• Za pomocą powerbanka samochodowego z funkcją rozruchu można uruchomić zastałego diesla V8 z całkowicie rozładowanym akumulatorem
  • Powerbanki rozruchowe mogą służyć jako magazyn prądu do ładowania smartfonów oraz zasilania innych urządzeń
  • Z powerbankami samochodowymi warto obchodzić się ostrożnie, zwłaszcza jeśli nie mają odpowiednich zabezpieczeń
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Urządzenie, jeśli ma być dobre, wielofunkcyjne, całkiem bezpieczne i trwałe, nie jest całkowicie kieszonkowe: wraz z kablami i akcesoriami waży 1,5-2 kg. Oczywiście są i takie, które mają masę 0,4-0,5 kg i są malutkie, ale też mają mniejsze możliwości. W każdym razie nawet mocny sprzęt jest jak najbardziej przenośny i mieści się w szufladzie.

Padł akumulator w aucie, bo długo stało albo zostawiliście je na światłach? Podłączacie do akumulatora ten niewielki, kompaktowy magazyn energii, czekacie dosłownie kilkanaście sekund, i... start. Jeśli akumulator nie jest całkowicie martwy, w sensie jeśli nie ma wewnętrznego zwarcia, a silnik jest mniej-więcej sprawny, to odpali. To niewielkie urządzenie rozruchowe zwane samochodowym powerbankiem albo powerbankiem z funkcją rozruchu zapewnia krótkotrwały prąd o napięciu ok. 13 V i natężeniu nawet, uwaga, 2000 A.

To potężna dawka energii, która jest w stanie obudzić „umarłego”. I, żeby było ciekawiej, dobry powerbank (z tych markowych i większych – o masie 1,5-2 kg) potrafi po jednym naładowaniu uruchomić samochód z dużym silnikiem nawet kilkanaście razy. A na co dzień, czy raczej w podróży, może służyć jako magazyn energii do ładowania telefonu, zasilania lodówki turystycznej czy laptopa. Ta ostatnia „sprawność” jest zastrzeżona jednak dla tych większych powerbanków, małe mają w sobie energii tyle, że pozwolą jeden-dwa razy naładować do pełna smartfon.

Powerbank i booster w jednym - jak to działa?

NIektóre boostery (starsze modele) mają dedykowane ładowwarki, inne ładują się z gniazda USB, ciekawostką jest szybkie (2-3h) ładowanie z gniazda zapalniczki samochodowej Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
NIektóre boostery (starsze modele) mają dedykowane ładowwarki, inne ładują się z gniazda USB, ciekawostką jest szybkie (2-3h) ładowanie z gniazda zapalniczki samochodowej

Jeśli do uruchomienia mamy średniej wielkości auto z silnikiem benzynowym, niewykluczone, że wystarczająco mocny okaże się litowo-jonowy powerbank-booster o wielkości „podwójniegrubego” smartfona – czyli urządzenie w sumie kieszonkowe, które można kupić już za ok. 200 zł. Jak to możliwe? Otóż zasada działania tego rodzaju urządzeń polega na tym, że w decydującym momencie rozruchu umieszczona wewnątrz boostera bateryjka oddaje ładunek właściwie bez żadnej kontroli – prądu może nie ma w niej zbyt dużo, ale przez kilkadziesiąt sekund sprzęt ma takiego „kopa”, że wystarcza on, aby po pierwsze, rozruszać wyładowany akumulator samochodu, a po drugie, uruchomić silnik. Tak naprawdę słabsze i tańsze boostery mają jedynie zabezpieczenia „wtórne” – reagujące np. na niebezpieczny wzrost temperatury wbudowanego akumulatora. Te lepsze mają i większy margines bezpieczeństwa, i zabezpieczenia, które nie dopuszczają do wystąpienia potencjalnie niebezpiecznych zjawisk. A trzeba mieć świadomość, że akumulator litowo jonowy o pojemności 60-90 Wh to rzecz, którą można trochę „narozrabiać”, a także zrobić sobie krzywdę. I oczywiste jest, że akumulator litowo-jonowy traktowany w ten sposób nie wytrzyma takiej liczby cykli jak akumulator telefonu, który zaczyna wykazywać wyraźne objawy zużycia dopiero po tysięcznym podłączeniu do ładowarki. A zatem powerbank z funkcją rozruchu, zwłaszcza kiepski, zużyje się znacznie, znacznie szybciej. Ale, z drugiej strony, z takiego sprzętu nie korzystamy codziennie.

