy CR-V oraz Freelandery z lat 90. wciąż potrzeba kilkunastu tysięcy zł.
Lepiej nie liczyć również na zakup prostego pikapa. Te auta mają oczywiście dużo dłuższą historię, jednak egzemplarze z początku lat 90. należą do rzadkości. Znacznie więcej jest pikapów z końca ubiegłego wieku, ale na te nas niestety już nie stać. Jeśli upieramy się na auto z paką najłatwiej szukać wśród Nissanów (Pikap z lat 80. jest bardzo podobny do Terrano I). Warto zajrzeć też np. do oferty Volkswagenów (Taro było kopią Hiluxa).
Ale uwaga – bardzo wiele (właśnie tych najtańszych) egzemplarzy ma napęd jedynie tylnej osi. Najlepiej mają amatorzy najpopularniejszej w latach 90. klasy, którą nazywamy SUV/terenowe. To samochody najczęściej z ramą, prostym układem napędowym oraz reduktorem. Z tyłu króluje sztywna oś. Takie auto ciągle doskonale będzie się spisywać jako pojazd uniwersalny, np. do rekreacji w terenie. Znacznie gorzej, jeśli oczekujemy nienagannego prowadzenia na asfalcie i lubimy szybko jeździć – to nie są mocne strony tych konstrukcji.
Bardzo często słyszymy pytanie: jakie auto wybrać? Rozmówca oczekuje wskazania konkretnej marki i modelu. Przede wszystkim trzeba właściwie dobrać rodzaj samochodu. Jeśli nie opuszczamy asfaltu, Samurai naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem. Podobnie będzie z długim samochodem w mieście czy mikrusem w roli pojazdu rodzinnego.
Wielki benzyniak w roli samochodu do częstej jazdy na trasie szybko zrujnuje portfel, za to jeśli terenówka ma wyjeżdżać z garażu jedynie rekreacyjnie i to na nieduże dystanse, to takie rozwiązanie (nawet bez instalacji gazowej) może być prostsze (mniejsze zainteresowanie kupujących) i dodatkowo zapewni wiele przyjemności z jazdy. Może pokusić się wtedy np. o amerykańskie V8?
Kolejnym ważnym czynnikiem jest dostępność części. Oczywiście w dobie internetu wszystko można zamówić pocztą, ale naprawdę będzie prościej, jeśli zaufany warsztat na ulicy obok specjalizuje się np. w Jeepach, zainteresować się w pierwszej kolejności właśnie taką marką. Następna rzecz to stan techniczny – wybierajmy auta w dobrej kondycji.
Remont w większości przypadków będzie kosztowny i trudny do oszacowania. Dopiero w tym momencie docieramy do konkretnych marek. Jeśli brakuje budżetu (niestety kwota 10 tys. zł to nie za dużo jak na terenówkę), lepiej odsunąć na bok przekonania, legendy i wysokie aspiracje. Zamiast wiekowej Toyoty może lepiej zainteresować się koreańczykiem? Z pewnością będzie młodszy. A jeżdżenie Kią Sportage, Hyundaiem Galloperem czy nawet Ładą Niwą jest o wiele przyjemniejsze niż leżenie pod renomowanym, ale i wiekowym sprzętem.
Nawet jeśli wiemy, że te modele odstają niektórymi parametrami czy stylem od uznanych konkurentów. Z kolei jeśli marzą nam się wyjazdy w dalekie podróże typowy sprzęt jest jedynym słusznym rozwiązaniem – znacznie łatwiej znaleźć części i trzy razy naprawić w Afryce Toyotę niż raz Hyundaia...
Kolejną sprawą jest podatność na przeróbki. Jeśli mamy wizję podniesienia zawieszenia, założenia snorkela itp., lepiej omijać mniej popularne wśród zachodnich off-roaderów modele. Potem każda modyfikacja będzie oznaczała wyważenie drzwi, które są otwarte u innych producentów.
W przyszłym odcinku szerzej opiszemy pakiet startowy – ile i na co wydamy poza samych samochodem. Istotne jest nie tylko przerejestrowanie i ubezpieczenie, ważniejsze okazują się naprawy (nawet opony mogą stanowić o atrakcyjności zakupu) i planowane przeróbki!
