Auto Świat Porady DPF czyli filtr cząstek stałych: same problemy

DPF czyli filtr cząstek stałych: same problemy

Autor Kuba Brzeziński
Kuba Brzeziński

Ceramiczny osadnik montowany w silnikach Diesla miał sprawić, że te przestaną truć środowisko. Rozwiązanie kreowane na dziejowy sukces niestety okazuje się kolejnym niewypałem.

Filtr cząstek stałych
Onet
Filtr cząstek stałych

W rzeczywistości filtry cząstek stałych (w skrócie DPF czyli Diesel Particulate Filter lub FAP czyli Filtre à Particules) potrafią być problematyczne i mogą wyrządzić naturze więcej szkód, niż sadza wydobywająca się z rury wydechowej starego ropniaka. Nie wierzycie?

Pierwszym i podstawowym skutkiem oddziaływania filtra cząstek stałych na jednostkę napędową jest częstsza wymiana oleju. Ponieważ podczas wypalania sadzy zgromadzonej w ceramicznym wkładzie silnik otrzymuje większą dawkę paliwa, część niespalonej ropy spływa do miski olejowej i tym samym rozrzedza smarowidło. W efekcie wyraźnie rośnie jego poziom i pogarszają się właściwości.

Częstszy serwis olejowy - to dopiero początek problemów

Zjawisko niejednokrotnie powoduje, że ilość oleju w silniku przekracza maksimum już po pokonaniu kilku tysięcy kilometrów. A to oznacza konieczność jego wymiany! Zbagatelizowanie problemu w krótkim czasie może doprowadzić do poważnej awarii silnika i jego osprzętu (głównie turbosprężarki), a zwiększona częstotliwość zlewania smarowidła niezaprzeczalnie obciąża środowisko. W końcu olej silnikowy jest uznawany za jeden z odpadów niebezpiecznych, który nie podlega łatwej utylizacji.

Częstsze wymiany oleju, to jednak dopiero pierwszy problem wynikający z procesu wypalania sadzy w filtrze. Niejednokrotnie zdarza się, że oczyszczanie ceramicznego wkładu zostaje zainicjowane w sytuacji, w której kierowca nie ma możliwości wystarczającego obciążenia silnika. Jak bowiem utrzymać stałą prędkość 60 km/h przy wrzuconym czwartym biegu, gdy auto stoi w korku, albo akurat kierowca załapał się na tzw. czerwoną falę?

Niestety komputer sterujący pracą jednostki nie zdaje sobie sprawy z ograniczeń w ruchu drogowym. W efekcie mimo wszystko wzbogaci mieszankę dostarczaną do cylindrów, co spowoduje nawet o połowę większe spalania i pogorszoną emisję szkodliwych związków. Ponieważ tylko cząstki stałe zostaną wyłapane przez filtr (i dodatkowo go zapchają), reszta zanieczyszczeń przedostanie się do atmosfery. Co gorsze, podczas eksploatacji samochodu w mieście proces oczyszczania ceramicznego wkładu bywa inicjowany nawet co kilkadziesiąt kilometrów.

Krótsze życie silnika? Cel uświęca środki!

Regularnie zwiększane obciążenie jednostki napędowej, szybkie niszczenie oleju silnikowego, przerywane cykle wypalania filtra i tworzenie nadmiernej temperatury w układzie wydechowym mają także wpływ na żywotność motoru. Czy ekolodzy przejmują się większymi kosztami napraw i bardziej problematyczną eksploatacją? Nie. Są bowiem zdania, że cel uświęca środki. Nie wiedzą jednak jak bardzo się mylą! Szybciej pojawiające się niesprawności w dłuższej perspektywie będą oznaczać większe spalanie silników i dużo gorszą emisję spalin, a ceny procedur serwisowych niewspółmiernie duże w stosunku do spadającej wartości auta poskutkują szybszym złomowaniem. Czy to czasem nie mija się z ideą dbania o środowisko?

