Pan Piotr spod Łosic chciał się przejechać motocyklem, który jego brat od kogoś pożyczył. Prawa jazdy na motocykl nie miał, ale pomyślał: co może się stać na wiejskiej drodze? Niestety, drogą jechało BMW, kierowca motocykla czegoś się przestraszył, i już po chwili motocykl leżał pod samochodem.
Motocykliście nic się nie stało, ale ucierpiało BMW i prawie nowy motocykl. Był wprawdzie ubezpieczony, ale kierowca auta wezwał policję. Ubezpieczyciel stwierdził, że za naprawę motocykla nie zapłaci, natomiast bez problemu pokrył straty właścicielowi BMW. Po czym wystawił rachunek motocykliście. Uzbierało się 30 tys. zł. A mogło być jeszcze gorzej!
Nie należy mylić braku dokumentu z brakiem uprawnień! Jeśli zapomnicie dowodu rejestracyjnego wraz z potwierdzeniem wykupienia polisy OC, dostaniecie 100-złotowy mandat – po 50 zł za każdy dokument. Podobnie wyceniany jest brak dowodu osobistego i prawa jazdy. Gdy zapomnimy zabrać wszystkich dokumentów, grozi nam więc 200 zł kary i ewentualnie kłopot z udowodnieniem tożsamości.
Brak pojedynczego dokumentu w ogóle nie jest problemem (poza mandatem – 50 zł za dokument), bo policjant połączy się z bazą CEPiK i szybko sprawdzi, czy mamy OC. Ta baza działa, częściowo jest dostępna dla każdego (wejdźcie na stronę www.ufg.pl i wpiszcie numer rejestracyjny auta, by przekonać się, kto i czy w ogóle je ubezpiecza).
Gorzej, jeśli prowadzimy samochód czy np. motocykl bez wymaganego prawa jazdy. Jeśli jakieś prawo jazdy mamy (np. kat. B), a prowadzimy motocykl albo ciężarówkę, kontrola policyjna oznacza 300-złotowy mandat i koniec jazdy, ewentualnie odholowanie auta na parking depozytowy, jeśli nie ma go jak zabezpieczyć lub przekazać.
Jeśli prawa jazdy nie mamy w ogóle, mandat wynosi 500 zł i – jak w poprzednim przypadku – oznacza koniec jazdy. W razie kolizji kierowca bez uprawnień – nieważne, czy w ogóle ich nie ma, czy brakuje mu tylko potrzebnej kategorii – musi rozliczyć się ze swoim ubezpieczycielem. Ten bowiem najpierw wyrównuje straty poszkodowanemu, a potem występuje z regresem – czyli każe zwrócić sobie pieniądze.
Może być to kilkadziesiąt tysięcy zł, ale może być i więcej. Jeśli w wypadku ktoś zginie, rodzina może wystąpić o kilkusettysięczne odszkodowanie, ale nie do nas, tylko do ubezpieczyciela. Potem ten będzie ścigał nas.
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny ściga coraz skuteczniej tych, którzy jeżdżą bez OC. Nieubezpieczone auta są wykrywane automatycznie (na szczęście dla nieubezpieczonych baza danych nie jest całkiem uporządkowana, ale i tak o wpadkę coraz łatwiej) albo na drodze przez policję.
Za brak OC powyżej 2 tygodni UFG żąda 3200 zł. Gorzej, jeśli spowodujemy kolizję lub wypadek – wówczas konsekwencje są (poza karą za brak OC) takie, jak podczas jazdy bez uprawnień: UFG wypłaca odszkodowanie ofiarom wypadku (za uszkodzone mienie, kalectwo, zasądzoną rentę itp.), a potem domaga się zwrotu wszystkich wypłaconych świadczeń od sprawcy wypadku.
To mogą być ogromne kwoty, górna granica właściwie nie istnieje. Łatwo z powodu drobnej oszczędności stracić cały majątek i do końca życia popaść w długi.
Prawo jazdy
- Brak dokumentu prawa jazdy 50 złBrak uprawnienia odpowiedniej kategorii 300 złBrak uprawnień do kierowania w ogóle 500 złKierowanie pomimo zakazu sądowego do 3 lat więzieniaSpowodowanie wypadku bez uprawnień odpowiedniej kategorii obowiązek zwrotu odszkodowań, rent itp. świadczeń wypłaconych ofiarom
Ubezpieczenie OC
- Brak potwierdzenia OC 50 złBrak OC do 3 dni 640 zBrak OC do 14 dni 1600 złBrak OC powyżej 14 dni 3200 złSpowodowanie wypadku autem bez OC obowiązek zwrotu wypłaconych przez UFG odszkodowań, rent i innych świadczeń