Jeśli jeździsz głównie na krótkich trasach albo tylko okazjonalnie korzystasz z auta, lepiej zainwestuj w dobry prostownik. Bez niego może się okazać, że co sezon będziesz musiał wymieniać akumulator, a to większy wydatek niż zakup ładowarki nawet z wyższej półki. Jak wybrać prostownik i jak go używać?
W nowych autach, i to nie tylko tych elektrycznych, bez prądu nie działa nic. Sprawny i porządnie naładowany akumulator to podstawa. Chociaż w ciągu ostatnich lat technika poszła mocno do przodu, to w praktyce, przez coraz większe obciążenie, często okazuje się, że trwałość samochodowych baterii jest niższa niż kiedyś. Wiele akumulatorów ledwie „dożywa” do końca gwarancji.
Alternator może nie dać rady
Akumulator samochodu jest ładowany w czasie jazdy prądem generowanym przez alternator. Jeśli auto jeździ regularnie i na dłuższych trasach, to bieżące doładowywanie zrównoważa zużycie energii przez poszczególne odbiorniki w samochodzie. Problem pojawia się zwykle wtedy, kiedy samochód jest sporadycznie użytkowany lub tylko na krótkich trasach.
W zaparkowanym aucie prądu też ubywa – zużywa go czuwająca w stanie spoczynku elektronika pokładowa, dochodzi do tego też naturalny proces samorozładowania akumulatora. Na krótkich, kilkukilometrowych trasach z włączonymi prądożernymi odbiornikami (zimą to przecież norma, bo każdy korzysta z ogrzewania szyb czy lusterek, wysokiego biegu dmuchawy), w przypadku częstych, pożerających energię rozruchów zimnego silnika, akumulator może być permanentnie niedoładowany.
A to właśnie niedoładowanie jest jedną z częstszych przyczyn przedwczesnej „śmierci” akumulatora. Uwaga! Tego, że bateria jest niedoładowana, kierowca może po prostu nie zauważyć – nawet w słabym akumulatorze prądu zwykle wystarcza na jedną lub dwie próby rozruchu.
W nowych autach czasem pierwszym symptomem jest to, że np. przestaje działać system start-stop i silnik automatycznie nie jest wyłączany podczas postoju. Kiedy problem się pogłębi, wystarczy dzień lub dwa postoju albo po prostu mroźny poranek, żeby nie udało się uruchomić auta. Lepiej do tego nie dopuścić. Uwaga! Im dłużej akumulator jest niedoładowany albo wręcz rozładowany, tym większe ryzyko, że dojdzie w nim do nieodwracalnych szkód. Skoro już wiecie, dlaczego akumulator czasem może wymagać podładowania, to czas zastanowić się, czym najlepiej to zrobić.
Najprostszy prostownik do akumulatora kupicie już za 40 zł. Naładuje? W sprzyjających warunkach – jak najbardziej! Ale sposób ładowania ma ogromny wpływ na trwałość akumulatora, prosta ładowarka bez dobrze zaprojektowanego programu ładowania nie ma szans zadbać o baterię, zwłaszcza o taką, która uległa głębokiemu rozładowaniu. To, jak należy ładować akumulator, zależy od stopnia jego rozładowania, temperatury otoczenia oraz typu i pojemności akumulatora.
Często potrzebny jest specjalny prostownik
Właściwa kontrola napięcia i natężenia prądu ładowania jest możliwa tylko w przypadku ładowarek mikroprocesorowych – zwykły, tani prostownik po prostu ładuje, czasem za szybko, czasem nie do końca, czasem (np. gdy jest zimno)... prawie wcale.
Optymalny prąd ładowania to 1/10 pojemności akumulatora: akumulator, który ma 50 Ah pojemności, może być ładowany prądem 5 A, zaś bateria, która ma 70 Ah pojemności – prądem 7 A. Nie znaczy to jednak, że jeśli macie akumulator o poj. np. 100 Ah, to koniecznie musicie mieć prostownik 10-amperowy. Nic z tych rzeczy – akumulator można bez szkody dla niego ładować mniejszym prądem niż 1/10 jego pojemności, np. akumulator 100 Ah można ładować prostownikiem 5 A.