Problemy eksploatacyjne wynikające z obecności filtra cząstek stałych mogą być różnorakie. Skupmy się jednak na tych, które dotkną samego układu odprowadzania spalin. Z czasem ujawnią się awarie czujników i obwodów elektrycznych oraz dojdzie do zapełnienia ceramicznego wkładu. O ile usterki elektroniki mogą okazać się kłopotliwe w diagnozie, o tyle prawdziwym zmartwieniem stanie się zapchany filtr. Ponieważ ograniczy on swobodny przepływ spalin w układzie wydechowym, moc silnika spadnie, osiągi będą gorsze, a komputer pokładowy zacznie sygnalizować błędy. W skrajnym przypadku jednostka napędowa przejdzie w tryb awaryjny lub zostanie unieruchomiona!

Zamiast do regeneracji, trafiają do śmietnika

Montaż nowego filtra cząstek jest niemałym wydatkiem. W przypadku filtrów mokrych (FAP) ceny wynoszą od półtora do dziesięciu tysięcy złotych. Filtr suchy (DPF) potrafi być nawet dwukrotnie droższy! Nadmierny koszt spędzi sen z powiek kierowcy, a wymiana powinna zmartwić ekologów. Powinna, jednak nie martwi. Czemu? Zieloni są przeświadczeni, że filtry usunięte z aut poddaje się fabrycznej regeneracji. Ponowne wykorzystanie elementów minimalizuje zły wpływ na środowisko i ogranicza ilość wyprodukowanych odpadów.

Czy tak rzeczywiście się dzieje? Z całą pewnością nie. Ponieważ o odnawianiu filtrów często nie myślą nawet autoryzowane stacje obsługi, ciężko oczekiwać, że większą dbałością wykażą się warsztaty niezrzeszone. W efekcie filtry bywają wyrzucane na śmietnik i w ten sposób powiększają stertę niebezpiecznych odpadów, których czas degradacji sięga prawdopodobnie setek lat! Mało ekologiczne, prawda?

Oczywiście filtr cząstek stałych z powodzeniem można usunąć. Wystarczy wymontować element, a później oszukać komputer sterujący. Wykonanie procedury zazwyczaj kosztuje od półtora do trzech tysięcy złotych. O ile za niezbyt wygórowaną cenę kierowca pozbędzie się problemu, o tyle może ściągnąć na siebie gniew ekologów. Dla zielonych usunięcie filtra wynika ze skrajnej nieodpowiedzialności i skutkuje "mordowaniem" ekosystemu ziemi. Dosyć stanowcza opinia jest jednak delikatnie mówiąc krzywdząca.

Bez niego źle, z nim jeszcze gorzej!

Zanim organizacje zajmujące się ochroną środowiska zaczną wysuwać drastyczne oskarżenia, powinny rozważyć dwa czynniki. Po pierwsze w dużej liczbie przypadków filtr cząstek stałych jest mechanizmem, który zamiast działać i chronić planetę przed globalnym ociepleniem, skutecznie uprzykrza eksploatację. Czasami FAP-y i DPF-y potrafią być na tyle problematyczne, że nawet autoryzowane stacje nie radzą sobie z ich właściwą obsługą, a mechanicy doradzają ich demontaż.

Po drugie cały czas powraca pytanie o skuteczność rozwiązania. Filtry potrafią powodować nawet czterokrotnie częstszą wymianę oleju, o połowę większe spalanie podczas oczyszczania (które w mieście będzie powtarzane co kilkadziesiąt kilometrów), wyraźnie ograniczą żywotność motorów, a ostatecznie w dużej liczbie przypadków trafią na śmietnik i powiększą górę odpadów. Czy zatem w perspektywie długofalowej eksploatacji osadnik rzeczywiście okazuje się tak bezpieczny dla środowiska naturalnego? Naszym zdaniem jest to co najmniej wątpliwe…

Autor Kuba Brzeziński
Kuba Brzeziński
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków