- Systemy wspomagające powinny być standardem w każdym samochodzie
- Aktywne tempomaty działają np. do 180-200 km/h – to akurat przydatne głównie w Niemczech
- 60 % kierowców przyznaje, że monitowanie martwego pola przynajmniej raz przyczyniło się do uniknięcia kolizji
Zazwyczaj wystarczy krótka chwila nieuwagi. Na przykład wtedy, gdy na pół sekundy odwracasz wzrok, by sprawdzić, dlaczego na tylnej kanapie zapadła cisza i co w związku z tym właśnie broją twoje dzieci... Albo wtedy, gdy dosłownie na ułamek chwili spojrzysz na ekran nawigacji, by upewnić się, że na pewno nie wjeżdżasz w ten ogromny korek, który już zaczyna być widać na horyzoncie. I to właśnie zwykle w takim momencie auto jadące przed tobą postanawia wykonać jakiś nagły, nieprzemyślany manewr.
Albo z podporządkowanej do ruchu włącza się nieuważny niedzielny kierowca. I jeśli nie masz na pokładzie układu zapobiegającego kolizjom, to istnieje dość duże ryzyko, że uderzysz w pojazd przed sobą. Gdy prędkość jest duża, skutki mogą być opłakane.
Współczesne systemy wspomagające mają przede wszystkim zwiększać bezpieczeństwo jazdy, a w końcowym rozrachunku – zmniejszać liczbę ofiar wypadków. Firma Consumer Reports przepytała w sumie 72 tys. kierowców właśnie na temat tychże „wspomagaczy” – każdy respondent musiał określić, czy i kiedy z danego systemu korzystał oraz jak ocenia jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa jazdy.
Wyniki są co najmniej optymistyczne. Nawet jeśli nie lubisz, gdy nadgorliwy asystent co chwila podnosi alarm, bo sądzi, że oślepłeś i zaraz wjedziesz w tył poprzedzającego pojazdu, to fakty są takie, że 57 proc. respondentów przyznało, że któryś z układów przynajmniej raz przyczynił się do tego, że udało się uniknąć wypadku. Wśród trzech najbardziej przydatnych wymienia się: ostrzeganie przed pojazdem znajdującym się w martwym polu (60 proc. wskazań), układ wspomagający wyjeżdżanie z miejsca parkingowego (52 proc.) oraz właśnie asystenta hamowania (47 proc.).
Zła wiadomość jest taka, że na razie owe pożyteczne układy nie są jeszcze montowane we wszystkich nowych samochodach. Jednak to ma się już niebawem zmienić – od maja 2022 r. wszystkie modele świeżo homologowane w UE mają mieć na pokładzie obowiązkowo m.in.: wspomaganie hamowania, asystenta pasa (utrzymanie pasa), układ rozpoznający znużenie kierowcy oraz układ „nakłaniający” kierowcę do przestrzegania ograniczeń prędkości. W maju 2024 roku przepisem zostaną objęte wszystkie nowe samochody osobowe dostępne w salonach.
Warto też podkreślić, że Euro NCAP podczas testów zderzeniowych już od 2014 roku premiuje auta mające na pokładzie układ zapobiegania kolizji i asystenta pasa. Teraz do tego doszły też rozpoznawanie ograniczeń prędkości i system monitorujący zapięcie pasów na wszystkich pięciu miejscach. Ponadto, jeśli ktoś chce dostać pięć gwiazdek, musi w kategorii „systemy wspomagające” zdobyć minimum 70 proc. punktów.
