Bezpieczeństwo na drogach to sprawa absolutnie kluczowa. Co do tego wszyscy – my, policja, kierowcy, politycy – się zgadzają, nikt nie ma żadnych wątpliwości. Statystyki są bezlitosne: mimo spadku liczby wypadków Polska nadal znajduje się w ogonie UE. Zaostrzyć kary, ukręcić bat na kierowców – mówi ekipa rządząca. I od razu zabiera się do dzieła.

Efektem tych prac jest zbiór nowelizacji kodeksu drogowego. Główny punkt programu przedstawionego przez MSW to drastyczne zaostrzenie kar dla kierowców popełniających rażące wykroczenia. Na razie do Senatu trafił projekt, w ramach którego przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym będzie skutkowało utratą prawa jazdy na trzy miesiące. Co ciekawe, dokument ma być zatrzymany na miejscu przez kontrolującego policjanta.

A jeśli delikwent nadal będzie siadał za kółkiem, okres kary zostanie wydłużony do 6 miesięcy. Kolejna recydywa oznacza definitywne cofnięcie uprawnień i konieczność powtórzenia egzaminu. Identycznej procedury mogą spodziewać się kierowcy wiozący w samochodzie o dwie osoby więcej, niż wynika to z homologacji danego pojazdu.

W nowym taryfikatorze MSW postuluje też wzrost kar pieniężnych. Na razie oficjalnie mówi się o wyższym mandacie za parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych (800 zł zamiast dotychczasowych 500 zł; 5 pkt karnych bez zmian). Z kolei bezprawne posługiwanie się identyfikatorem uprawniającym do parkowania na wspomnianych miejscach ma kosztować 300 zł.

Do tego dochodzą m.in.: ustalenie górnej granicy mandatu dla pieszych nieprzestrzegających nakazu noszenia kamizelek odblaskowych po zmierzchu poza terenem zabudowanym (do 100 zł), wprowadzenie mandatu dla osób poruszających się czterokołowcem (quadem) bez kasku (100 zł) i zmiana wysokości mandatów dla amatorów jazdy na rowerze po kielichu (300-500 zł, w zależności od ilości alkoholu w organizmie).

Od kilku dni media żyją jednak głównie nieoficjalnym jeszcze taryfikatorem za przekroczenie prędkości, zaproponowanym przez grupę posłów PO. Według przecieków wysokość opłat ma zależeć od średniej krajowej pensji, podawanej przez GUS. Srożej karane będą wykroczenia popełniane w terenie zabudowanym (mandat w wysokości do 40. proc. średnich zarobków, czyli nawet 1500 zł!), łagodniej mają być traktowani kierowcy zatrzymani poza obszarem zabudowanym (do 20 proc. średniej krajowej pensji).

Recydywa – w tym przypadku czwarty mandat i kolejne – skutkowałaby karą wyższą o kolejne 50 proc. Naprawdę szybcy będą musieli być też... wściekle bogaci. Cóż, z jednej strony doceniamy troskę rządzących, z drugiej – proponowane zmiany budzą wątpliwości, miejscami nawet znaczne. Problem polega na tym, że mandaty w Polsce już są jednymi z wyższych w Europie. Nie ze względu na wartości bezwzględne, lecz w odniesieniu do średniej pensji krajowej.

Dodatkowe zwiększenie kar może i wywoła szok, ale krótkotrwały. Skończy się zapewne tak, że kierowcy zaczną masowo odmawiać przyjęcia mandatu, a inni – nawet jeśli karę przyjmą – i tak go nie zapłacą. A część z tych, którzy stracili prawko, i tak siądzie za kółkiem...

Kolejna sprawa to statystyki wypadków, bo choć w sumie niewiele się o tym mówi, to od kilku lat liczba ofiar systematycznie spada. Wniosek: bezpieczeństwo da się poprawić bez wprowadzania drakońskich kar.

Ale w ten sposób statystyki szybciej się poprawią – powie ktoś. Czyżby? Weźmy choćby przykład Rosji, w której drogówka czai się za każdym rogiem, a prawo drogowe jest surowe. Czy na tamtejszych drogach jest bezpiecznie? Albo czy Rosjan od prowadzenia po spożyciu odstrasza dopuszczalna ilość alkoholu w organizmie na poziomie 0,0 promila? No właśnie... Bat nie zawsze się sprawdza.

W Niemczech, kraju, który często stawiamy sobie za wzór w dziedzinie organizacji ruchu drogowego, mandaty są już teraz w stosunku do średnich zarobków niższe niż w Polsce. A mimo to tamtejsi kierowcy jeżdżą bezpieczniej. Policjanci zyskają prawo do zatrzymywania prawka – świetnie, ale czy najpierw nie należałoby mundurowych przeszkolić na tyle, żeby umieli posługiwać się sprzętem pomiarowym?

Z raportów NIK-u wynika, że policja ma dużo do nadrobienia. I wreszcie kwestia podziału mandatów na miejskie i pozostałe. Owszem, szlachetna to inicjatywa, żeby ostrzej karać wykroczenia popełniane w miejscowościach, ale może wpierw niech mundurowi przestaną chować się w krzakach dwa metry za znakiem „teren zabudowany”, a poświęcą więcej uwagi tępieniu piratów rażąco przekraczających prędkość np. w okolicy szkół.

Poza tym, jeśli wejdzie w życie projekt zabierający strażom gminnym fotoradary, to szczególnie poza terenem zabudowanym bogaci kierowcy będą mogli rozwijać w zasadzie dowolne prędkości. Punktów z fotoradaru już nie dostaną, a mandat specjalnie ich nie zaboli.

Naszym zdaniem

Jestem za, a nawet przeciw Ostrzejsze kary? Tak, tyle że nie finansowe, lecz punktowe. I skuteczniejsze egzekwowanie kar wobec kierowców, którzy siadają za kółkiem, mimo że sąd cofnął im uprawnienia.