• W 2020 r. w Polsce – według danych zebranych przez PSPA – doszło do 7827 pożarów samochodów osobowych
  • Z reguły pożary aut nie wyglądają aż tak spektakularnie, jak na filmach
  • Od pierwszych objawów pożaru do momentu, kiedy ogień ogarnie auto, mija od kilku do kilkunastu minut
  • Zwykła gaśnica samochodowa wystarcza tylko na kilka sekund gaszenia – to często za mało, żeby powstrzymać ogień

Pożary samochodów zdarzają się częściej, niż się wszystkim wydaje – w 2019 roku paliło się średnio ok. 23 aut każdego dnia!, w roku 2020 było to średnio każdego dnia 21 aut. Mowa tu tylko o samochodach osobowych i o pożarach, z którymi radzić sobie musiała Państwowa Straż Pożarna – niezgłoszonych przypadków mogło być znacznie więcej!

Co robić, jeśli zauważymy dym lub płomienie wydobywające się z naszego auta? Przede wszystkim należy jak najszybciej zatrzymać auto w bezpiecznym miejscu. Bezpiecznym, czyli nie tuż obok innych aut, nie w garażu podziemnym, ani nie na podjeździe stacji benzynowej. Czasem lepiej zatrzymać się po prostu na drodze, w miejscu do którego straż pożarna będzie miała łatwy dostęp.

Gasić czy nie gasić?

Na pewno nie zaczynać od gaszenia! Najpierw należy z auta jak najszybciej ewakuować pasażerów i zadbać o to, żeby znaleźli się w bezpiecznym miejscu, czyli nie na drodze, a najlepiej za barierkami i nie za blisko palącego się pojazdu. Nie tylko ogień jest groźny, ale również i dym. Wdychając toksyczne opary w kabinie możemy szybko stracić przytomność, a to niemal na pewno skończy się tragedią.

Wezwij pomoc

Jeśli dymu jest dużo, albo pojawia się ogień, po ewakuacji pasażerów natychmiast wzywamy straż pożarną. Liczą się sekundy!

Przed opuszczeniem samochodu należy koniecznie wyłączyć silnik/zapłon! Dzięki temu pompa paliwa przestanie tłoczyć palną ciecz w kierunku silnika, odłączone zostaną też obwody w kabinie samochodu, co może sprawić, że intensywność dymienia znacząco się zmniejszy, np. wtedy, kiedy jego przyczyną było zwarcie w jednym z obwodów w kabinie.

Standardowa, kilogramowa gaśnica samochodowa nie daje przesadnie wielkich szans na uporanie się z pożarem. Jeśli nie uda nam się zatrzymać kogoś do pomocy (najlepiej kierowców ciężarówek lub autobusów bo w takich pojazdach są większe i skuteczniejsze gaśnice), to prawdopodobieństwo, że uda się opanować poważny pożar nie jest duże. Przy pomocy niewielkiej gaśnicy można stłumić tylko niewielki ogień, np.drobny pożar instalacji czy płonącą, nasączoną olejem matę wygłuszającą.

Pożar z powodu usterki Foto: ACZ / Auto Świat
Pożar z powodu usterki

Nie otwieraj szeroko maski!

Uwaga! W mocy pozostaje powtarzana od lat rada, żeby nigdy nie otwierać szeroko maski, spod której wydobywa się dym. Dlaczego? To proste! Jeśli pod maską tli się gdzieś ogień, to otwarcie maski spowoduje większy dopływ powietrza, co z kolei prowadzi do tego, że spod maski mogą gwałtownie buchnąć płomienie, prosto w twarz otwierającej ją osoby. Jeśli już chcemy maskę otwierać, to można ją delikatnie uchylić po to, żeby przez szczelinę wpuścić pod maskę zawartość gaśnicy.

Gaśnica wystarcza na kilka sekund

Uwaga! Kilogramowa gaśnica proszkowa wystarcza zaledwie na kilka sekund gaszenia, warto więc użyć jej w sposób przemyślany. W pewnym uproszczeniu: modele z manometrem są od razu gotowe do użycia. Prostsze i tańsze gaśnice działają dwuetapowo – po odbezpieczeniu i pierwszym naciśnięciu dźwigni i natychmiastowym jej puszczeniu do wnętrza uwalniana jest zawartość naboju z gazem pędnym, a gaśnica staje się w pełni gotowa do użycia dopiero po kilku sekundach, wcześniej proszek będzie wyrzucany pod zbyt niskim ciśnieniem. Tego typu gaśnice często działają też tylko w pozycji pionowej! Choć to rada trudna do zrealizowania w stresie, warto zerknąć na instrukcję znajdującą się na obudowie gaśnicy!

