Jako naród mamy wiele powodów do dumy. Rozsmakujmy się choćby w stereotypach. Świetnie skaczemy i biegamy na nartach. Odczuwalne 90 proc. globalnej populacji pięknych kobiet żyje nad Wisłą. Pozostałe narody nie mogą się nachwalić talentów naszych gorzelni, mamy też pierwszorzędną kiełbasę! Jakimś cudem dobrze nam idzie jeszcze produkcja pojazdów transportu miejskiego. No właśnie, motoryzacja. Nasza wielka miłość, ale i kompleks. Lubimy niestety też narzekać i bylibyśmy na pewno potęgą w sporcie motorowym, gdyby nie brak torów i funduszy.
Niektórzy nie widzą przeszkód
Słyniemy też jednak z zawziętości, między innymi dzięki takim talentom, jak Kuba Przygoński. 29-letni warszawiak w tym roku wywalczył 6. miejsce w motocyklowej „generalce” Rajdu Dakar – historyczny wynik naszego rodaka w tej prestiżowej i morderczej imprezie. Na kartach historii (i w „Księdze rekordów Guinnessa”) zapisał się też, gdy w minionym roku pobił rekord prędkości przejazdu samochodem w poślizgu – udało mu się zachować zimną krew, gdy tylne koła jego 1000-konnej Toyoty GT86 traciły przyczepność przy ponad 200 km/h. Można go też spotkać na rajdach samochodów terenowych. Prawdziwy multitalent z napiętym kalendarzem, ale zawsze też z nonszalancko idealnym 3-dniowym zarostem. Pewnie ostatecznie to zadecydowało o tym, że nasi koledzy przyznali mu tytuł Człowieka Roku TopGear 2013.
Postanowiliśmy uhonorować go inaczej. Uznaliśmy, że tak wyjątkowa osoba zasługuje na spotkanie z naszymi drogimi Czytelnikami. Nie przy kawie, lecz na torze. Poprosiliśmy więc Kubę, by zabrał na spotkanie swoją Toyotę GT86 i kilka opon, my zadbaliśmy o ciekawe towarzystwo dla niego. Jako że Kuba jest bardzo bezpośrednim, miłym i cierpliwym mężczyzną, ustaliliśmy, że forma spotkania będzie miała charakter szkolenia. Miał dostać pod swoje skrzydła pięcioro pasjonatów driftu, którymi po kompleksowym castingu okazali się: Adam Borg, Agnieszka Derlatka, Marcin Janiczek, Ola Snopkowska i Paweł Zając. Wymieniamy wszystkich z imienia i nazwiska, bo na pewno jeszcze o nich usłyszycie – nasi goście zgodnie stwierdzili, że dzień spędzony na torze nie pozostanie bez znaczenia dla ich dalszych motoryzacyjnych poczynań. Uwagi Kuby i kilka kompletów opon nie poszły zatem na marne.
Bezpośredni i dokładnie taki, jak w telewizji
Pierwsze lody między Kubą a jego podopiecznymi zostały błyskawicznie przełamane. W jednej chwili możesz z nim porozmawiać jak z dobrym kumplem o Toyocie Suprze (marzy, by mieć taką w garażu, tak samo jak ty), żeby za moment dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak to jest stracić orientację na trasie Dakaru. I wcale nie ma się wrażenia, że Kuba uważa się za bohatera. Pozostało już tylko oswoić się z przedmiotem szkoleniowym – 200-konną Toyotą GT86. Seryjny sprzęt, który pozwala łatwo się okiełznać nawet niezbyt doświadczonym kierowcom. Ma wszystko, czego potrzeba, żeby móc stawiać pierwsze kroki w drifcie bądź szlifować nabyte już umiejętności: napęd na tył, dyferencjał ze szperą, nisko umieszczony środek ciężkości, komunikatywny układ kierowniczy, mechaniczny hamulec ręczny i całkowicie wyłączalne ESP. Szkoda czasu na długą teorię, Kuba po kolei zapraszał więc młodych adeptów driftu na prawy fotel i w zwięzły sposób opisywał, co należy zrobić z samochodem, żeby zarzucił tyłem tuż za słupkiem, a nie na barierce.
Dodaj gazu i puść kierownicę!
Osobliwym elementem taktyki Kuby jest puszczenie kierownicy w momencie, gdy tylne koła tracą przyczepność i ustawiają samochód bokiem. Jak przekonali się nasi Czytelnicy po zamianie miejsc z Kubą, łatwiej tę zasadę zrozumieć, niż zastosować – obracające się w miejscu koła nie pozostawiają dużo czasu na puszczenie kierownicy. Paweł narzekał na nawyki z gokartów, w których puszczenie kierownicy jest niedopuszczalne. Mimo to udało mu się osiągnąć imponujące kąty driftu.
Agnieszka przyznała, że największym wyzwaniem dla niej była walka z własną ambicją – za bardzo pragnęła szybko dojść do wymarzonej wprawy. Zdradziła nam jednak, że był to jeden z trzech najlepszych dni w jej życiu (o pozostałe dwa nie pytaliśmy). Nie kryła wcale ogromnej radości z prób i traktuje lekcję z Kubą jako przełom w swoich ćwiczeniach driftowych.
Dla Marcina było to drugie szkolenie driftowe w życiu. Obserwując jego jazdę, nie mogliśmy uwierzyć, że na pierwszym nie udało mu się zapanować nad autem w poślizgu. Twierdził, że wskazówki Kuby nareszcie pozwoliły mu przełamać pewną barierę i poczuć się pewniej, gdy auto wchodzi w nadsterowność.
Dzielną walkę z błędnikiem i szybkością tracenia przyczepności chińskich opon stoczyła najmłodsza, 19-letnia uczestniczka naszej akcji – Ola. Uśmiech nie znikał z jej twarzy nawet wtedy, gdy tył auta płatał największe figle. Adam przesiadł się do GT86 prosto z własnego MR2 – również sportowej i lekkiej Toyoty, ale jednak prowadzącej się inaczej. Mimo to szybko dogadał się z czarnym Hachi-Roku w barwach Orlenu i intuicyjnie kontrował kierownicą poślizgi. Brawa także dla niego.
A Kuba? Nie szczędził pochwał pod adresem swych uczniów. Podczas gdy im jeszcze śni się pisk opon i skowyt boksera, on już zdążył przesiąść się na dwa kółka i pognać do walki o motocyklowe trofea. Trzymamy kciuki i dziękujemy!