Zawsze jednak powstaje pytanie: czy dany prostownik to wytrzyma, czy nie przegrzeje się? Renomowani producenci prostowników określają maksymalną pojemność akumulatora, który można ładować danym prostownikiem, np. niektóre 4,3-amperowe prostowniki mogą ładować akumulatory o pojemności 150 Ah – tyle że musi to trwać dość długo. Teoretycznie nawet najtańszy prostownik naładuje w końcu akumulator o dużej pojemności, w praktyce jednak urządzenie o niskiej jakości może się przy tym „upalić”.
Ładowanie akumulatora - im szybciej tym lepiej? Nie zawsze!
Im głębiej rozładowany akumulator, tym szybciej należy rozpocząć jego ładowanie, gdyż pozostawienie w stanie rozładowania grozi trwałym uszkodzeniem go. Tyle że od tej reguły jest pewien wyjątek. W żadnym wypadku nie należy podłączać do prostownika zamarzniętego akumulatora – jeśli bateria jest „pusta”, to elektrolit może w niej zamarznąć, ładowanie można rozpocząć dopiero, kiedy odtaje po kilku godzinach w ciepłym pomieszczeniu.
Dobre ładowarki mają funkcję „stawiania na nogi” głęboko rozładowanych akumulatorów. To ważna funkcja – tylko w ten sposób da się przywrócić akumulator do życia w możliwie dobrym stanie. Tak zwane odsiarczanie, jeśli akumulator mocno się rozładował, w przypadku dobrej ładowarki może trwać nawet kilka dni!
Jak rozpocząć ładowanie akumulatora?
Żeby zwykły prostownik rozpoczął proces ładowania, musi zostać podłączony do akumulatora, który daje oznaki życia – ma napięcie przynajmniej 11,5-12 V. Wiele prostowników tak rozładowanych akumulatorów zwyczajnie nie widzi. To jedna z przyczyn, dla których warto kupować prostowniki z górnej półki, które są wyraźnie droższe, ale bez przesady – nie są aż tak drogie, by je omijać! Dobry prostownik mikroprocesorowy „widzi” akumulatory, które mają 8-9 V i mniej, czyli teoretycznie są już tak głęboko rozładowane, że nic z nich nie będzie.
To ważna „umiejętność” prostownika, inaczej wtedy, gdy będzie najbardziej potrzebny, zwyczajnie nie zadziała, choć przyczyną nie będzie jego usterka. Da się to ograniczenie obejść, np. podładowując wstępnie akumulator za pomocą drugiego akumulatora i przewodów rozruchowych. Trzeba się jednak liczyć z tym, że o ile nie był to akumulator o zwiększonej odporności na głębokie rozładowanie, to nawet jeśli uda się go naładować, jego parametry i tak nie wrócą do właściwego poziomu.
Jaki prostownik kupić?
Jeśli jeździsz autem wyposażonym w standardowy akumulator kwasowo-ołowiowy, wystarczy najprostszy prostownik albo nawet solidna stara ładowarka, odziedziczona po dziadku. Musisz jednak pamiętać, że takie urządzenia nie mają zabezpieczeń przed przeładowaniem akumulatora, często wymagają też ręcznej regulacji parametrów ładowania – proces trzeba więc nadzorować i mieć o tym pojęcie. Ładowarki tego typu zupełnie też nie nadają się do tego, żeby ładować nimi akumulator, który jest podłączony do instalacji elektrycznej auta.
Naszym zdaniem warto kupić nowoczesny prostownik sterowany mikroprocesorowo, który pozwala na wybór trybu ładowania dopasowanego do rodzaju akumulatora. Moc ładowarki? Im jest ona wyższa, tym szybciej uda się naładować akumulator, ale też warto pamiętać, że dla kondycji baterii szybkie ładowanie nie jest wcale najlepsze. Jeśli zależy wam na mocnym urządzeniu, to lepiej kupić takie, które ma też opcję ładowania mniejszym prądem, bezpiecznym np. dla akumulatorów o mniejszych pojemnościach, m.in. przeznaczonych do motocykli.
Naszym zdaniem
Lepiej kupić dobrą „inteligentną” ładowarkę o małej mocy niż potężny transformator bez elektronicznego sterowania. To naprawdę rozsądny zakup, bo ładowarka ze średniej czy nawet wyższej półki kosztuje znacznie mniej od akumulatora, a poprawnie i regularnie używana może przedłużyć trwałość baterii nawet o kilka lat i pomóc w niejednej awaryjnej sytuacji. Markowe wyroby specjalistycznych firm są zwykle rozsądniejszym wyborem od taniego sprzętu z hipermarketowych promocji.