Gaszenie płonącego auta podręczną gaśnicą zwykle niewiele daje Foto: Auto Świat
Gaszenie płonącego auta podręczną gaśnicą zwykle niewiele daje

Z reguły aplikowanie środka gaśniczego w formie kilku celnych „strzałów” działa lepiej niż wypuszczenie całej chmury proszku na raz.

Zła wiadomość jest taka, że w nowych autach przestrzeń w komorze silnika jest tak zabudowana, że praktycznie nie sposób dotrzeć ze środkiem gaśniczym do źródła ognia. Kiedy już spod plastików i osłon wychodzą języki ognia, na samodzielne gaszenie może być już za późno.

Ugasiłeś auto? I tak wezwij lawetę!

Niekiedy auto udaje się ugasić, zanim pożar spowoduje poważniejsze szkody. W żadnym wypadku nie wolno próbować takim autem jechać dalej, bez usunięcia przyczyn pożaru. Czasem wystarczy przekręcić kluczyk w stacyjce, żeby ogień pojawił się znowu!

Jak przebiega pożar samochodu?

To zależy, co jest jego źródłem. Jeśli auto staje w ogniu po wypadku bo np. doszło do uszkodzenia zbiornika paliwa albo przewodów paliwowych (a pompa wciąż tłoczy paliwo) to ogień może się rozprzestrzeniać bardzo szybko – płomienie w ciągu sekund mogą ogarnąć cały samochód, choć z reguły nie wygląda to aż tak spektakularnie jak na filmach. Auta rzadko wybuchają!

Jeżeli mamy do czynienia z pożarem wywołanym przez awarię, np. zwarcie, wyciek paliwa w komorze silnika, zapalenie się przesączonych olejem mat wygłuszających, pożar w układzie dolotowym (przy zaworze EGR, jak w serii pożarów aut marki BMW), to wszystko z reguły dzieje się znacznie wolniej. Od pierwszych sygnałów (widoczny dym, wyczuwalny smród spalenizny), do momentu kiedy większość auta obejmą płomienie mija kilka–kilkanaście minut.

Kiedy już ogień wychodzi spod maski, po chwili dochodzi z reguły do donośnych eksplozji – to jednak nie paliwo, najpierw wybuchają płonące opony.

Kiedy już ogień ogranie całe auto, temperatura robi się tak wysoka, że np. topią się aluminiowe felgi!

Z auta po pożarze do odzyskania pozostają zwykle... dokumenty.  O dziwo, na spalone wraki są chętni! Foto: Auto Świat
Z auta po pożarze do odzyskania pozostają zwykle... dokumenty. O dziwo, na spalone wraki są chętni!

Auto z instalacją LPG. Czy butla z gazem to bomba?

Utarło się przekonanie, że auta z instalacją gazową są szczególnie narażone na pożary, a kiedy już się zapalą, grożą wybuchem. Co do większego ryzyka pożaru – to coś jest na rzeczy. Rzeczywiście, nieprofesjonalnie zamontowane instalacje gazowe, szczególnie te starszego typu, doprowadziły do niejednego pożaru auta. Przy poprawnie założonej i odpowiednio serwisowanej instalacji ryzyko pożaru nie jest znacząco wyższe niż w aucie zasilanym tylko benzyną.

Jeśli chodzi o ryzyko wybuchu butli z gazem, to jest to w zasadzie mit. Jeśli zbiornik był sprawny, to wraz ze wzrostem temperatury gaz będzie stopniowo uchodził przez zawór – towarzyszą temu widowiskowe pióropusze ognia, ale nie wybuch. Nie trzeba się też obawiać tego, że do wybuchu gazu dojdzie w razie kolizji auta – zbiorniki LPG czy CNG wytrzymują bez porównania więcej od zbiorników na benzynę czy olej napędowy.

