Klient w starciu z warsztatem ma niewielkie szanse. Zwykle nie zna się na mechanice – bo gdyby się znał, to pewnie naprawiłby auto sam – nie może najczęściej nawet patrzeć fachowcom na ręce.
Dopiero po wykonaniu naprawy dostaje do ręki rachunek, który zwykle jest znacznie wyższy od pobieżnych kalkulacji. W końcu zawsze można klientowi wmówić, że usterka była znacznie poważniejsza, niż się na początku wydawało, oraz że dla jego dobra trzeba było wymienić jeszcze kilka dodatkowych elementów.
Jak nie dać się naciągnąć?
Przede wszystkim już podczas oddawania auta do naprawy należy zachować czujność, potem może być już na to za późno. Przed zleceniem usługi należy poprosić o precyzyjną wycenęcałej naprawy – szacunkowy koszt części i robocizny to za mało. Bywa że za drobiazgi, np. śruby, podkładki czy tubkę smaru, trzeba dodatkowo dopłacić.
Kosztorys powinien być w formie pisemnej
Na zleceniu naprawy należy dopisać uwagę, że wszelkie roboty wykraczające poza kosztorys muszą być uzgadniane. No i najważniejsze: trzeba poprosić o kopię tego dokumentu!