W 2016 roku na świecie sprzedano ponad 84 mln nowych samochodów osobowych i lekkich aut dostawczych. Co trzecie z nich kupiono w Chinach. To największy rynek samochodowy na świecie i choć tempo jego wzrostu powoli maleje (w tym roku prognozuje się już „tylko” 5-proc. wzrost), to wciąż intensywnie zmienia się pod względem jakości.
Klienci mają coraz wyższe wymagania i masowo przesiadają się do SUV-ów. Tylko w marcu tego roku na drogi Państwa Środka wyjechały 832 tys. pojazdów tego typu. To dwukrotnie więcej niż wszystkich aut w Polsce w całym 2016 r. Chiński rynek jest zdominowany przez samochody wyprodukowane lokalnie. Spośród 25,5 mln aut sprzedanych w zeszłym roku tylko milion pochodził z importu. Taki stan rzeczy to efekt nie tylko 25-procentowego cła, lecz także regulacji obligujących zagraniczne koncerny motoryzacyjne do zakładania chińskich spółek z lokalnymi partnerami.
Dlatego np. paleta Volkswagena składa się tu z modeli marek SAIC Shanghai-VW, First-Automobile-Works-VW oraz VW-Import. Co ciekawe, eksport wciąż jest niewielki: w 2016 r. wyjechało z Chin ok. 340 tys. samochodów, głównie do Ameryki Południowej, Afryki i na Bliski Wschód. A co z Europą? Chińskie marki zaliczyły tu już jeden falstart dekadę temu. Przestarzałe technologie i fatalna jakość wykonania w dumpingowej cenie nie przekonały wówczas klientów na Starym Kontynencie. Ale przecież tak samo w latach 50. XX wieku sparzyła się Toyota, a w latach 80. – koreańskie marki.
Firmy te wyciągnęły jednak wnioski i dziś są w zupełnie innym miejscu. Chińczycy prawdopodobnie liczą na to samo i szykują się do drugiej ofensywy. Co tym razem zaoferują? Przełomem mogą okazać się samochody elektryczne, ale na to jeszcze potrzeba dekady i rewolucji w technologii akumulatorów. Przy obecnych nakładach na badania i rozwój w tej dziedzinie nowatorskie patenty mogą być opracowane właśnie w Chinach. Tymczasem mieliśmy okazję przyjrzeć się bliżej temu, co Chińczycy mogą już dziś kupić w salonach.
W ramach cyklu testów grupowych „Auto Bild Test the Best” redaktorzy chińskiego wydania naszej gazety przygotowali dla nas 15 samochodów lokalnej produkcji z różnych klas. Jazdy odbywały się na torze testowym firmy oponiarskiej Maxxis, w okolicach miejscowości Kunshan na wschodzie Chin. Mieliśmy okazję sprawdzić każde z aut w slalomie, teście „łosia”, a także na owalu wysokich prędkości oraz torze ze spreparowanymi różnymi typami nierówności. Nasze wrażenia z jazd przedstawiamy w galerii. Byliśmy mile zaskoczeni...
BMW serii 1 sedan jest dostępne i produkowane tylko w Chinach. Bazuje na tej samej platformie, co Mini, „2-ka” Active Tourer i X1, stąd przedni napęd i poprzecznie umieszczony silnik. Rywalizuje z Mercedesem CLA. Prowadzi się je bardzo precyzyjnie i zwinnie, choć mniej sportowo niż tylnonapędową „1-kę”. Hamowało najlepiej z testowanych aut, daje też przedsmak serii 1 kolejnej generacji.
Nadwozie chińskiego X1 jest o 12,6 cm dłuższe od europejskiego i ma o 11 cm większy rozstaw osi. Wygląda jednak wciąż zgrabnie. Napędza je niedostępny u nas układ hybrydowy typu plug-in, elektryczny zasięg wynosi 60 km. Ta technika odbija się na masie własnej:
1900 kg sprawia, że X1 xDrive 25Le prowadzi się jak w pełni obciążone X1 z konwencjonalnym napędem.
Borgward to dawna niemiecka marka, przywrócona do życia kapitałem chińskiego koncernu Foton. Ma ambicje premium. BX5 zostało opracowane w dużej mierze przez inżynierów w Niemczech, ale jest produkowane w Chinach. Zaimponowały nam: komfort jazdy, wyciszenie i kultura pracy silnika, a także jakość wykończenia wnętrza. W detalach widać inspiracje BMW i Audi, ale to jeszcze nie ten poziom.
Borgward BX7 jest aż o 22,5 cm dłuższy od BX5, ale tylko o ok. 10 000 zł droższy. Może mieć 3. rząd foteli. Podobnie jak BX5, jest miękko zestrojony, ma większą tendencję do nadsterowności podczas gwałtownych manewrów. Wielowahaczowe zawieszenie tylnej osi gwarantuje jednak stabilność na nierównościach, są one też cicho i komfortowo tłumione. 224-konny silnik bardzo energicznie i dość cicho pracuje.
BYD to największy na świecie producent akumulatorów, dlatego w swoich autach stawia na hybrydy plug-in i „elektryki”. W Qin 70 wrażenie robi tylko przyspieszenie w 5,9 s 0-100 km/h. Harmonia współpracy silników elektrycznego i spalinowego pozostawia jednak sporo do życzenia. Prowadzenie jest bardziej dziełem przypadku, a zawieszenie łomocze na nierównościach.
