- Może nie ma najbardziej trafionej nazwy, ale na szczęście to nie ona decyduje o tym, czy auto odniesie sukces, czy nie, a Hyundai Kona ma na to dużą szansę
- Nowy koreański model wygląda na crossovera, w środku jednak siedzi się zaskakująco nisko
- Koreańczycy stworzyli bardzo poprawny samochód, pytanie tylko, czy w 177-konnej wersji ma on sens?
Zostawmy już te zabawy dla dzieci, bo nazwę crossover będziemy za niedługo odmieniać przez wszystkie przypadki. Patrząc tylko na to, jak wiele tego typu modeli debiutowało w 2017 roku i ile jest zapowiadanych na przyszły, ma się wrażenie, że za chwilę nie będzie już innych nowych samochodów. W tym roku premierę miały koreańskie Hyundai Kona i nieco mniejsza Kia Stonic. Tego ostatniego już sprawdzaliśmy, tym razem do testu trafił Hyundai w topowej wersji z doładowanym silnikiem benzynowym 1.6 o mocy 177 KM, który łączony jest standardowo z napędem na cztery koła i dwusprzęgłową skrzynią o siedmiu przełożeniach. Podstawowa wersja takiego pojazdu o nazwie Premium Style kosztuje niemal 97 tys. zł, ale taka jak prezentowana to umieszczone jeszcze wyżej w cenniku Premium za 120 990 zł. Pierwsza obserwacja nasuwa się sama – to sporo. Zresztą zgodnie z nazwą wersji wyposażeniowej, przy takiej cenie wchodzimy już niemalże w segment premium, bo auta tego typu wyprodukowane przez Audi, BMW, czy też Mercedesa w podstawowych wersjach zaczynają się właśnie od okolic 120–130 tys. zł. Są rzecz jasna dużo słabiej wyposażone i mają podstawowe często trzycylindrowe silniki (w tej klasie to zazwyczaj około 150 KM) i napęd na jedną oś, ale za to można nimi szpanować przed sąsiadami.
Hyundai Kona - zaskakująca pozycja
Tym, co najbardziej zaskoczyło mnie w Konie, jest niska pozycja za kierownicą. Kilkanaście lat wysłuchiwałem od przedstawicieli różnych producentów SUV-ów, a ostatnio crossoverów, że jedną z głównych zalet tego typu pojazdów jest właśnie owa wysoka pozycja. Ba, podczas niedawnej prezentacji najnowszego Volvo XC40, jego chiński producent informował nawet o tym, że przeprowadził badanie na mieszkańcach różnych miast na całym świecie. Ankietowani mieli wskazać na cechy, które sprawiają, że chcą jeździć tego typu autami. Podobno jedną z pierwszych była wysoka pozycja za kółkiem. I Volvo usadowiło kierowcę XC40 na wysokości niemalże 70 cm ponad asfaltem. A w Hyundaiu mam wrażenie, że siedzę niżej niż w Fiacie 500 w wersji Abarth. To może nie jest najlepszy przykład.
Ten lepiej pasuje: w Konie siedzę na wysokości takiej jak w najnowszym Fordzie Focusie. Jakby tego było mało, gdy ten staje koło mnie w korku i obydwa samochody odbijają się w sklepowej szybie, to widzę, że Ford jest wyższy niż Kona! Czy więc jest to owy mityczny i tak pożądany crossover? Może warto na Konę spojrzeć – z zewnątrz nie wygląda jak zwykły kompakt głównie dzięki plastikowym nakładkom biegnącym przez całą długość pojazdu. Z przodu wyraźnie zaś widać, którym modelem Jeepa inspirowali się Koreańczycy podczas projektowania Kony. Dokładnie pamiętam, jak sam oburzałem się na wygląd najnowszego wcielenia Cherokee, a dzisiaj przód Kony już nie tylko mi nie przeszkadza, ale nawet zaczyna mi się podobać. Czyżby więc ów mityczny crossover miał się objawiać już tylko nakładkami nadkoli i nieco inaczej wystylizowanym nadwoziem. Trochę przypomina mi to, co od dwóch generacji Imprezy robi Subaru, a więc niezbyt popularny model XV, który powstał na bazie podniesionej Imprezy kombi. Gdyby nazwać go crossover i przemodelować mu przód i tył karoserii mógłby być prawdziwym hitem!
Hyundai Kona - wszystko pod kontrolą
Wracam jednak do Kony – w kabinie pojazd ten nie ma jakiś szczególnych wyróżników swojej croosoverowości. Testowe auto wyposażone było w kolorowe detale wykończenia (w takim samym lakierze jak karoseria), które polecam, bo mocno ożywiają wnętrze tego auta. Poza tym jest tu niemalże jak w klasie kompaktowej, bo chociaż kokpit nie jest identyczny, jak w i30, ale dość mocno go przypomina. Tak czy siak, auto zbiera same pozytywne opinie, bo obsługa jest bardzo intuicyjna, materiały niezłe, a fotele wygodne. Duży 8-calowy wyświetlacz, podobnie jak w innych Hyundaiach, jest tutaj umieszczony na stałe, ale w nocy łatwo można go wygasić. Do tego jego obsługa nie nastręcza żadnych trudności.