Galeria zdjęć
System jest dość prosty: gdy samochód zauważy przeszkodę i stwierdzi, że kierowca, zamiast hamować, spokojnie jedzie sobie dalej, włącza alarm. Działanie układu jest zazwyczaj oparte na kamerach i (lub) czujnikach (radarze) aktywnego tempomatu. Dzięki temu system może stwierdzić, jak duża odległość dzieli samochód od przeszkody, a często także i to, z jaką prędkością dany obiekt się porusza. W bardziej zaawansowanej wersji układu auto najpierw daje sygnał akustyczny, a potem zaczyna samo hamować lub raz wyraźnie „uderza” w hamulce. Funkcja w niektórych autach działa na szczęście tylko do 30 km/h, bo gdy już auto uzna, że przejmuje hamowanie, to przeważnie robi to niezwykle gwałtownie i nieprzyjemnie. 47 % kierowców przyznaje, że ostrzeganie przed kolizją przynajmniej raz przyczyniło się do uniknięcia wypadku.
Adaptive Cruise Control (ACC), czyli tempomat, który potrafi utrzymać stały odstęp od poprzedzającego auta i – w zależności od sytuacji na drodze – sam przyspiesza lub zwalnia. Najnowsze układy są już tak zaawansowane, że potrafią też w razie potrzeby wyhamować auto do zera, a potem samodzielnie ruszyć. Należy przy tym podkreślić, że to system nie tyle poprawiający bezpieczeństwo – choć zazwyczaj działa z bardzo dużym zapasem i gdy tylko zauważy auto na swoim pasie, to od razu ostro hamuje – ile podnoszący komfort. 19% kierowców przyznaje, że ACC przynajmniej raz przyczynił się do uniknięcia wypadku lub kolizji.
Układ ostrzega kierowcę przed autami znajdującymi się w tzw. martwym polu. Gdy tak się dzieje, zazwyczaj na lusterku (lub w jego pobliżu, np. na słupku) zapala się żółta bądź pomarańczowa lampka ostrzegawcza. Gdy mimo to kierowca włączy kierunkowskaz, może rozlec się brzęczyk/sygnał ostrzegawczy. Nowsze i droższe wersje systemu potrafią rozpoznać szybko zbliżający się samochód na sąsiednim pasie i ostrzegają, zanim jeszcze dany pojazd wjedzie w martwe pole. Układ najbardziej doceniany przez kierowców. 60 % kierowców przyznaje, że ten układ przynajmniej raz przyczynił się do uniknięcia wypadku lub kolizji.
Większość układów tego typu nie tylko potrafi sama zaparkować auto (choć to naszym zdaniem średnio przydatna funkcja; wprawny kierowca sam zrobi to lepiej!), lecz także wspomaga kierowcę podczas opuszczania miejsca parkingowego tyłem. Pozwala to uniknąć ewentualnej kolizji z autem poruszającym się prostopadle. Wyższe wersje systemu korzystają z kamer 360˚, co czyni je jeszcze bardziej przyjaznymi w użyciu. Gdy system zauważa zbliżający się pojazd, uruchamia sygnał dźwiękowy, w droższych autach dodatkowo dochodzi do tego funkcja awaryjnego (i mało subtelnego...) hamowania. Według kierowców to jeden z bardziej przydatnych wspomagaczy. 52 % kierowców przyznaje, że ten układ przynajmniej raz przyczynił się do uniknięcia wypadku lub kolizji.
Tu powinniśmy rozróżnić dwa warianty: system pasywny i aktywny, oba zresztą dość drażniące i średnio lubiane przez kierowców. W podstawowej wersji asystent wszczyna alarm i (lub) delikatnie wibruje kierownicą (albo np. fotelem!), gdy stwierdzi, że auto bez włączonego kierunkowskazu zaczyna najeżdżać na linię przerywaną (ciągłą – alarm niezależnie od migacza). W bardziej zaawansowanej wersji asystent dodatkowo koryguje tor jazdy, ale zazwyczaj robi to w niezwykle ostry i nieprzyjemny sposób. Nie dziwi niska ocena, którą asystent otrzymał w badaniu. 31 % kierowców przyznaje, że ten układ przynajmniej raz przyczynił się do uniknięcia wypadku lub kolizji.