Właściciele i użytkownicy samochodów to grupa ludzi poddana szczególnym obciążeniom podatkowym. Opłat, podatków pośrednich i obowiązków jest tak wiele, że większość z nas nie potrafi nawet policzyć, ile pieniędzy oddaje państwu i firmom, które pasą się na prawnych przymusach za nasze prawo do posiadania i używania auta.
Podatek akcyzowy zasadniczo dotyczy towarów, których zużycie państwo z różnych względów stara się ograniczyć: papierosów, alkoholu, energii we wszelkich formach (prąd elektryczny, paliwo) i... samochodów. Dlatego jeśli kupujecie auto z silnikiem o pojemności powyżej 2 litrów, w cenie, powiedzmy, 100 tys. zł, wiedzcie, że co najmniej 30 proc. tej kwoty to podatki, w tym VAT i akcyza. Z tego właśnie powodu większość „dużych” silników ma pojemność 1998 ccm – tak wychodzi taniej. Skoro mowa o akcyzie, dodajmy tylko, że także w cenie każdego litra benzyny zawarte jest 1,56 zł tego podatku, nieco mniej w przypadku oleju napędowego (1,05 zł) i jeszcze mniej w LPG.
Nie wolno nam też zapominać o: opłacie paliwowej, podatku VAT i obowiązku wspierania rolników poprzez dodawanie kosztownych biokomponentów do benzyny i ON, za co płacimy na stacjach. W efekcie, choć litr nieprzetworzonej ropy naftowej kosztuje „tylko” ok. 1,50 zł, za litr benzyny płacimy na stacji 5 zł.
Pozostaje zagadką, dlaczego za wydanie dowodu osobistego płacimy 30 zł, a za podobny, nie mniej masowy dokument prawa jazdy – aż 84 zł. Rejestracja samochodu kosztuje obecnie nawet ponad 250 zł, ale to nie pierwsze i nie ostatnie opłaty urzędowe czy urzędowo narzucone właścicielom aut. Jest przecież opłata recyklingowa (500 zł), są obowiązkowe przeglądy, za które płacimy według urzędowych stawek, do tego ubezpieczenie OC... Gdy zaczniemy już jeździć, przekonamy się, że płacić trzeba za parkowanie w centrum miasta, przejazd autostradą itp. Więcej w „Poradniku”.