- Granica pomiędzy przestępstwem a wykroczeniem bywa płynna
- W Polsce za drogowy bandytyzm czy też zwykłą głupotę za kierownicą grozi wieloletnie więzienie
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Zapewne kierujący Mercedesem C43 AMG (nazywany dziennikarzem, choć to wcale nie dziennikarz), który „otwierał kolumnę” szarżujących polskich aut na Słowacji (jadący za nim kierowcy Ferrari i Porsche Cayenne nie zdążyli – spowodowali wypadek, zabijając człowieka w jadącej z naprzeciwka Skodzie) zdziwił się, gdy wkrótce po feralnym zdarzeniu został zatrzymany i odprowadzony do aresztu razem z kolegami z Porsche i Ferrari.
Jak to – przecież on zdążył, na dobrą sprawę to on tylko znacznie przekroczył dozwoloną prędkość i wyprzedzał w niedozwolonym miejscu... To nie będzie zwykłego mandatu? Nie powinien się dziwić. Jest bowiem różnica pomiędzy zwykłym, nawet drastycznym wykroczeniem drogowym (akurat na Słowacji karanym finansowo z wyjątkową surowością), a samochodową „bandyterką”, która powoduje strach lub choćby dyskomfort u innych kierowców czy pieszych oraz realnie naraża ich życie na niebezpieczeństwo.
To, że na Słowacji za zabicie samochodem człowieka grozi kara do 9 lat więzienia (jeśli zdarzenie wiąże się z drastycznym, umyślnym łamaniem przepisów), a za samo stworzenie poważnego zagrożenia 3 lata, to nic szczególnego. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że również w Polsce za drogowy bandytyzm czy też zwykłą głupotę za kierownicą grozi wieloletnie więzienie, a policjanci, prokuratorzy i sądy coraz śmielej sięgają po środki karne spoza Kodeksu wykroczeń.
Nie tak dawno w Poznaniu człowiek nie zatrzymał się do kontroli, uciekając, próbował postraszyć policjanta (zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza zagrożony karą do 3 lat więzienia), otarł się o inne auta (umyślne zniszczenie mienia – od 3 miesięcy do 5 lat), kręcił bączki (zarzut spowodowania zagrożenia życia, grozi za to do 3 lat więzienia) – sporo się tego nazbierało. Delikwent wyciągnięty z auta trafił z miejsca do aresztu, choć parę lat temu dostałby 3 tys. zł grzywny za zbieg wykroczeń.
Albo Frog – facet, który nagrywał filmy z kretyńskich przejazdów przez miasto: głupio jeździł, chwalił się tą jazdą, aż dostał zakaz prowadzenia pojazdów i zarzut spowodowania zagrożenia katastrofą, grozi za to do 8 lat więzienia. Odpowiadał z wolnej stopy, aż złapali go za kółkiem. Jeszcze gorzej, jeśli ktoś zginie, a przecież tam, gdzie szarżuje samochód, może tak się zdarzyć. Parę dni temu Sąd Okręgowy w Kielcach uznał za winnego kierowcę, który po pijanemu po szaleńczej jeździe wjechał swoim BMW na chodnik, zranił 5 osób i zabił starszą kobietę. Dostał 12 lat więzienia – i to nie jest maksymalna kara, jaką przewiduje za taki czyn Kodeks karny. Maksymalna wynosi... 18 lat!
Co innego choćby drastyczne przekroczenie prędkości, a co innego szaleńcza jazda z wyprzedzaniem na zakazie, ucieczka przed policją, nielegalne wyścigi uliczne: jedno to wykroczenie, drugie przestępstwo. Granica pomiędzy przestępstwem a wykroczeniem bywa płynna, o ostatecznej kwalifikacji czynu decydują okoliczności, które nie zawsze od kierowcy zależą.
Naszym zdaniem
W Polsce co tydzień ginie więcej ludzi w wypadkach niż w całej Europie przez cały rok z rąk terrorystów. Samochód zabija jak karabin, tylko – zupełnie jak broń palna – nie zawsze trafia. Ciekawe, że pirat drogowy nie czuje się terrorystą.