• Żaden samochód nie mierzy bezpośrednio ilości paliwa pobieranego z baku do silnika
  • Poprawność wskazań komputera trudno jest samodzielnie zweryfikować
  • W wielu autach wskazanie komputera pokładowego da się kalibrować przy użyciu komputera diagnostycznego z odpowiednim oprogramowaniem
  • Duże różnice między wskazaniami komputera pokładowego a rzeczywistym zużyciem mogą świadczyć o poważnej awarii auta
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Z czasów dzieciństwa pamiętam jeszcze, jak doświadczeni kierowcy skrupulatnie odnotowywali każdy litr zatankowanego paliwa, porównywali to z pokonanym przez auta przebiegiem i wyliczali średnie zużycie. W latach 80. to nie był tylko kaprys – paliwo było towarem deficytowym i reglamentowanym, auta nie były przesadnie oszczędne, więc jazda o kropelce była w modzie. Do tej pory czasem wśród dokumentów i historii serwisowej starych aut znaleźć można pieczołowicie zapisane dzienniki z odnotowanym każdym tankowaniem. Teraz tak precyzyjną dokumentację prowadzą nieliczni, choć robi się to łatwiej niż kiedyś – są do tego nawet specjalne aplikacje na smartfony. Za nas zużycie paliwa obliczają nasze auta. W zależności od konkretnego modelu i wersji, komputery pokładowe mogą odnotowywać i podawać dane dotyczące zużycia chwilowego, średniego, od chwili ostatniego tankowania i zużycia długookresowego. Czasem dane te są uzupełnione nawet o wykresy pokazujące, jak zmieniało się to zużycie.

Skąd samochód wie, ile pali?

Pomiar zużycia paliwa przez samochód nie jest wcale taki łatwy. "No jak to? Przecież wystarczy zmierzyć, ile paliwa pobierane jest z baku?" Nie, to nie takie proste! Warto wiedzieć, że paliwo, które zasysane jest ze zbiornika w zasadzie nigdy nie trafia do silnika w całości. Wydajność pompy paliwa powinna być znacznie wyższa niż nawet szczytowe zapotrzebowanie silnika na paliwo. Paliwo przez cały czas cyrkuluje między bakiem a listwą wtryskową – to, które nie zostanie wtryśnięte do cylindrów, wraca do baku, po czym znowu jest tłoczone przez pompę, więc pomysł na mierzenie ilości paliwa przez jakiś np. pojedynczy przepływomierz na przewodzie paliwowym po prostu nie zadziała. Nie da się też oszacować zużycia paliwa na podstawie tego, jak szybko opuszcza się wskaźnik poziomu paliwa, bo działa on zbyt niedokładnie – pływak zawsze buja się w falującym podczas ruchu pojazdu paliwie, a elektronika dba o to, żeby wskaźnik nie podskakiwał na każdym wyboju. Wystarczy przejechać się oldtimerem, żeby się przekonać, że bez tego rozwiązania wskazówka wskaźnika buja się jak szalona i ilość paliwa da się oszacować w miarę poprawnie głównie na postoju.