Klonowanie samochodów to biznes na coraz większą skalę. Policja oraz eksperci od motoryzacji są mocno zaniepokojeni gwałtownym wzrostem liczby kradzieży tablic rejestracyjnych. Proceder ten pomaga finansować zorganizowaną przestępczość - handel narkotykami, przemyt ludzi, a nawet terroryzm.

Brytyjski minister transportu Stephen Ladyman zapowiedział ostatnio wprowadzenie na jesieni nowych tablic rejestracyjnych, zaprojektowanych tak, by nie dało się ich ukraść. Ma to położyć kres tego rodzaju przestępstwom i radykalnie zmniejszyć liczbę kradzieży, szacowaną w 2004 roku na 33 tysiące. Wiele zdarzeń tego rodzaju w ogóle nie zostało odnotowanych, bo poszkodowani często uznają je za zwykły wandalizm lub rzecz niewartą zgłaszania. Dla niektórych jednak utrata tablic rejestracyjnych to dopiero początek koszmaru. Wkrótce zaczynają dostawać mandaty za przekroczenie prędkości z rejonów kraju, w których w życiu nie byli.

Klonowanie następuje, gdy przestępcy kradną lub kopiują tablice z legalnie zarejestrowanych samochodów i przykręcają je do identycznych aut, sprzedawanych następnie zupełnie nieświadomym tego klientom, bądź wykorzystują je do innych przestępstw - od kradzieży benzyny ze stacji paliw po napady z bronią i handel narkotykami. Klonowanie wykorzystywane jest także do maskowania samochodów nielegalnie przywróconych do ruchu po wypadku. Szacuje się, że w okresie szczytowego nasilenia tego procederu co szósty zmotoryzowany kupił "składaka" - samochód złożony z innych aut.

"Klonowanie staje się obecnie coraz powszechniejsze - mówi Phil Swift z Claims Management and Adjusting, agencji prowadzącej dochodzenia w sprawach kradzieży pojazdów. - Oszuści mogą zarobić mnóstwo pieniędzy. Jakieś pięć lat temu co roku kradziono 500 tysięcy aut. Policja działała skuteczne i odzyskiwaliśmy około 70 procent, co oznacza, że bez śladu przepadało 150 tysięcy. Teraz liczba kradzionych samochodów spadła co prawda do 360 tysięcy rocznie, ale policja odzyskuje mniej niż połowę z nich. Około 180 tysięcy tracimy bezpowrotnie. Poziom zabezpieczeń poprawił się, więc kradzieży jest mniej, ale skoro tak mało aut udaje się odnaleźć, to gdzie one wszystkie są? Jakiś procent idzie na części, trochę też trafia na eksport. Reszta prawdopodobnie zostaje sklonowana i otrzymuje nową tożsamość".

Policja ocenia, że po brytyjskich drogach jeżdżą już tysiące sklonowanych samochodów. Ponieważ jedynym sposobem na sprawdzenie tożsamości wozu jest porównanie tablicy rejestracyjnej z numerem identyfikacyjnym pojazdu (VIN) na podwoziu - który też może być podrobiony przez bardziej zaawansowanego złodzieja - oszustwo takie jest praktycznie nie do wykrycia przez policję.

Zdaniem Rogera Powella, menedżera w My Car Check, agencji zbierającej dane na temat samochodów, każdego dnia niewinni ludzie padają ofiarą oszustów. "Płacą grube tysiące za nowy wóz, po czym okazuje się, że jest on kradziony i ma fałszywą rejestrację - mówi Powell, który słyszał niedawno o samochodzie sklonowanym co najmniej czternaście razy. - Jedyną metodą jest sprawdzenie, czy numer rejestracyjny zgadza się z numerem VIN na podwoziu, ramie konstrukcyjnej i w innych miejscach".

Wszystkie kody VIN składają się z 17 znaków, cyfr lub liter, a ostatnie cztery z nich są specyficzne dla każdego egzemplarza samochodu. My Car Check jest jedyną firmą udostępniającą kupującym ostatnie cztery cyfry VIN, by mogli dokładnie sprawdzić auto przed zakupem. "Jeżeli jest więcej lub mniej niż 17 znaków albo cokolwiek świadczy o tym, że ktoś majstrował przy numerach, trzeba od razu mieć się na baczności" - dodaje Powell. Jego agencja wykorzystuje dane dostarczone przez DVLA (Agencję Rejestracji Pojazdów i Kierowców), policję oraz Stowarzyszenie Ubezpieczycieli Brytyjskich do identyfikacji oraz sprawdzania historii aut.

Rosnąca popularność handlu samochodami w internecie jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Coraz więcej aut sprzedawanych jest w skali krajowej, a nie lokalnie, przez co trudniej policji namierzyć "klona". W efekcie zorganizowane gangi działające w całej Wielkiej Brytanii zbijają fortuny na tym procederze.

"Niektórym trudno się oprzeć, gdy mogą kupić luksusowy samochód za dwie trzecie normalnej ceny - mówi inspektor Jim Henderson, szef policyjnej jednostki ds. kradzieży samochodów w Strathclyde. - Ostatnio dowiedzieliśmy się o wartym 70 tysięcy  funtów porsche, sprzedanym za osiem tysięcy. Ludzie tak bardzo chcą zaoszczędzić, że tracą rozum i zgadzają się na transakcję z nieznanym gościem, na hotelowym parkingu lub w jakiejś małej uliczce. Czasami biorą pożyczki, żeby nabyć upragniony wóz i w rezultacie tracą wszystko. A oszuści uciekają z kasą, za którą mogą kupić narkotyki albo sfinansować kolejne przestępstwa".