Lekarstwem na miękki i cienki lakier auta może być powłoka ceramiczna, która zwiększa jego wytrzymałość, odporność na zarysowania w trakcie mycia i ograniczająca przywieranie brudu.
Na rynku jest wiele takich produktów, większość jednak przeznaczona jest do użytku warsztatowego. Powód? Jeśli coś pójdzie nie tak, supertrwałej powłoki ceramicznej nie usuniesz inaczej niż za pomocą papieru ściernego!
Firma Rudy’s Detailing, dystrybutor marki Gtechniq, ma w ofercie dla zaawansowanych amatorów preparat, który można nałożyć samodzielnie, a w przypadku gdyby coś się nie udało, da się go spolerować bez użycia papieru ściernego.
Nałożenie powłoki ochronnej to zadanie do opanowania prawie dla każdego. Odróżnijmy powłokę ceramiczną od wosku: powłoka nie przykleja się do lakieru jak wosk, lecz z nim reaguje, tworząc rodzaj skorupy.
W przypadku wielu nowych aut zabezpieczenie najlepiej nakładać jeszcze przed pierwszym wyjazdem na ulicę; niektóre modele japońskich marek mają lakier o całkowitej grubości 60-80 mikronów, a do tego miękki – jeśli się porysuje, nie ma czego ratować! W niemieckich i francuskich autach lakier bywa grubszy, ale miękkość i podatność na rysy czarnych „niemetalików” to zmora każdego auta.
Powłokę nakłada się łatwo, ale warunkiem jest usunięcie z lakieru wszelkich substancji naturalnych i chemicznych. Jest to prostsze, niż się wydaje, choć pracochłonne.
Jak to zrobić? Oto 4 etapy naszej pracy.
1. Mając umyte auto, zaczynamy od oględzin lakieru: w jakim stopniu jest porysowany, zmatowiały, szukamy głębokich zanieczyszczeń (np. na dolnych częściach błotników, chemicznych uszkodzeń na dachu i masce, plam, które się nie zmyły itp.). Teraz czas na decyzję: czy tylko czyścimy lakier, czy także polerujemy i w jakim zakresie.
2. Usuwamy z lakieru wbite zanieczyszczenia stałe. Najłatwiej użyć w tym celu glinki lakierniczej (koszt od ok. 30 zł). Alternatywą są środki chemiczne, np. pasta do czyszczenia lakieru.
3. Polerowanie: etap zalecany (warto to zrobić choćby ręcznie), choć jednak opcjonalny. Chodzi o to, by lakier był gładki i błyszczący „sam z siebie”, a nie tylko za sprawą powłoki, którą jest pokryty. Im lepiej wypolerujemy lakier, tym samochód będzie ładniej wyglądał. To jednocześnie najbardziej pracochłonny etap naszego zabiegu.
4. Nakładanie ostatecznej powłoki: czynność wymagająca instruktażu, przynajmniej przeczytania instrukcji obsługi, a także skupienia, ale tak naprawdę łatwa i przyjemna.
W galerii pokazujemy krok po kroku, jak wykonywać poszczególne czynności, prezentujemy także środku, jakich użyliśmy.
Galeria zdjęć
Lakier okazał się nie najgorszy, choć dolne panele „przyjęły” sporo smoły, zaś górne – trochę żywicy z drzew. Zdecydowaliśmy, że auto wyczyścimy, glinkując lakier i polerując go jednoetapowo
Do oceny stanu lakieru na aucie przyda się latarka, a najlepiej dwie: o świetle „białym” i wpadającym w kolor niebieski.
W punktowym świetle widać wszelkie niedoskonałości lakieru, które składają się na ogólny wygląd auta.
Czyścimy lakier glinką. Spryskujesz umyty lakier płynem poślizgowym (choćby płynem do szyb) i raz przy razie pocierasz masą plastyczną – glinką. Glinka „wciąga” wbite cząsteczki smoły, cząsteczki metaliczne itp. Najlepiej zacząć od dachu, a skończyć na najbrudniejszych dolnych częściach błotników i drzwi. Czy glinka usunie wszystkie zanieczyszczenia? Nie i nie należy się upierać, by tak było, niemniej zmieniający się kolor glinki i znikające z auta czarne kropki dowodzą, że to działa!
By praca szła szybciej, glinkę rozgniatamy na płasko, żeby miała większą powierzchnię. Gdy potrzebujemy oczyścić jakąś szparę, formujemy z niej ostrą krawędź. Nie czyścimy nią gumy!
Zaczynamy od dachu, którego stan najbardziej rzuca się w oczy i na którym z reguły jednak jest najmniej wbitych cząsteczek opornego brudu takiego jak np. smoła.