Daihatsu Feroza 1988-2000
Obecnie Daihatsu nie oferuje prawdziwych terenówek, ale kiedyś można było wybierać pomiędzy hardcorowym Rocky lub delikatniejszą Ferozą. Choć auta mają niektóre części wspólne, to jednak Rocky ze sztywnymi mostami i wysokoprężnymi silnikami trafia do zupełnie innego odbiorcy niż dość komfortowa (mimo resorów z tyłu) Feroza, która z założenia miała rywalizować z Suzuki Vitarą. Do ciekawostek zaliczymy dwa rodzaje układów napędowych – najprostszy z dołączanym na sztywno przodem i reduktorem oraz stały 4x4 z centralnym dyferencjałem, ale już bez przekładni zwalniającej. Zastosowano tylko jeden silnik w różnych wariantach zasilania. Choć trwałość auta jest typowa dla japończyków z tamtych lat, to jednak po wieloletniej eksploatacji nie można liczyć na bezawaryjną i bezproblemową podroż, co warto mieć na uwadze, planując zakup tak egzotycznego modelu.
Ford Explorer I/II 1990-1997
Prawdziwie amerykański wóz o kanciastej stylistyce, z potężnym (niestety dość paliwożernym) silnikiem benzynowym i mało wyrafinowanym zawieszeniem. Jeśli komuś to odpowiada, za 10 tys. zł stać się może posiadaczem nie tylko aut pierwszej serii (lata 1990-95), lecz także z początku drugiej (do 1997 r., kiedy wprowadzono dużo mocniejszy wariant 4.0). Na co musimy się zgodzić?
Na ograniczoną podaż części zamiennych – nieliczne egzemplarze rozbierane na części są już bardzo stare, a trudno wymagać, by u prywatnych importerów leżały na półkach np. błotniki do 20-letniego Explorera. Nie możemy też liczyć na prostego diesla. Auto zaskarbia sobie przychylność niebanalną stylistyką – zarówno jeśli chodzi o karoserię, jak i wnętrze. Często spotkamy dość bogate wyposażenie, mimo dwóch sztywnych mostów nie narzekamy za bardzo na komfort jazdy. Usterki? Typowe dla nastolatka.
Honker 2324/2000 1988-2007
Czy polscy off-roaderzy powinni jeździć polską terenówką? Czemu nie, warto jednak pamiętać, że Honker to auto należące do gatunku ekstremalnych – o minimalnej dawce komfortu i ubogim wyposażeniu. Nie można też porównywać technologii wytwarzania, a co za tym idzie również trwałości tych aut z japońską konkurencją. Zakup Honkera nie jest prosty – trzeba się natrudzić, żeby znaleźć takie auto w internecie. A szukać można pod różnymi nazwami – początkowo produkcją tego modelu zajmował się poznański Tarpan, następnie lubelska fabryka Daewoo.
Po upadku Koreańczyków prawa nabywały: Andoria-Mot, Intrall a ostatnio o wskrzeszeniu produkcji myśli firma DZT Tymińscy. Czy to się uda? Na przeszkodzie stoi zbyt mała, nieopłacalna skala produkcji – w ciągu roku najczęściej powstawało około 100-200 sztuk, co niestety windowało ceny do zbyt wysokiego poziomu.
Hyundai Galloper 1991-2001
Nie mając doświadczenia w branży 4x4, Hyundai zdecydował się zakupić licencję. Okazją była zmiana generacji w Pajero – przecież auta pierwszej serii, na której właśnie opiera się konstrukcja tego modelu, zebrały bardzo dobre opinie. Rzeczywiście Gallopera również należy ocenić pozytywnie. Nie warto nastawiać się na wyszukana stylistykę wnętrza, ale ilość oferowanego miejsca (szczególnie 5d) może zadowolić większość zainteresowanych. Niestety nie liczmy na zbyt dużą zamienność części z protoplastą – poczynione zmiany stylistyczne i techniczne sprawiły, że pasują głównie elementy z silnika 2.5. Na tylnej osi znajdziemy zarówno resory piórowe (np. słabszy diesel 5d), jak i – znacznie popularniejsze – sprężyny śrubowe. Z usterek warto zwrócić uwagę na kondycję diesla (nierzadko dochodzi do pęknięcia głowicy) i obejrzeć spód pod kątem korozji. Mało elementów do tuningu off-roadowego.
Isuzu Trooper 1983-1997
Wielka szkoda, że Isuzu ograniczyło produkcję samochodów terenowych – na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku było bowiem w tej kategorii prawdziwym potentatem (duży sukces w USA), od którego inne firmy chętnie pożyczały konstrukcje. Najbardziej znane klony to Ople Frontera i Monterey. Dysponując 10 tys. zł, można przebierać w egzemplarzach 1. serii (do 1992 r., resory na tylnej osi), ale też bez kłopotu wybierzemy auto z lat 1992-1997 (do liftingu). Zaletą nowszego produktu będzie większa ilość miejsca we wnętrzu, gdyż auta wyraźnie urosły. Można też liczyć na wyższy komfort podróży – na tylnej osi za resorowanie odpowiadają sprężyny śrubowe – oraz porządną dynamikę. Pod maską pracuje silny, lubiany i solidny diesel 3.1 lub bardzo mocna, benzynowa wersja V6. Lepiej omijać egzemplarze do remontu – części nie są najlepiej dostępne, a wiele z nich dużo kosztuje.