W topowej wersji system ten współpracuje z Android Auto oraz Apple CarPlay i robi to bardzo dobrze. Nie ma też znanych z niektórych aut problemów z połączeniem się z Bluetoothem. Co ja piszę? Ale się zrobiły czasy – ważniejsze od tego, jak jeździ dany model, bardziej interesuje mnie, czy szybko łączy się ze smartfonami! Samo wnętrze ma podobne rozmiary co auta konkurencyjne – czyli mniej więcej takie, jak modele kompaktowe. Może nieco mniejszy jest bagażnik, co można zrzucić na karb napędu na cztery koła. Ma on pojemność 361 litrów, a po złożeniu kanapy 1143 litrów. Z drugiej strony konkurencja ma podobne kufry, czasem trochę większe (Opel Crossland X), czasem mniejsze (Mazda CX-3). Przydatnym rozwiązaniem jest podwójna podłoga bagażnika, pod którą znalazło się miejsce na drobiazgi, a jeszcze niżej umieszczono dojazdowe koło zapasowe.
Hyundai Kona - dziura w cenniku
Najmocniejsza wersja, którą testowałem, ma silnik 1.6 turbo i moc 177 KM. Fajnie, tylko po co? Nie zrozumcie mnie źle, to bardzo udany motor, który rozpędza małego crossovera w czasie poniżej 7 sekund do „setki” a prędkość maksymalna wynosi aż 205 km/h. W praktyce oznacza to, że Kona zwinnie przyśpiesza niemalże z każdej prędkości. Od razu napiszmy, że Hyundai w tej wersji nie daje możliwości wyboru przekładni i skazani jesteśmy na dwusprzęgłową. Działa ona poprawnie i tylko czasem wyczuwalna jest zwłoka w wyborze odpowiedniego przełożenia. W porównaniu z i30, którego kiedyś testowałem, wyraźnie poprawiono szybkość jej pracy. Średnie spalanie oscyluje w granicach 9 litrów na 100 km, ale w mieście mały Hyundai spala nawet 10,5 l/100 km. W ofercie jest jeszcze dużo tańsza odmiana 1.0 Turbo o mocy 120 KM z ręczną skrzynią (cena od niespełna 74 tys. zł), której z kolei nieco brakuje mocy.
Szkoda, że Hyundai nie zdecydował się na coś pomiędzy – np. silnik o mocy 150 KM (jest przecież jeszcze motor 1.6 GDI, który występuje w wersji hybrydowej w Kii Niro). Tym bardziej że podwozie Kony ma całkiem przyjemne nastawy, które świetnie łączą komfort z dobrymi właściwościami jezdnymi. Z przodu zastosowano tu klasyczne kolumny resorujące z tyłu oś wielowahaczową (słabsza odmiana ma belkę skrętną). Gdybym miał się czepiać, wolałbym jedynie nieco mniejszą siłę wspomagania kierownicy przy wyższych prędkościach. Precyzja układu kierowniczego również nie jest mocną stroną tego modelu, ale z drugiej strony w porównaniu np. z najnowszym Suzuki Vitrara, Hyundai i tak jest mistrzem w tej kategorii.
Hyundai Kona - czy warto kupić tego crossovera?
Podsumowując, Kona to bardzo mocny gracz w segmencie miejskich crossoverów, ale moim zdaniem to także przykład na to, że nie da się wymyślić niczego nowego. Kona zachowała bowiem większość cech udanego samochodu kompaktowego, a biorąc pod uwagę, że nie siedzi się w niej nisko, pozostają tylko: crossoverowy wygląd zewnętrzny i napęd 4x4 (ale ten dostępny jest także w wybranych autach segmentu C). Nie zmienia to faktu, że Koreańczycy pokazali bardzo mocnego gracza w tym modnym segmencie, który coraz bardziej wypiera stare klasy samochodów i z całą pewnością Hyundai przez niego nie skona...
Hyundai Kona - dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1591 ccm turbo benz. R4/16 |
Moc łączna | 177 KM przy 5500 |
Moment obrotowy łączny | 265 Nm przy 1500 |
Skrzynia biegów i napęd | 7-biegowa skrzynia dwusprzęgłowa, napęd 4x4 |
Prędkość maksymalna | 205 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,9 s |
Średnie zużycie paliwa | 6,7 l/100 km (producent) |
Pojemność bagażnika | 361/1143 l |
Cena | 96 990,00 zł |