Według ustaleń multiagencji ubezpieczeniowej CUK w większości przypadków właśnie tak jest.

Towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogą odmówić polisy OC, ale niektóre – aby zniechęcić klientów – ustalają zaporowe stawki.

Powody tej niechęci są dwa: po pierwsze, na polisach OC towarzystwo praktycznie nie zarabia. Po drugie, „angliki" są bardziej niebezpieczne niż auta z kierownicą po lewej stronie, towarzystwa ubezpieczeniowe zakladają, że ich kierowcy będą sprawcami wielu szkód.

Dlaczego? Poruszanie się „anglikiem" jest trudniejsze, szczególnie niebezpieczny jest manewr wyprzedzania – ponieważ kierowca siedzi z lewej strony i po prostu nie widzi czy z naprzeciwka nadjeżdża pojazd.

Według ekspertów CUK zwyżka opłaty za OC wynosi – w zależności od towarzystwa ubezpieczeniowego – od 100 do nawet 300 procent.

Dokładne wyliczenie można uzyskać tylko na konkretnym przykładzie, ponieważ wysokość polisy OC zależy od wieku auta i pojemności sinika, wieku kierowcy, miasta w którym auto jest zarejestrowane, przeznaczenia pojazdu.

Dla uśrednienia wyliczeń eksperci CUK przyjęli, że chodzi o odpowiednika Opla Insignii – 7-letniego Vauxhalla Insignię z silnikiem 1,8 prowadzonego przez 40-letniego mężczyznę, który w ostatnich 10 latach nie spowodował wypadku.

W towarzystwie Uniqa właściciele „anglików" zapłacą za OC prawie 3 razy więcej niż właściciele aut z kierownicą po lewej stronie. Podobna zwyżka składki występuje w Hestii. W towarzystwie Gothaer zwyżka stawki za „anglika" wynosi 200 proc. W Compensie składka jest wyższa o niespełna 100 proc. W PZU właściciel „anglika" zapłaci składkę o 50 proc. wyższą.

Jednak nie wszystkie towarzystwa ubezpieczeniowe są tak ostrożne – Warta, Aviva i Allianz nie stosują zwyżek za „angliki". Można się zatem spodziewać, że właśnie do tych towarzystw skierują się właściciele aut z kierownicą po prawej stronie.

Nadal problemy z rejestracją „anglików"

Mimo dopuszczenia „anglików" do ruchu w Polsce nie widać ich na ulicach i drogach. Okazuje się bowiem, że Ministerstwo Infrastruktury nie wydało jeszcze odpowiednich aktów prawnych, na podstawie których diagności mogliby dopuścić takie auta do ruchu. A dopiero zaliczony przegląd techniczny upoważnia właściciela „anglika" do rejestracji auta.

Poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury o informację, kiedy nowe przepisy wejdą w życie. Od rzecznika prasowego Piotra Popy otrzymaliśmy taką odpowiedź: „Obecnie projekty rozporządzeń podlegają końcowej procedurze legislacyjnej, związanej z ich podpisaniem przez Ministra Infrastruktury i Rozwoju. Projekt rozporządzenia dotyczący warunków technicznych pojazdów będzie podpisywany w porozumieniu z Ministrem Spraw Wewnętrznych oraz Ministrem Obrony Narodowej. Następnie projekty zostaną przekazane do Rządowego Centrum Legislacji w celu ich ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Nowe przepisy zaczną obowiązywać po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia".

Mówiąc prościej: przepisy już są, muszą być jednak uzgodnione między kilkoma restrtami. Potem zostaną ogłoszone w Dzienniku Ustaw, a w życie wejdą 2 tygodnie później.

Wszystko OK. Tylko nadal nie wiadomo, kiedy to nastąpi. A bez nowych przepisów żaden „anglik" nie wyjedzie na ulicę.