Powerbank i booster w jednym - naładujesz telefon, zasilisz lodówkę czy laptop

Zasilanie (ładowanie) laptopa jest zastrzeżone dla boosterów z dużym wbudowanym akumulatorem li-ion Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Zasilanie (ładowanie) laptopa jest zastrzeżone dla boosterów z dużym wbudowanym akumulatorem li-ion

Druga funkcja tego rodzaju sprzętu to magazyn prądu: korzystając z wbudowanych portów USB i innych wyjść prądowych można doładować telefon, a w przypadku nieco bardziej pojemnych modeli – także zasilać przez wiele godzin laptop lub inne urządzenie. I tu uwaga: to, w jaki sposób i jakie urządzenia można zasilać takim powerbankiem, zależy po pierwsze, od pojemności akumulatora, a po drugie, od wyjść prądowych. Telefon można zasilić każdym takim powerbankiem – standardem są wyjścia USB, choć w większości przypadków oferują jedynie prąd 5 V/2,1 A – czyli ładowanie standardowe, nie szybkie. Ale wydajne wyjście 12 V (gniazdo zapalniczki) rozwiązuje większość problemów, choć zęsto potrzebna jest jakaś przejściówka.Co do pojemności, to rzecz jest prosta: jeśli powerbank ma pojemność 6000-9000 mAh (przy napięciu 3,7 V), a smartfon ma baterię 4400 mAh (3,7 V), to łatwo sobie obliczyć, ile razy da się go w teorii naładować. Praktyka jest mniej optymistyczna, część energii „uchodzi” w ciepło.

Powerbank i booster w jednym - zabezpieczenia

Małe i średnie boostery „z tych tańszych” mają zabezpieczenia niekompletne albo nieskuteczne – niebezpieczne jest np. zwarcie „krokodylków” służących do awaryjnego uruchamiania samochodu – wyzwala to znaczna ilość energii, upala połączenia, jest niebezpieczne dla wbudowanej baterii litowo-jonowej. Nie wszystkie boostery są zabezpieczone przed odwrotnym podłączeniem, a już zdecydowana mniejszość przed głębokim rozładowaniem, jeśli „partyzancko”, w braku odpowiedniej przejściówki, zasilimy jakieś urządzenie, podłączając je do „krokodylków”. Efekt niekontrolowanego, głębokiego rozładowania akumulatora li-ion jest zawsze taki sam: puchnący akumulator rozrywa obudowę urządzenia.

Na drugim biegunie są boostery zabezpieczone na każdą okoliczność, w tym taką, że jeśli podłączymy je do akumulatora „zdrowego” abo do urządzenia elektrycznego, które chcielibyśmy zasilać „partyzancko”, to zabezpieczenie w ogóle „nie wypuści” prądu.

Powerbanki i boostery w jednym - na jakie parametry zwrócić uwagę?

Parametry wyjść niskoprądowych to bardzo ważna cecha powerbanka z funkcją rozruchu Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Parametry wyjść niskoprądowych to bardzo ważna cecha powerbanka z funkcją rozruchu

W zależności od tego, co ma być głównym zadaniem naszego powerbanka-boostera, interesuje nas przede wszystkim albo pojemność akumulatora, albo maksymalny prąd rozruchowy, albo i jedno, i drugie. Parametry te są o tyle powiązane ze sobą, że im większa pojemność wbudowanego akumulatora litowo-jonowego, tym (potencjalnie) większy jest jego prąd rozruchowy. Jednak do uruchomienia małego auta z małym silnikiem wystarczy prąd rozruchowy 200-300A, większy silnik zadowoli się prądem 500-600 A. Tymczasem niektóre powerbanki-boostery oferują maksymalny prąd rozruchowy o wartości 1500-2000A – to już naprawdę duży zapas, wystarczy do uruchomienia zastanego diesla V8, dla większości użytkowników będzie to o wiele więcej niż trzeba. Jednak kompaktowe powerbanki-boostery wykorzystywane są także jako magazyny energii i w tej kwestii kieszonkowy powerbank za ok. 200 zł z akumulatorem 6000-9000 mAh może okazać się nieco rozczarowujący. Liczy się też wydajność poszczególnych wyjść, itp. A zatem po kolei:

