Kiedy wyszło na jaw, że miliony aut wyprodukowanych przez koncern Volkswagena zostały wyposażone w układy oczyszczania spalin skonfigurowane tak, żeby działały skutecznie głównie podczas pomiarów emisji spalin, zostało to uznane za jedną z największych afer w branży motoryzacyjnej ostatnich lat. Od razu pojawiły się też przypuszczenia, że przecież to niemożliwe, żeby tylko Volkswagen tak kręcił, a konkurencja robiła wszystko uczciwie. Inni europejscy producenci reagowali jednak nadzwyczaj spokojnie. Nie bez powodu!

W autach sprzedawanych w Europie producenci mogą całkiem legalnie montować urządzenia, które czasowo ograniczają skuteczność układów oczyszczania spalin. Przepisy unijne, a konkretnie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 715/2007 P z dnia 20 czerwca 2007 r., wyraźnie to dopuszczają. W punkcie drugim artykułu piątego wspomnianego rozporządzenia czytamy wprawdzie, że „stosowanie urządzeń ograniczających skuteczność działania układów kontrolujących emisje zanieczyszczeń jest zabronione”, tyle że od razu pojawia się zastrzeżenie, że zakazu tego nie stosuje się m.in., jeśli urządzenie jest niezbędne dla zabezpieczenia silnika przed uszkodzeniem lub awarią albo ze względu na bezpieczeństwo użytkowania pojazdu.