W stacji demontażu pojazdów za wysłużony samochód dostaniesz ok. 500 złotych. Średnia cena to 50 groszy za każdy kilogram "wbity" w dowód rejestracyjny. Sprzedać drugiej osobie możesz zgodnie z zasadą wolnego rynku – tyle jest wart, ile ktoś za niego zapłaci. Nie zawsze znajdzie się jednak kupiec na auto, które ledwo wyjeżdża z garażu. W Polsce da się zarobić jeszcze na kilka sposobów. Niestety żaden z nich już nie jest legalny.

Demontaż we własnej piwnicy

Od kilku lat w Polsce obowiązuje Ustawa o Recyklingu Pojazdów Wycofanych z Eksploatacji. Ta nakazuje nam przekazywanie samochodów tylko do certyfikowanych stacji demontażu pojazdu, gdzie zostawiając swój pojazd, możemy liczyć na kilkaset złotych rekompensaty. Mimo że przepisy jasno mówią, że kasacja nie może odbywać się poza wyspecjalizowanymi stacjami, ok. 70 proc. przypadków odbywa się nielegalnie. Kierowców nawet nie przeraża fakt kar za usuwanie elementów z pojazdów wycofanych z eksploatacji. Taka "zabawa" może nas kosztować od 10 tys. złotych do nawet 300 tys. złotych.

Jak to wygląda nielegalny proceder w praktyce?

- Mam stary samochód, który jeszcze jeździ. Nie chcę nim jeździć po drogach publicznych, a jedynie po swoim wielkim gospodarstwie – mówi Marcin, osoba chwaląca się na omijanie przepisów w sieci.

- Nie będę płacił OC, bo to bez sensu. Przeglądu już dawno nie mam ważnego, a na złomie dostanę za niego 400 złotych, za tyle innego nie kupię. Znalazłem sposób, żeby dostać "papier" do wydziału komunikacji i dla ubezpieczyciela. Kiedyś samochody nie miały w dowód rejestracyjny wbitej masy pojazdu. Dlatego oddając swój samochód, przyniosłem tylko tabliczkę znamionową z numerem VIN, "panu Kazikowi" dałem pół litra. Tyle. Nie chciałem od niego pieniędzy, tylko zaświadczenie. I się udało. Teraz skupuję stare samochodu na siebie i oddaję je z masą "0" – dodaje.

Gdy w dokumentach widnieje masa całkowita pojazdu, właściciel stacji demontażu może pobrać opłatę od byłego właściciela, nawet 10 złotych za kilogram różnicy liczony od wartości poniżej 90 proc. wagi wpisanej w dowodzie rejestracyjnym.

- Na "szrocie" za niekompletny pojazd, z którego zabraliśmy potrzebne rzeczy, jak np.: drzwi, silnik, skrzynię biegów i wszystko inne, co da się sprzedać na części, doliczają po 10 złotych. To dużo, ale czasami się opłaca. Jeśli silnik sprzedasz za 1500 złotych, skrzynię za 1000 złotych, to nawet bez tych kilkudziesięciu kilogramów można być do przodu – kończy.

Sprzedam/kupię "Na słupa"

Innym, równie popularnym sposobem (jeśli nie najpopularniejszym), jest skup samochodów na osoby prywatne. Dlatego widząc kartki za szybą czy na tablicach ogłoszeniowych "kupię Twój samochód", powinna nam się włączyć czerwona lampka, ale od początku.

W internecie krąży nielegalna lista danych osobowych osób zmarłych, zaginionych i bezdomnych. Na forach w sieci TOR (z angielskiego: The Onion Router) serwery aż uginają się od danych, łącznie ze skanami dowodów, paszportów i praw jazdy. Z tego bardzo często korzystają nieuczciwi sprzedawcy.

- Przy transakcji będzie obecny mój brat, ponieważ jestem do przyszłego miesiąca za granicą. Dla pewności podeślę kserokopię swoich dokumentów – napisał w odpowiedzi na ogłoszenie jeden z mężczyzn. Kartkę z danymi znalazłem za szybą swojego samochodu.

Po przyjechaniu na miejsce, dostaję podpisaną już umowę kupna-sprzedaży, wydrukowane kopie dokumentów i propozycję: 2000 złotych za Golfa II. To zapaliło kontrolkę w mojej głowie i postanowiłem sprawdzić, o co w tym wszystkich chodzi, skoro na serwisach aukcyjnych ten samochód nie przekracza 1500 złotych. Odmówiłem sprzedaży, zasłaniałem się brakiem czasu i wszystkich dokumentów.

Co później dzieje się z naszym samochodem?

Po pierwsze, trafia do nielegalnego punktu złomowania pojazdów, który nie prowadzi dokumentacji, ani nie spełnia norm ekologicznych. Zabierane są elementy chodliwe, reszta znika. W tym miejscu warto pamiętać, że płyny eksploatacyjne często są bardzo toksyczne. A przy takich "domowych demontażach" nierzadko wlewane są do gleby, opony i plastikowe części są spalane.

Proceder jest etycznie zły, ale w dużo większe problemy możemy się wpakować, kiedy nasz samochód zostanie wykorzystany do przestępstwa, czyli drugi sposób.

- Samochody po fikcyjnych transakcjach najczęściej biorą udział w masowej kradzieży paliwa, gdzie samochód podjeżdża wielokrotnie na różne stacji, tankuje i ucieka. Później się przepompowuje zbiornik i ponownie na inną stację. Mieliśmy już także przypadki, gdzie samochód był wykorzystany do napadów. Wtedy były, choć niczego nie świadomy właściciel, musiał włóczyć się po sądach – mówi jeden z policjantów kryminalnych ze śląskiej policji.

Ostatnim, trzecim, ale bardzo ryzykownym sposobem, jest samodzielne wypełnianie umów kupna-sprzedaży na osoby zza wschodniej granicy. Zupełnie fikcyjnych, najczęściej dla Ukraińców lub Gruzinów. Tam, polski system nie ma możliwości zweryfikowania prawdziwej transakcji, a samochód po wyrejestrowaniu w wydziale komunikacji, trafia na "szrot".

Czyli jak legalnie sprzedać?

Decydując się na demontaż/kasację naszego samochodu, musimy wiedzieć, że stacja demontażu musi posiadać decyzję marszałka województwa, żeby prowadzić legalną działalność. Pełen spis jest dostępny na stronach internetowych urzędów. Tylko zakład posiadający taki wpis daje nam podstawę do legalnego i w pełni bezpiecznego zezłomowania, bez obaw o późniejsze konsekwencje.

Na koniec dodamy, że w legalnym zaświadczeniu znajduje się oświadczenie przedsiębiorcy o unieważnieniu dowodu rejestracyjnego, karty pojazdu, jeżeli była wydana i tablic rejestracyjnych.

Wszystkie dokumenty są sporządzane w trzech egzemplarzach. Pierwszy dla nas, drugi dla stacji demontażu, trzeci dla urzędu. A my mamy 30 dni na wizytę w odpowiednim urzędzie, by złożyć wniosek o wyrejestrowanie pojazdu. Inaczej możemy mieć problemy z ubezpieczalnią, policją lub w sądach...