Nowoczesne diesle spalają mało paliwa, a to oznacza, że uboczny efekt ich pracy – nadwyżka ciepła, którą wykorzystuje się do ogrzewania kabiny – jest naprawdę niewielki. Im oszczędniejszy silnik, tym zimniej w aucie – prawa fizyki są nieubłagane.

W naszym klimacie solidne ogrzewanie zimą jest bardzo potrzebne i szczególnie właściciele droższych samochodów nie chcą z niego rezygnować. Producenci montują więc dodatkowe, niezależne od silnika układy grzewcze. W autach klasy średniej z oszczędnymi dieslami pod maską to już w zasadzie standard. Spotkać można dwa rozwiązania dodatkowych układów grzewczych: grzałki elektryczne montowane w kanałach wentylacyjnych oraz ogrzewacz spalinowy, zasilany paliwem z baku pojazdu i podłączony do obiegu płynu chłodzącego.