Samochodowi handlarze mogliby pisać bajki. Są w tym całkiem nieźli, a ich wyobraźnia właściwie nie zna granic. Dobrze, jeśli opowiadają je nam osobiście i bezpośrednio możemy skonfrontować ich zapewnienia ze stanem faktycznym pojazdu. O ile oczywiście choć trochę znamy się na motoryzacji. Gorzej, jeśli uwierzymy w opis na internetowej aukcji przemierzymy pół Polski, pewni, że czeka na nas "Samochód w stanie idealnym, wizualnym i technicznym. Garażowany! Nic nie stuka i nie puka, silnik suchy, bardzo ładnie pracuje".

Na takie zgrabne sformułowania nabrał się Marcin z Torunia: - Zachęciła mnie niska cena i opis aukcji w stylu: "Samochód absolutnie bezwypadkowy, pancerne zawieszenie, blacha bez rdzy, nigdzie nie jest zgnita, nic nie było robione". Jeśli zmianę kierownicy z prawej na lewą stronę nazwać tym "nic", to wszystko inne się zgadzało. Przejechałem 300 km, żeby obejrzeć ten samochód, wcześniej dzwoniłem do komisu, wypytywałem, ale wiadomo, zachwalali. Na szczęście wziąłem znajomego, który majstruje trochę przy samochodach, więc się zna. Od razu wywęszył tę zmianę. Między innymi po liczniku w milach i dziurze na kluczyk po stronie pasażera.

Upolować naiwnego

Handlarze mają jeden cel: upolować naiwnych! Reklamowany jako "funkiel nówka nieśmigany" może i jest nówką, ale tylko dlatego, że zanim trafił do komisu, wcześniej był mocno odnawiany pod osłoną nocy.

Na piękne słowa nabrała się Judyta z Olsztyna. - Na mnie te słowne sztuczki podziałały - mówi. - Myślałam początkowo o małym samochodzie, a w komiesie wcisnęli mi kombi, o czym nigdy wcześniej nawet bym nie pomyślała. Mówili, że ekonomiczny, ma wnętrze koloru cafe macchiato, podświetlane lusterka i mnóstwo miejsca, zwłaszcza dla dzieci. Która kobieta nie chciałaby mieć tapicerki w kolorze cafe macchiato? No właśnie… Niedawno sprowadzony, świetnie utrzymany, nie palono w nim. No i masz! Kupiłam. A okazało się, że rzeczywiście, świeżo sprowadzony, ale z Estonii. Świeżo również wyremontowany, ma mnóstwo usterek. Do dziś walczę o zwrot pieniędzy - mówi.

Senior, kobieta, niedzielny kierowca

"W 100 proc. oryginalny przebieg" - takie zapewnienia bardzo często padają z ust handlarzy. Ale jak to możliwe, że 12-letni samochód ma przejechanych tylko 32 tys. km? Najpewniej jeździł nim albo senior, albo kobieta, albo niedzielny kierowca. To najczęstsze wytłumaczenie sprzedających. Tymczasem najprawdopodobniej licznik zdążył się już przekręcić i na nowo nalicza kilometry.

Drobne poprawki

"Auto w stanie oryginalnym. Nic nie było kombinowane, lakier oryginalny w stanie bardzo dobrym, kupiony w salonie. Jedynie do drobnych napraw lub, jak kto woli, do kosmetycznych poprawek." To ostatnie zapewnienie w stosunku do 11-letniego samochodu, w którym nie działają szyby elektryczne, centralny zamek od strony kierowcy, licznik i spryskiwacze, światła przeciwmgielne, w którym przecieka szyberdach, schowek się nie otwiera, a jak się otworzy, to już nie da się go zamknąć, jest co najmniej śmieszne.

Brać, nie zwlekać

Jakimi zgrabnymi sformułowaniami handlarze najczęściej reklamują sprzedawane samochody? Oto kilka z nich: "poleciłbym go rodzinie", "jeszcze czuć salonem", "auto jest brudne, ale po umyciu prezentuje się rewelacyjnie", "samochód nie wymaga żadnego wkładu finansowego" (czyżby rozrząd, filtry i oleje same się wymieniły?), "nic nierobione, od nowości nie było żadnej szpachli i tanich napraw, w środku pachnie jeszcze fabryką", "charakteryzuje się umiarkowanym apetytem na paliwo, co przy dzisiejszych cenach paliw jest na wagę złota", "we wnętrzu jest świeżo i pachnąco", "auto bez kropki rdzy", "samochód absolutnie bezwypadkowy", "silnik suchy, nic nie wycieka, nie kopci", "nic nie stuka, nie puka, nie tłucze", "nie katowany, ani nie zamulony", "pali na dotyk zimny, ciepły, latem, wiosną, zimą", "kupiony w salonie", "garażowany".

Handlarze potrafią wymienić tysiące zalet samochodu, byle tylko go sprzedać. No i jak tu nie skusić się na tak solidnie reklamowany samochód, nawet jeśli wcześniej chcieliśmy kupić zupełnie inny model?