Peel P50 jest niewiele większy od supermarketowego wózka na zakupy. Jego nadwozie mierzy 1,37 m długości, 1,20 m wysokości i waży 60 kg. Miejsca w środku starczyło na jeden fotel, kierownicę i... na tym koniec.Nawet wycieraczkę kierowca musi obsługiwać ręcznie. Silniczek elektryczny? Brak. Wyobrażamy sobie, że tak mogłyby wyglądać pojazdy z ery kamienia łupanego. Peel P50 nie ma również biegu wstecznego, bo i po co? Można go przecież podnieść jedną ręką, obrócić, zaparkować. Z myślą o tym z tyłu zamontowano nawet specjalną rączkę.
P50 był produkowany od 1952 roku na brytyjskiej wyspie Isle of Man. Samochód kosztował wówczas 199 funtów. Wysoka cena sprawiła, że sprzedano jedynie 120 egzemplarzy, z których do dziś zachowało się podobno 48.
Największym fanem pojazdu musi chyba być Gary Hillman – 46-letni przedsiębiorca budowlany z Londynu, któremu Peel P50 spodobał się do tego stopnia, że postanowił opracować nowe wcielenie samochodu, którego produkcją zajmie się jego firma „Peel Engineering”.
Z zewnątrz nowy Peel P50 niczym nie odróżnia się od oryginału. Inne jest tylko „serce” samochodu: nowy model napędzany jest silnikiem elektrycznym, który rozpędza go do 16 km/h.
Samochód w ruchu miejskim będzie więc istną zawalidrogą. Peel ma jednak niezaprzeczalną przewagę nad innymi autami: ze względu na mikroskopijne rozmiary w Wielkiej Brytanii samochód może się poruszać po chodniku.
Hillman chce wyprodukować jedynie 50 egzemplarzy swojego ukochanego pojazdu. Jego nowe wydanie także nie będzie należało do tanich: nowy Peel P50 ma kosztować aż 14 999 funtów (ok.50 tys. zł)
Galeria zdjęć
Najmniejszy samochód świata powraca
Najmniejszy samochód świata powraca
Najmniejszy samochód świata powraca
Najmniejszy samochód świata powraca
Najmniejszy samochód świata powraca
Najmniejszy samochód świata powraca