Niebezpieczna klimatyzacja

Uwaga! Od wielu lat większość nowych aut jest wyposażona w klimatyzacje napełnione czynnikiem R1234yf. To jeden z czynników ryzyka, który bywa niedoceniany. Problem z tym czynnikiem jest taki, że nie dość, że jest on palny, to jeszcze w wyniku jego spalania tworzą się niezwykle toksyczne i żrące związki, przed którymi nie chroni w pełni nawet standardowy strażacki sprzęt ochronny. Podczas pożaru na otwartym powietrzu ich stężenie nie powinno być duże, ale jeżeli będziemy narażeni na kontakt z dymem spod maski np. w kabinie auta lub próbując gasić komorę silnika, to może się to źle skończyć. Opary mogą też być skrajnie niebezpieczne jeśli auto pali się np.w garażu czy w tunelu.

Rozbiegany diesel

Częstą przyczyną tego, że auto staje w tumanach dymu jest tzw. rozbieganie silnika diesla. To poważna awaria polegająca na tym, że z reguły na skutek niesprawności turbosprężarki albo nadmiernego ciśnienia w skrzyni korbowej do kolektora dolotowego silnika trafiają znaczne ilości oleju silnikowego. Olej jest zasysany do cylindrów, gdzie działa jak dodatkowa dawka paliwa. Nawet kiedy kierowca zdejmie nogę z gazu, silnik wchodzi na coraz wyższe obroty, bo im wyższe obroty, tym więcej oleju wtłaczanego jest do silnika. Z wydechu buchają kłęby dymu, silnik wyje i pracuje tak długo, aż olej się w nim skończy, dojdzie do zatarcia tłoków w cylindrach lub „korba” wyjdzie bokiem. Jak przerwać ten proces? To niezwykle trudne, bo wyjęcie kluczyka nic nie daje – silnik pracuje dalej dopalając w niekontrolowany sposób swój olej silnikowy. Z reguły nie przynoszą też żadnych efektów próby zatkania dolotu – podciśnienie jest tak duże, że może wessać do silnika każdą szmatę, a w dodatku nawet zaglądanie pod maskę rozbieganego diesla jest śmiertelnie niebezpieczne, bo silnik w każdej chwili może eksplodować. Co więc zrobić? Można spróbować zdusić silnik włączając jak najwyższy bieg i puszczając sprzęgło, trzymając jednocześnie wciśnięty hamulec. Ryzyko, że przy okazji dojdzie do zniszczenia sprzęgła, dwumasowego koła zamachowego czy skrzyni biegów jest olbrzymie, ale być może uda się uniknąć pożaru.

Rozbieganie silnika Foto: archiwum / Auto Świat
Rozbieganie silnika

Pożar auta elektrycznego lub hybrydy

Niestety, nowe technologie obarczone są niemałym ryzykiem. Rozbudowane pakiety wydajnych akumulatorów w razie awarii (np. mechaniczne uszkodzenie, zwarcie, problemy z chłodzeniem, niewłaściwa praca układów nadzorujących ładowanie i odbiór energii) mogą się w ciągu sekund rozgrzać do bardzo wysokiej temperatury i wywołać pożar. Nie dość, że dzieje się to bardzo szybko, to jeszcze ogień może być praktycznie nie do opanowania. Problem polega na tym, że bateria auta elektrycznego składa się z tysięcy połączonych ogniw zamkniętych we wspólnej obudowie – jeśli zacznie przegrzewać się choćby jedno, może to doprowadzić do „reakcji łańcuchowej”, w wyniku której kolejne „bateryjki” będą stawały w płomieniach. Szczelna obudowa praktycznie uniemożliwia ugaszenie całego pakietu akumulatorów. Nawet w przypadku interwencji straży pożarnej zwykle jest tak, że ognia nie da się trwale opanować – niby ugaszony pojazd po chwili znów staje w płomieniach. W krajach, w których straże pożarne mają więcej doświadczeń z autami elektrycznymi, takie tlące się wraki są odstawiane na specjalne place przy złomowiskach, z dala od innych aut czy przedmiotów, które mogłyby się od nich zapalić – do wtórnego zapłonu może dojść nawet po upływie dni od ugaszenia! Jest też inna metoda – nadpalone auto elektryczne jest wrzucane do wielkiej kadzi ze środkiem gaśniczym, w której spędza kilka dni.

Pożar Tesli w Polsce pod Boguszowem Foto: facebook/Ochotnicza Straż Pożarna Boguszów
Pożar Tesli w Polsce pod Boguszowem