Tak jest: dzieci w wieku do lat 12 i o wzroście poniżej 150 cm w pojeździe wyposażonym w pasy bezpieczeństwa przewozi się w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewozu dzieci. W aucie bez pasów mogą one jechać bez fotelików (no bo jak je zamontować?)

Tak ma być: dzieci o wzroście poniżej 135 cm, bez względu na wiek, jadą w foteliku. Dopuszcza się przewożenie dzieci o wzroście co najmniej 135 cm tylko w pasach, ale na tylnym siedzeniu. Wyższe dzieci (135-150 cm) mogą jechać z przodu, ale tylko w foteliku lub na specjalnej podstawce. Dzieci do lat 3 autem bez pasów bezpieczeństwa wozić nie wolno. Policjanci (a przynajmniej jeden – Marek Konkolewski z KGP) są niezadowoleni: Łatwiej na drodze zweryfikować wiek niż wzrost (cyt. za TVN24). Z polskiego na nasze: To co, mamy z miarką jeździć? Dla policji wygoda pracy to podstawa! A nie lepiej popatrzeć, czy dziecko ma pas na właściwej wysokości (bez względu na jego wzrost), a jeśli nie – zwrócić rodzicom uwagę?

Dziś jest tak: każde dziecko jedzie w foteliku. Tak ma być: jeśli dwoje dzieci siedzi w fotelikach, trzecie może jechać zabezpieczone tylko pasem. To najbardziej kontrowersyjny zapis. Eksperci zżymają się, że rodzice będą mogli teraz wybierać, które dziecko kochają bardziej. Trudno jednak ignorować kwestie techniczne: w znakomitej większości aut nie da się prawidłowo zamontować 3 fotelików na tylnej kanapie – albo nie ma trzeciego, 3-punktowego pasa, albo jest tam za wąsko. Dotyczy to nie tylko aut miejskich, lecz także kompaktów, wielu pojazdów klas średniej i wyższej. Niestety, nie każdego (a już rodziców w dużych rodzinach szczególnie) stać na bezpiecznego dużego vana. Może będę kontrowersyjny, ale popieram ten pomysł. Większość dorosłych dziś ludzi za młodu była wożona bez fotelików w słabych (z dzisiejszego punktu widzenia) samochodach i żyje.

Jednocześnie trzeba przyznać, że fotelik poprawia bezpieczeństwo, pod warunkiem że jest dobry, poprawnie zamontowany i dobrany do auta oraz dziecka. Z tym jest największy problem, a nie z przepisami. Trzy rozpychające się foteliki na tylnej kanapie to trzy źle zamontowane. To już lepiej dwa, ale porządnie. Jeśli komuś wydaje się, że fotelik byle jak wrzucony do auta rozwiązuje wszystkie problemy, to jest w błędzie. Stanowczo twierdzę, że lepiej wozić dzieci w fotelikach niż bez nich, ale jak się nie da, to trudno. Przepisy, które pozwalają w tej kwestii na odstępstwa, są życiowe – nic więcej. Dlatego nie wypada mówić, że proponowana zmiana w przepisach to jakiś skandal.