Czerwone Audi A4 Avant 2.0 TDI dołączyło do floty naszych „długodystansowców” 22 października 2009 r. Pierwsze wrażenie – doskonałe. Niemieckie kombi jest nowoczesne, ładne, naszpikowane dodatkami z zakresu bezpieczeństwa i komfortu. Nic więc dziwnego, że początkowe ochy i achy słychać było w zasadzie bez końca. Także ze względu na bogate wyposażenie dodatkowe – wystarczy powiedzieć, że opcje (razem z „automatem”) podniosły wartość naszego Avanta niemal o jedną trzecią! Pierwsze kilometry testu dowiodły jednak, że Audi naprawdę jest warte swej niemałej ceny.
Dowód? Wystarczy zajrzeć do dziennika testowego. Jeden z wpisów, mimo że zaledwie kilkuzdaniowy, zawiera takie oto sformułowania: „zwinny”, „sportowo-komfortowy”, „wysoka jakość”, „autostradowy połykacz kilometrów”. Kolejne notki utrzymane są w podobnie pozytywnym tonie. Musiało minąć sporo czasu, nim pojawiły się pierwsze nieśmiałe słowa krytyki – sztywne zawieszenie nieco dało się nam we znaki na drogach o kiepskiej nawierzchni. Mimo to Audi błyskawicznie zdobyło popularność i stało się ulubionym towarzyszem długich podróży.
Również zespół napędowy – składający się z dwulitrowego diesla o mocy 143 KM i bezstopniowej skrzyni Multitronic – początkowo budził powszechny entuzjazm. No, prawie powszechny: jazda „A4-ką” sprawia dużą frajdę, ale dynamicznie nastawieni kierowcy narzekają na specyficzne zachowanie auta – m.in. jednostajny, głośny hałas podczas przyspieszania. Nie obeszło się bez drobnych narzekań na dynamikę, ale zastrzeżenia zgłaszali wyłącznie testujący operujący gazem „zero-jedynkowo”. Pozostali kierowcy byli raczej zadowoleni.
Inżynierom Audi dostało się też za kiepsko działający bezkluczykowy system otwierania drzwi (reagował z reguły wyłącznie wtedy, kiedy miał ochotę) oraz za brak tradycyjnego bagnetu olejowego (poziom oleju wyświetlany jest na zestawie zegarów). Naszej uwadze nie umknął też głośno hałasujący mechanizm składania prawego lusterka. Ale nic to – mimo tych wad „A4-ka” wciąż cieszyła się niesłabnącą popularnością. Zwłaszcza wśród podróżujących samotnie i (lub) bezdzietnych osób.
Niestety, zawsze kiedy drugi rząd siedzeń miał stać się czymś więcej niż tylko dodatkowym miejscem na podróżne szpargały, cały czar pryskał. Świetne auto, ale trudno je nazwać rodzinnym. Za kierowcą o wzroście 187 cm ledwo mieści się drugoklasista (z podstawówki!). Kufer szybciej zapełnia się bagażem, niż jestem w stanie porządnie przypiąć dziecko pasami – ten wpis nie pozostawia wątpliwości co do mało rodzinnego usposobienia Avanta.
Czas jednak wrócić do skrzyni Multitronic. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się w czerwcu 2010 r. Jeden z bardziej czujnych testujących zanotował, że w układzie napędowym coś dziwnie hałasuje. Jak się miało wkrótce okazać, nie mylił się. Poszukiwanie usterki okazało się jednak niezwykle czasochłonne i frustrujące. Najpierw, w listopadzie 2010 r., ASO wymieniła Koło pasowe alternatora, napinacz paska wielorowkowego oraz wszystkie rolki paska rozrządu. Bez efektu – hałas pozostał. Następnie nasze Audi trafiło w ręce specjalistów ściągniętych z zakładów Györ (Węgry), w których montowane są silniki 2.0 TDI. Ponadto do „ekipy poszukiwawczej” dołączył fachowiec biegły w obsłudze skrzyń Multitronic. W końcu po wielogodzinnych wysiłkach udało się ustalić źródło nieprzyjemnego dźwięku.
Wbrew przypuszczeniom problem nie leżał po stronie samej przekładni. Okazało się bowiem, że za całe zamieszanie odpowiada poluzowane połączenie między Multitronikiem a lewą półosią napędową. Mimo to Audi w ramach gwarancji wymieniło również przekładnię. Cóż za zapobiegliwość! Po naprawie skrzyni jeszcze kilka razy udało nam się zdławić silnik w trakcie manewrowania (tak jak to opisaliśmy na początku). To zresztą znany problem „A4-ek” ze skrzynią Multitronic. Poza tym do końca testu obeszło się bez niespodzianek.
Czy gdyby ASO nie wymieniła przekładni, nasze Audi spisywałoby się równie dobrze? Tego nie wiemy. Pewne jest natomiast to, że wpadka z Multitronikiem negatywnie wpłynęła na końcowy wynik niemieckiego kombi. Efekt to 29. lokata, mimo że badanie końcowe nie wykazało żadnych uchybień. Co więcej, wypadło pozytywnie, jak rzadko. Ponoć w następnej generacji „A4-ki” bezstopniowa skrzynia nie będzie już oferowana – jako alternatywa dla przekładni manualnej pozostanie tylko najnowsza wersja skrzyni DSG. No bo przecież Audi wciąż chce mieć przewagę dzięki technice!
Multitroniki się psują – to wiemy nie od dziś. Kiedy więc z układu przeniesienia napędu „A4-ki” zaczęły dochodzić niepokojące dźwięki, wszyscy – łącznie z nami oraz mechanikami Audi (to się nazywa znajomość własnego produktu!) – obstawili awarię skrzyni. Jak się jednak okazało, tym razem kłopoty nie były bezpośrednio spowodowane przez Multitronic, lecz przez jego osprzęt. Po co w takim razie wymieniano skrzynię? Czyżby przypuszczano, że również się zepsuje? Poza tym zgrzytem Audi wypadło doskonale.