Przez ostatnie dni zewsząd zalewały nas informację o planowanych premierach, przeciekach czy plotkach dotyczących targów w Genewie. Mieszkamy w Europie i imprezy z naszego „podwórka” są nam bliższe, niż te zza oceanu. Podczas gdy z niecierpliwością czekamy na nowości najbardziej znanych koncernów z całego świata, zapominamy lub nawet nie znamy eventów odbywających się w Stanach.
Kiedyś na jednym z kanałów tematycznych emitowany był program pokazujący pracę firmy West Coast Customs. W pocie czoła przygotowywali się do wystawy na targi SEMA. To jedna z największych imprez dla tunerów na świecie, ale na Starym Kontynencie nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.
To właśnie podczas tego wydarzenia firma SpeedKore z Grafton w Wisconsin zaprezentowała swoje arcydzieło. Odrestaurowany Plymouth Cuda z 1970 roku zachwycał gości tej corocznej imprezy. „Menace”poza kształtem nadwozia w niczym nie przypomina samochodu, który zjechał z linii produkcyjnej. Naszprycowana nowymi technologiami Cuda wyróżnia się z tłumu pięknym lakierem Lakeshore Blue, choć pod jego cienką warstwą znajduje się nie blacha a włókno węglowe. Poza lakierem i karoserią, samochód otrzymał nowe felgi HRE S101 z oponami Michelin Pilot Sport Cup 2.
Wnętrze również zostało poddane gruntownej renowacji. Zamontowano nowe fotele Recaro, wymieniono deskę rozdzielczą oraz zainstalowano nowy system audio. Wszystko to wykonano z największą dbałością o detale, których jest naprawdę sporo. Karbon, szczotkowane aluminium, wszystko wykonane ręcznie.
Jednak nie wygląd jest powodem, dla którego wzięliśmy na warsztat Cude. Pod karbonową maską kryje się jej monstrualne serce. To 6,4-litrowe V8 HEMI doładowane ogromnym kompresorem Whipple'a, generujące (uwaga!) 720 KM przy 5800 obrotach na minutę. Przy tych parametrach informacja o wykonanym na zamówienie wydechu ze stali nierdzewnej jest mało istotna. Jak uważacie, jest moc?