Glinką nigdy nie pracujemy na sucho – można w ten sposób dołożyć rys na lakierze! Po przeglinkowaniu fragmentu nadwozia od razu wycieramy je czystą mikrofibrą.
Niektóre miejsca są zniszczone w każdym aucie – np. zagłębienia pod klamkami. Co ciekawe, już samo wyczyszczenie ich glinką sprawia, że wyglądają lepiej – rysy mniej rzucają się w oczy.
Na końcu czyścimy krawędzie błotników, a także aluminiowe felgi lub kołpaki (jeśli są lakierowane, można poddać je potem polerowaniu i nałożyć na nie tę samą powłokę co na inne części lakierowane).
Polerowanie lakieru. Ma sprawić, że znikną rysy, a lakier nabierze naturalnego połysku. Zniszczony lakier polerujemy w kilku etapach, zaczynając od silnie ściernych past, a kończąc na preparatach wykończeniowych. Jeśli lakier jest w dobrym stanie albo nie mamy za dużo wolnego czasu, od początku do końca używamy pasty wykończeniowej; najlepiej użyć polerki mimośrodowej, w ostateczności ostrożnie używamy polerki rotacyjnej albo... polerujemy auto ręcznie. To jak najbardziej możliwe, choć dość męczące i efekt wygładzania lakieru odpowiednio mniejszy. Pasta polerska (każda!) potrzebuje czasu i odrobiny ciepła, by zapracować – dlatego nie należy „latać” polerką po całym elemencie, tylko jednostajnym ruchem powoli prowadzić ją raz przy razie.
Ponieważ sąsiadujące elementy auta mogą nie licować się, części karoserii, na których aktualnie nie pracujemy, zabezpieczamy taśmą – unikniemy przypalenia krawędzi.
Wybraliśmy miękką nakładkę polerską i pastę wykończeniową, by polerowanie lakieru zamknąć w jednym etapie.
Na potrzeby powłoki ochronnej lakier nie musi być idealnie gładki, za to musi być pozbawiony zabrudzeń, które izolują lakier od preparatu ceramicznego.
Polerowanie to etap nie tyle trudny, co uciążliwy i męczący. Ryzyko pojawia się tylko wtedy, gdy nierozsądnie korzystamy z polerskiej maszyny rotacyjnej (obrotowej).
Taśma (tu wokół reflektora)zapobiega też brudzeniu się elementów i wnikaniu pasty w szpary, skąd trudno ją usunąć. Dzięki temu mamy znacznie mniej pracy.
Nakładanie powłoki ochronnej na lakier. Chodzi o to, by niewielka ilość równomiernie rozprowadzonej substancji chemicznej miała kilkudziesięciosekundowy kontakt z całkowicie czystym i odtłuszczonym lakierem. Ponieważ płynna powłoka po odparowaniu rozpuszczalnika błyskawicznie twardnieje, należy przygotować co najmniej dwie nowe szmatki z mikrofibry, najlepiej różniące się kolorami – jedna do wstępnego rozprowadzania substancji i przecierania powierzchni, druga – do polerowania. W zestawie znajdziemy też aplikator. Niezbędną substancją pomocniczą jest zmywacz do lakieru – rozpuszczalnik usuwający z lakieru substancje ropopochodne i sylikon. Należy zaplanować pracę, by nakładać powłokę fragmentami i nie pominąć żadnego elementu.
Na piankowy aplikator za pomocą dołączonej do zestawu pipety nakładamy za pierwszym razem kilkanaście, a potem już tylko po kilka kropli preparatu na fragment karoserii wielkości czwartej części maski.
Najpierw raz przy razie przesuwamy aplikator po fragmencie karoserii (połowa drzwi, czwarta część maski, jedna szósta dachu), a następnie...
...w ciągu kilkudziesięciu sekund przecieramy szmatką złożoną w kostkę. Jeden fragment mikrofibry wystarczy na trzy, cztery cykle pracy – potem wymaga odwrócenia.
Teraz drugą szmatą polerujemy fragment karoserii, na którą nałożyliśmy powłokę. Gdy skończymy tę część karoserii, sięgamy po aplikator, nakładamy na niego kilka kropli preparatu i przechodzimy dalej.
Efekt? Znakomity – udało się nałożyć ochronną powłokę za pierwszym razem.
Szmatki z mikrofibry: będzie potrzebne kilka, w tym choć dwie nowe. Cena ok. 20 zł
Glinka lakiernicza pomaga „wyciągnąć” z lakieru wbite cząsteczki brudu. Cena ok. 30 zł
Powłoka do amatorskiego użytku Crystal Serum Gtechniq, 30 ml. Cena ok. 390 zł
Pasta polerska. Cena 63 zł
Zmywacz. Cena 56 zł