Jeep Cherokee XJ 1983-2001
Jeden z najlepszych modeli Jeepa ostatnich lat, o czym świadczy okres produkcji – blisko 20 lat! Niewątpliwie przeważają zalety: kompaktowe gabaryty zapewniające zwrotność i funkcjonalność, przyzwoite zdolności terenowe (bez kłopotu można je poprawić), ciekawe silniki – mocny 4.0 lub oszczędny 2.5 td. Jednak i w tym aucie znajdziemy wady. W kwestii silników trzeba wytknąć spory apetyt na paliwo wersji 4.0 (mimo to pozostaje najlepszym wyborem) oraz fatalną kulturę pracy jednostki 2.5 td (włoski VM). Jeśli dołożymy do tego wysoką awaryjność tego ostatniego (a cały XJ też nie jest ideałem…), to okaże się, że długie trasy nie będą przyjemnością. Nie pomoże też zawieszenie – dwa sztywne mosty dalekie są od precyzji prowadzenia czy komfortu. Większość aut ma prosty napęd Command Trac, najlepsze (głównie 4.0) – Selec Trac z centralnym dyferencjałem. Uwaga na auta 2WD!
Kia Sportage I 1993-2004
Klasyczna konstrukcja – z dołączanym przednim napędem, reduktorem i ramą w podwoziu. Lekki lifting w 1999 r.: zmieniony grill, deska rozdzielcza, poprawione mocowanie koła zapasowego. Od początku produkcji oferowano wersję 3d z otwartą tylną częścią i 5-drzwiowe kombi. W 1999 roku dołączyła odmiana Wagon – z przedłużoną tylną częścią, na czym znacząco zyskał bagażnik. Tyle że takich egzemplarzy jest bardzo mało, gdyż w tym czasie zainteresowanie modelem na zachodnich rynkach znacząco zmalało. Za to mamy duży wybór (również w interesującej nas cenie) aut z drugiej połowy lat 90. Auto jest w miarę solidne, choć usterki nie są rzadkością – pękają tylne sprężyny, uszkodzeniu ulega tylny dyferencjał oraz łożyska kół. Stosunkowo często spotkać też można usterki głowicy czy pompy wtryskowej w turbodieslu. Wiele osób uskarża się też na słabą jakość tworzyw sztucznych.
Łada Niva/4x4 od 1977
Off-roadowy 5-latek za 10 tys. zł? Może być to trudne, ale egzemplarz 7-, 8-letni znajdziemy bez kłopotów. Pod tym względem terenowa Łada to absolutny hit zestawienia. Walczy głównie z o wiele starszymi japończykami. Dodajmy, że konstrukcja – choć praktycznie nie zmieniana od ponad 30 lat – jest całkowicie poprawna i udana, a części kupujemy za bezcen. Mimo to Niva (od kilku lat oficjalnie Łada 4x4) nie jest propozycją dla każdego. Doskonała myśl techniczna przegrała z fatalnymi materiałami. Nie ma mowy o dobrych osiągach, ciężko pokonywać autem długie trasy, wnętrze ma ergonomiczne niedociągnięcia (np. niewygodne fotele). Przestronność nie najgorsza, trzeba oczywiście pamiętać o niedużych gabarytach. Jeśli mechanik nie przyłoży się do przeglądu, właściciel będzie nękany drobnymi usterkami. Kłopoty to m.in. korozja i wycieki oleju. Niva nieźle sprawuje się w terenie.
Podsumowanie
Niestety – przede wszystkim trzeba uzbroić się w cierpliwość i odsunąć na bok przekonania. Kwota 10 tys. zł to w klasie off-road bardzo mało i wybór mamy mocno zawężony. Nie da rady nabyć lekkiego SUV-a, trudno też o pikapa. Wiele uznanych modeli takie wartości osiąga w już naprawdę podeszłym wieku i agonalnym stanie – czy rzeczywiście będą one dobrym rozwiązaniem? Może lepiej jednak zerknąć w kierunku producentów z Korei czy np. mniej znanych japońskich, jak Daihatsu czy mistrzowskiego w latach 90. Isuzu?
Zacznijmy więc od nakreślenia potrzeb i wyrysowania idealnego pojazdu, zaznaczając wszystkie cechy – poza marką i modelem. A potem trzeba cierpliwie wyłuskać z tłumu ogłoszeń to jedyne, godne uwagi. Warto zabrać kogoś, kto oceni stan auta (i ceny potencjalnych napraw!) bez emocji. Wszystko da się naprawić, ale mało co – niskim kosztem!