Podobnie jak Qin 70, BYD Tang 80 oferuje mocny hybrydowy napęd w stosunkowo atrakcyjnej cenie. Ale niestety, niewiele dobrego poza tym. Ciężki SUV rwie do przodu jak dziki, ma jednak słabe hamulce i bardzo nieprecyzyjny układ kierowniczy. Kabina jest wykończona tandetnymi, brzydko pachnącymi plastikami. O niedopracowaniu świadczy też klapa kufra, unosząca się na wys. ok. 1,6 m.
Przestronny SUV w bardzo atrakcyjnej cenie. Wyglądem trochę przypomina nadmuchane Suzuki Vitarę, natomiast kokpit nasuwa skojarzenia z Hyundaiami sprzed kilku ładnych lat. Wszystko sprawia jednak solidne wrażenie, to auto mogłoby rywalizować np. z SsangYongiem XLV. Turbodoładowany silnik ma niewielką turbodziurę, ale mechanizm wybierania biegów irytuje niską precyzją.
Patrząc na potężnego 7-osobowego SUV-a, widać, że jego twórcy są fanami Range Rovera. Jeździ jednak po amerykańsku – zawieszenie jest bardzo miękkie i komfortowe, „automat” delikatnie zmienia biegi, a na zakrętach ten 2,2-tonowy kolos prowadzi się dość przewidywalnie. Przy tej masie 2-litrowy silnik turbo musi się trochę napracować. Bardzo szerokie progi utrudniają wsiadanie.
Haval H6 to najlepiej sprzedający się SUV w Chinach. Najnowsza generacja występuje w kilku „smakach”, które różnią się od siebie m.in. detalami przodu. Każdy wariant przypomina styl Audi. Żwawy silnik, dwusprzęgłowa skrzynia czasem poszarpuje, a prowadzenie jest mało poręczne. Jednak przy cenie ok. 73 000 zł można mu to wybaczyć, podobnie jak zawieszenie, które przekazuje dużo wstrząsów do kabiny.
Czerwone wydanie Havala H6 zachowuje się podczas jazdy tak samo, jak wersja opisana powyżej. Ma też identyczny kokpit, wykończony całkiem eleganckim połączeniem miękkich tworzyw, satynowanych wstawek i błyszczących czarnych paneli. Dobra przestronność kabiny, mocny napęd i atrakcyjna cena, która obejmuje kompletne wyposażenie: wirtualne zegary, system multimedialny i elektryczne fotele.
Niebrzydki sedan wielkości VW Jetty. W detalach widać nawet inspiracje chłodnym stylem VW, co jest o tyle ciekawe, że koncern, do którego należy marka Roewe – SAIC – jest najważniejszym partnerem VW w Chinach. Kokpit ma elegancki kształt z pionowym ekranem i obsługą podpatrzoną w Volvo. Silnik wykazuje sporą turbodziurę, a dwusprzęgłówka szarpie.
Jak na 4,5-metrowego SUV-a kabina jest bardzo przestronna. Fotele i kanapa są przesadnie miękkie, co sprawia, że łatwo się z nich zsunąć. Na wysokich obrotach silnik straszliwie rzęzi, ma też sporą turbodziurę, a dwusprzęgłowa skrzynia ospale pracuje. W rezultacie z deklarowanych 220 KM odczuwa się jakieś 70 proc. Niezłe prowadzenie, ale zawieszenie szybko dobija na dziurach.
Volvo należy do chińskiego koncernu Geely, ma też tutaj fabrykę, w której jest produkowane S90 L. Względem europejskiej wersji wydłużono rozstaw osi i nadwozie o 12 cm. W rezultacie z tyłu jest ogrom miejsca na nogi, ale kanapa ma wciąż krótkie i nisko osadzone siedzisko. Bardzo wysoka jakość wykończenia wnętrza. Volvo planuje eksportować S90 L do USA, ale nie do Europy.
Ogromny 7-osobowy SUV, „ulepiony” z klocków platformy MQB z myślą o Chinach i USA. Bardzo wysoki komfort jazdy, świetne wyciszenie, ogrom miejsca w kabinie i aksamitnie pracujące V6 – szkoda, że nie można mieć tego silnika u nas w Skodzie Kodiaq. Mimo wysokiej masy świetnie trzyma się drogi, przekładnia DSG wzorowo pracuje – to inna klasa niż chińscy rywale. Ale też inna cena.
Tiguan „w longu” będzie dostępny na naszym rynku pod nazwą Allspace. Ma o 22,6 cm dłuższe nadwozie i o 11,4 cm większy rozstaw osi. Oferuje więcej miejsca i opcję 3. rzędu siedzeń. Wersja na rynek chiński ma nieco miększe zawieszenie niż europejska, różni się też drobiazgami we wnętrzu – na przykład przycisk startera jest chromowany, inny jest też lewarek DSG. Poza tym to świetnie prowadzące się auto.
Chińczycy szybko się uczą. Wciąż podpatrują pewne rozwiązania u uznanych producentów, ale są to dobre wzorce. Technologicznie też robią postępy, niewiadomą pozostaje jednak bezpieczeństwo. Jestem pod wrażeniem tego, jak zmienia się oblicze chińskiej motoryzacji.