Piesi i pojazdy pojawiają się bardziej niespodziewanie. Te wrażenia to naturalne konsekwencje ograniczonego pola widzenia, które w najmniej optymistycznym przypadku zawiera się w zasięgu reflektorów. Jeżeli przed nami jedzie inne auto, to zasięg jego reflektorów pozwala dodatkowo zwiększyć pole widzenia.W jakiej odległości od poprzedzającego auta jechać, żeby najwięcej widzieć? Najlepiej utrzymywać dystans nie mniejszy niż zasięg świateł mijania. Oczywiście, przy jeździe z prędkościami rzędu 100 km/h trzeba go zwiększyć. Jeżeli nie jedziesz za innym samochodem, to prędkość powinna być taka, abyś był w stanie zatrzymać auto po zauważeniu przeszkody, która wyłoni się z ciemności.Bardzo ważne jest prawidłowe ustawienie świateł. Niektórzy kierowcy nie zdają sobie sprawy, że reflektory świecące za wysoko zamiast poprawiać, obniżają bezpieczeństwo jazdy, oślepiając nadjeżdżających z przeciwka. A to grozi zderzeniem czołowym! Był grudniowy wieczór. Pan Ryszard jechał swoim autem do miasta na zakupy. Droga była dość wąska i nie było na niej linii wyznaczających pasy ruchu. Z przyzwyczajenia zawsze trzymał się środka jezdni, aby nie wjechać kołami na pobocze. Z przeciwka nadjechało dostawcze Iveco. Niestety, wyminięcie tak szerokiego auta na wąskiej drodze bez zjechania w prawo nie mogło się udać i Iveco urwało lusterko w aucie pana Ryszarda. Kogo winić za to zdarzenie?Na pewno kierowca Iveco nie dopilnował odpowiedniej regulacji świateł. Oślepiły one pana Ryszarda i pozbawiły możliwości trafnej oceny sytuacji. Obaj kierowcy - widząc, że droga jest wąska - powinni zmniejszyć prędkość i w razie potrzeby zjechać w prawo, a nawet zatrzymać się, aby ich samochody mogły się bezpiecznie wyminąć. Żaden z nich tego nie zrobił. Pan Ryszard popełnił jeszcze jeden błąd. Znał kierowcę Iveco i postanowił nie zawiadamiać policji zaraz po zdarzeniu. Dopiero na drugi dzień udał się do sąsiada, ale ten wszystkiego się wyparł, a jego Iveco okazało się tak poobijane, że znalezienie śladu po tej konkretnej kolizji było niemożliwe. A wystarczyło przekroczyć barierę przyzwyczajeń i zwolnić...Chciał się przejechaćKiedyś złodzieje aut złapani na gorącym uczynku tłumaczyli, że chcieli się tylko przejechać. Słowo-klucz (coś w rodzaju "leżącego się nie bije") miało głęboki sens: kara za "krótkotrwały zabór mienia" była o wiele niższa niż za kradzież. Jak doniósł TVN24, w ten sam sposób tłumaczył się koniokrad z województwa lubuskiego. Nie wiedział, że przepisu o "krótkotrwałym zaborze mienia" już nie ma. Grozi mu 10 lat za kradzież z włamaniem. Nie kradnij pociągu!"Pszszepraszszam, a... ale... ale o co chodzi?" - odpowiedział dyspozytorce węzła kolejowego nieopodal Oławy maszynista lokomotywy ciągnącej 17 cystern z paliwem. Dyspozytorka, która na kolei pracuje nie od dziś, okazała się czujna. Skierowała pociąg na boczny tor, gdzie maszynista musiał poczekać na zielone światło. Czekał, czekał, aż zamiast "zielonego" zobaczył niebieskie mundury. Podjął próbę ucieczki lokomotywą, jednak trzeźwa myśl (mimo 3 promili we krwi) nakazała mu się zatrzymać, po czym natychmiast został ujęty. Wy też nie próbujcie uciekać pociągiem, bo to udaje się tylko na filmach. Prawie na każdej stacji jest tzw. wykolejnica, która powoduje, że uciekający skład bezpiecznie ląduje w burakach. Maszynista miał tę świadomość i wolał sprawę załatwić polubownie, oferując policjantom paliwo. Może posiedzieć 10 lat.Uwaga! Nasila się plaga porwań!Jeśli się komuś wydaje, że transport lotniczy jest superbezpieczny, bardzo się myli. O tym, jak jest naprawdę, przekonali się pasażerowie samolotu linii Aeroflot lecącego z Kaliningradu do Moskwy. Wśród pasażerów znajdował się pijany osobnik, który najpierw próbował pobić pasażerów, a następnie oznajmił: "Pszeprraszszam, al... ale ja porywam ten samolot!". Chwilę później został zamknięty w toalecie. Nie wiemy, ile posiedzi, ale ma szansę na 10 lat.