Czy zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą takie postępowanie? Jeżeli ryzykujemy świadomie, to możew ogóle nie powinniśmy siadać za kierownicą...Pan Janusz jechał swoim terenowym Mitsubishi do pracy. Był już nieco spóźniony, więc prowadził szybko i agresywnie, przeskakując z pasa na pas, aby pozornie zyskać na czasie. Nie włączał przy tym kierunkowskazów, konsekwentnie realizując wizerunek "drogowego macho". W pewnym momencie znalazł się na środkowym pasie ruchu. Przed nim jechały dwa auta z przepisową prędkością 60 km/h, co szybko doprowadziło naszego bohatera do irytacji. Dlatego zbliżył się na bardzo małą odległość do poprzedzającego Opla i zaczął poganiać go światłami. Nie zauważył, że zbliżali się do przejścia dla pieszych, przed którym inne auta stopniowo hamowały. Jadący z przodu Opel zdążył zahamować, ale pan Janusz już nie. Jego Mitsubishi uderzyło w Opla, a ten wepchnął kolejne auto na przechodnia. Po przyjeździe policji pan Janusz zaczął pouczać policjantów, twierdząc, że jeździ od 12 lat i ma ogromne doświadczenie. Za poważne wykroczenie i lekceważący stosunek do przepisów zatrzymano mu prawo jazdy.Jadąc "gęsiego", zostaw miejsce na hamowanieJadąc w sznurze aut, zostaw tyle miejsca przed sobą, by zdążyć nacisnąć hamulec i zatrzymać się, kiedy nagle zobaczysz włączone światła stopu poprzedzającego auta. Wypatruj czerwonych lamp przez szyby jadących z przodu samochodów - wcześniejsze zauważenie sygnału o hamowaniu pomoże uratować twoje auto przed stłuczką i zapewni pieszym bezpieczeństwo. Kierowca brązowego auta z poniższych rysunków prowadził nieodpowiedzialnie. Nie zdążył zahamować...Uwaga na donosicieli!Przeciętny, niewprawiony konsument napojów alkoholowych na jednorazowym posiedzeniu jest w stanie wtłoczyć do krwi 1,5-2,5 promila. O większe stężenia trudno, bo zawsze przychodzi moment, że spada się pod stół i nie tylko nie ma mowy o dalszym uczestnictwie w imprezie czy np. o prowadzeniu auta, lecz także o wykonywaniu w cywilizowany sposób znacznie prostszych czynności. Za dawkę śmiertelną uznaje się 4-5 promili. Jednak osoba, która nie trzeźwieje przez kilka-kilkanaście dni z rzędu, jest w stanie przekroczyć dawkę śmiertelną i... pójść do sklepu, a nawet pojechać. Udowodniła to mieszkanka Lublina. Zrobiła zakupy, wsiadła do auta i odjechała. Ktoś jednak był czujny, zauważył dziwnie jadący samochód, o czym zawiadomił policję. Policjanci widzieli niejedno, więc chyba 5 promili nie zrobiło na nich wrażenia, skoro zawieźli osobę na komisariat. Dopiero na miejscu zauważyli, że szpital to miejsce bardziej adekwatne i wezwali pogotowie. Pech aktoraCzujni są nie tylko przypadkowi przechodnie, ale i reporterzy "Faktu". Wypatrzyli słynnego aktora podczas zakrapianej kolacji i chwilę po niej, gdy wsiadał do samochodu. Choć jego wynik (0,65 promila we krwi) jest niczym w porównaniu z rekordem mieszkanki Lublina, to jednak grozi mu podobna odpowiedzialność karna jak opisanej wyżej rekordzistce. Miał bowiem pecha, który mógł mieć dwa źródła: albo wpadł na przypadkowy patrol policji, albo przypadkowy przechodzień zobaczył dziwnie jadący samochód i doniósł. Tymczasem "Fakt" donosi, że Borysowi Szycowi grozi zakaz prowadzenia pojazdów od roku do lat dwóch, grzywna do 720 tys. zł i kara pozbawienia wolności do 2 lat, a także podanie wyroku do publicznej wiadomości.