  • Pojemność akumulatora w powerbanku w przypadku mniejszych urządzeń podawana jest w mAh, co jest nieprecyzyjną jednostką, jeśli nie wiemy, o jakim napięciu baterii mówimy; Jeśli przyjąć, że punktem odniesienia jest napięcie 3,7 V, to powerbank o poj. 9000 mAh gromadzi ok. 33 Wh energii (w tych jednostkach podawana jest pojemność „poważniejszych” urządzeń). Większe kompaktowe powerbanki mają pojemność 60-90 Wh – i to już wystarczy, aby skutecznie zasilić laptopa.
  • Maksymalny prąd rozruchowy – maksymalne natężenie prądu udostępniane przez urządzenie wpływa na zdolność do uruchomienia silnika z wyładowanym akumulatorem. Niemal zawsze prąd rozruchowy potrzebny do tej operacji musi być znacząco wyższy niż wynika to z mocy rozrusznika – energię płynącą z boostera pochłania rozładowany akumulator samochodu, pojawiają się straty na przewodach, itp.
  • Wyjścia USB do ładowania urządzeń (telefonów, tabletów, itp.) – zwróćcie uwagę na ich wydajność. Z trudnych do wyjaśnienia przyczyn w większości powerbanków-boosterów dostępne są wyjścia (lub jedno wyjście) USB o wydajności 5V/2,1 A. Standard QuickCharge 3.0 jest absolutną rzadkością 3.0, ale się zdarza – i to jest ogromna zaleta urządzenia.
  • Inne wyjścia prądowe – z reguły wyjście „zapalniczkowe” ma znacznie wyższą wydajność niż wyjście USB. W przypadku dużych powerbanków-boosterów można liczyć na gniazdo wyjściowe 10-15 A, co pozwala na zasilanie lodówki turystycznej, małego kompresora, itp., ale też pozwala na użycie wydajnej ładowarki USB – jeśli nie ma jej w samym urządzeniu.
  • Ładowanie urządzenia – obecnie standardem jest USB, co ma i wady, i zalety. Wady: ładowanie powerbanka trwa długo (nawet ponad dobę), zwłaszcza że większość „chińczyków” nie obsługuje standardu szybkiego ładowania QuickCharge ani tym bardziej SuperCharge (półszybkie ładowanie USB obsługuje powerbank Xtreme Starter). Zalety: powerbank można naładować jakąkolwiek ładowarką USB.
  • Alternatywą może być (stosowane w powerbankach-boosterach marki NOCO) gniazdo pozwalające szybko, w ciągu 2-3 godzin naładować booster z gniazda zapalniczki samochodu.

Powerbanki i boostery w jednym - dlaczego niektóre łatwo zepsuć?

Założenie konstrukcyjne powerbanku jest takie, że jeśli „wyciągamy” z niego prąd za pośrednictwem jednego z wyjść USB albo 12 V (gniazdo zapalniczki), to są to wyjścia zabezpieczone – nie da się za ich pośrednictwem ani przeciążyć akumulatora litowo-jonowego, ani wyładować akumulatora go do zera, co mogłoby być niebezpieczne (ryzyko usterki – w tym rozerwania obudowy – gwarantowane!). Co innego, jeśli podajemy prąd za pośrednictwem krokodylków – tu pojawia się duży prąd, niczym nieograniczony. Z tego względu nie wolno, a przynajmniej nie powinno się, za pomocą zacisków boostera zasilać urządzeń, np. lodówki turystycznej – jeśli urządzenie nie ma zabezpieczeń przed głębokim rozładowaniem akumulatora litowo-jonowego, zepsujemy je. Urządzenia wyższej klasy (ale nie te z kategorii cenowej 200-300 zł) są zabezpieczone i przed odwrotnym podłączeniem, i przed zwarciem, i przed rozładowaniem. Niektóre uruchamiają się automatycznie dopiero po wykryciu poboru prądu przez rozładowany akumulator kwasowo-ołowiowy (np. XtremeStarter, NOCO Boost). Urządzenia NOCO mają też unikalną funkcję czasowego wyłączenia zabezpieczeń (uwaga, dla zaawansowanych i świadomych zagrożenia!), gdy np., mamy do czynienia z całkowicie rozładowanym akumulatorem samochodu, który nie może być automatycznie wykryty. Uwaga – w takiej sytuacji błąd użytkownika, w tym np. odwrotne połączenie albo niedokładne połączenie powiązane z iskrzeniem, może spowodować wybuch albo skończyć się porażeniem elektrycznym. 2000 A to prąd, który nawet przy napięciu znamionowym 12 V może trochę „popieścić”!

Jeśli powerbank nie ma wyjścia USB do szybkiego ładowania, ale ma gniazdo 12 V, można do tego gniazda podłączyć samochodową ładowarkę o wyższych parametrach – i w ten sposób obejść ograniczenie Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Jeśli powerbank nie ma wyjścia USB do szybkiego ładowania, ale ma gniazdo 12 V, można do tego gniazda podłączyć samochodową ładowarkę o wyższych parametrach – i w ten sposób obejść ograniczenie

Reasumując...

Jeśli urządzenia ma nam służyć do odpalania samochodu albo być wożone w aucie jako magazyn energii na kempingu – kupmy sprzęt duży i pojemny, na co trzeba wydać ok. 1000 zł. Jeśli chcemy mieć większy powerbank „do kieszeni”, aby zasilać nim smartfona i z dodatkową funkcjonalnością samochodową, to weźmy mniejszy, ale... nie najtańszy no-name, bo tym sprzętem nie nacieszymy się długo. Już za ok. 350 zł da się kupić niewielki, ale solidny powerbank i booster w jednym.